- Jak ci się podoba ten odcień? -
wyrwał mnie z rozmyśleń Liam.
Jesteśmy właśnie w trakcie
wybierania farby do mojego nowego pokoju. Louisa nie trzeba było
nawet, aż tak długo przekonywać, jakby się wydawało. Kiedy
powiedziałam, że chciałabym przemalować ściany, zaczął się
wahać, ale Liam podrzucił, że może to pozwoli mi mu wybaczyć. To
go przekonało. Wzruszyłam ramionami.
- O czym tak myślisz? - zapytał
zerkając mi w oczy.
Te jego sarnie oczy...
- Wciąż do mnie nie dociera, że
Louis się zgodził. Myślałam, że urządzi jakąś wojnę, a tu
zwykłe okej...
- Zależy mu na tobie, dlatego się
zgodził – uśmiechnął się.
- No spoko, ale dlaczego zaproponował,
że masz iść ze mną? Wcześniej miał obiekcje co do naszej...
przyjaźni...
- Może uznał, że powinien nam zaufać
– poszerzył uśmiech i pokazał mi jakiś odcień fioletu. - Co
myślisz o tej?
- Za jasny – skrzywiłam się. -
Wolałabym raczej taki bardziej ciemny... Chociaż ten może być na
sufit.
- To może – przeleciał wzrokiem po
puszkach z farbami. - Ten? - pokazał jedną z praktycznie czarną
farbą.
- Bez przesady – zaśmiałam się. -
O ten jest idealny! Jak myślisz? - pokazałam farbę o kilka odcieni
jaśniejszą.
- Fajny. Nie za jasny, nie za ciemny...
Taki intensywny fiolet....
- Tak, bierzemy – uśmiechnęłam się
do chłopaka, a on zapisał numer farby.
Następnie udaliśmy się do kasy i
kupiliśmy 1 puszkę jaśniejszej farby na sufit, 2 puszki
ciemniejszej farby na ściany, kilka pędzli i taśmy malarskiej, po
czym udaliśmy się do samochodu. Podróż nie trwała długo, albo
przynajmniej mi się tak wydawało. Jestem bardzo podekscytowana tym
malowaniem i nie potrafię się na niczym skupić. Kiedy znaleźliśmy
się na miejscu, wzięliśmy wszystkie zakupione rzeczy i wnieśliśmy
do domu.
- Czy ta farba zdąży wyschnąć do
wieczora? Bo wiesz, gdzie bym wtedy spała?
- Spokojnie, na pewno się wyrobimy –
uśmiechnął się do mnie brunet.
- Okej – oddałam uśmiech. -
Przydałoby się przebrać w coś... luźniejszego. Coś co może się
zniszczyć.
- Masz rację. Louis mówił, że
wyniesie wszystkie meble do pokoju na końcu korytarza. Tam powinnaś
znaleźć swoje ciuchy.
- Dobra – odwróciłam się i udałam
do wskazanego pokoju.
Przez chwilę zastanawiałam się jak
Louisowi udało się wyciągnąć resztę ferajny z łóżek. Jest
przecież dopiero 10, a oni są strasznymi śpiochami. Z drugiej
strony jest bardzo cicho, co raczej oznacza, że wynieśli wszystko z
mojego pokoju i wrócili do spania. Kiedy weszłam do wskazanego
pokoju, zastałam w nim tylko szafę, ale nic więcej... ciekawe...
Przejrzałam swoje ciuchy i uznałam,
że założę krótkie, ciemne dżinsowe spodenki i obcisły top na
krótki rękaw. Nic gorszego nie mam. Gdy gotowa wyszłam z łazienki,
w pokoju spotkałam Liama przygotowującego farby.
- Nie szkoda ci tej bluzki do
malowania? Możesz się pochlapać...
- Nie mam nic... gorszego.
- Poczekaj – rzucił i wyszedł z
pokoju.
Po 2 minutach wrócił z czymś w ręce.
- Włóż to – podał mi szary
T-shirt.
- Nie szkoda ci koszulki? - zapytałam.
- Oj tam, mam takich dużo. Mam wyjść?
- Nie, wystarczy, że się odwrócisz.
Chłopak posłał mi uśmiech i
odwrócił się do mnie tyłem.
- Tylko nie podglądaj! - rzuciłam.
- Okej, okej – uniósł ręce w
geście poddania.
Odłożyłam na ziemię koszulkę
chłopaka i ściągnęłam swoją bluzkę. Założyłam T-shirt,
poprawiłam włosy i spojrzałam na siebie. Ta koszulka jest
zdecydowanie za duża. Postanowiłam zawinąć rękawy do ramion oraz
związać koszulkę w pasie po lewej stronie. Włosy związałam w
luźny kucyk i położyłam włosy na prawym ramieniu.
- Gotowe – zawołałam do Liama.
- Świetnie wyglądasz – uśmiechnął
się lustrując mnie spojrzeniem.
- Dzięki – zarumieniłam się lekko.
Dlaczego on tak na mnie działa? - Bierzemy się do roboty?
- Jasne – zmieszał się lekko. -
Czyli jak? Ciemny na ściany, jasny na sufit?
- Tak – uśmiechnęłam się jak
jakieś dziecko niemogące się doczekać zabawki.
Nawet nie wiem, dlaczego tak reaguję...
W sumie to może dlatego, że lubię sztukę? Zdecydowanie nie.
- Proszę – Liam podaje m pędzel.
- Dzięki – biorę od niego
przedmiot. - No to zaczynamy – mruknęłam i już podchodziłam do
puszki z farbą gdy coś mnie trafiło. - Zaczekaj. Czegoś tu
brakuje... - zamyśliłam się. - Wiem! Poczekaj chwilę –
uśmiechnęłam się i wyszłam z mojego pokoju, i udałam się do
pokoju, gdzie były moje rzeczy.
Rozejrzałam się po nim i napotkałam
wzrokiem to czego szukałam, a mianowicie granatowo-szary odtwarzacz
z wejściem na iPoda. Wzięłam go, poszukałam jeszcze mojego
fioletowego iPada i udałam się do mojego pokoju. Nawiasem mówiąc,
oba te przyrządy dostałam od mojego kochanego braciszka jako jeden
z prezentów na moje urodziny. Nie to żebym się nie cieszyła, ale
naprawdę nie musiał wydawać tyle kasy... Weszłam do mojego pokoju
i pomachałam w powietrzu urządzeniami.
- Muzyka – uśmiechnęłam się do
Liama.
- Pamiętam jak pomagałem, Louisowi,
wybrać dla ciebie prezent urodzinowy – odezwał się gdy
podłączałam urządzenia. - Zaproponowałem mu żeby kupił obie
rzeczy fioletowe, co byłoby dobrym wyjście, bo to twój ulubiony
kolor, ale się nie zgadzał, więc poszliśmy na kompromis.
Zagraliśmy w papier, kamień, nożyce i wyszło, że ja wybieram
kolor iPada, a on odtwarzacza.
- W sumie zastanawiałam się kilka
razy skąd taki dobór kolorów... Ale i tak uważam, że Louis nie
potrzebnie zawracał sobie głowę drogimi prezentami...
- Wiesz, że chce żebyś była
szczęśliwa.
- Tak, wiem, ale nie oznacza to, że
musimy mi fundować drogie prezenty.
- Masz rację – zaskoczył mnie tym.
- Ale pomyśl też o tym tak. Skoro to daje mu szczęście, to ty też
udawaj szczęśliwą. Nie chwaląc się, mamy dużo kasy i Louisa
strać na takie rzeczy.
- Dobrze, nie będę wybrzydzać, ale
ma nie przesadzać.
- Przekażę mu – uśmiechnął się.
- Dobra, więc co puścić? Jakieś
życzenia? - zapytałam przeglądając playlistę.
- Zaskocz mnie.
Spojrzałam na niego i nagle mnie
olśniło. Wybrałam odpowiednią piosenkę i ją puściłam. Z
głośników zaczęły płynąć dźwięki
„Magic”.
- Hmmm, ciekawy wybór – posłał mi
uśmiech. - Kto to śpiewa?
- Może słyszałeś o takim zespole
One Direction? Podobno są bardzo fajni.
- Coś tam świta... Ale nie znam ich
za dobrze, a ty?
- Znam i nawet z nimi mieszkam –
wyszczerzyłam się, po czy zaczęliśmy się śmiać.
Wyciągnęłam pędzel z kieszeni,
wsadziłam go tam, gdy szłam po odtwarzacz, zamoczyłam go w farbie
i podśpiewując zaczęłam malować jedną ze ścian. Liam podążył
w moje ślady.
-
But
baby you got me moving too fast
'Cause I know you wanna be
bad
And girl when you’re lookin‘ like that –
chłopak zanucił swoją
zwrotkę, a mnie się zrobiło ciepło na sercu.
Może to
ze względu na tekst? Niee...
- Jak na
kiepską znajomość zespołu i piosenki, dobrze zaśpiewałeś.
Wręcz można by rzec, że jak oryginał – uśmiechnęłam się do
niego i machnęłam pędzlem brudząc go niechcący. - O,
przepraszam.
- Mam
wrażenie, że zrobiłaś to specjalnie – zrobił obrażoną minę,
po czym machnął na mnie pędzlem i ja również zostałam
pochlapana. - Ups – uśmiechnął się i głośno się zaśmiał.
Potem
zaczęliśmy się chlapać farbą po całym pokoju. Chłopak w pewnym
momencie mnie złapał i zabrał mi pędzel, więc byłam
bezbronna... jednak nie na długo. Szybko podbiegłam do puszki z
farbą zamoczyłam w niej rękę i podeszłam do Liama i pogłaskałam
go po policzku zostawiając fioletowy ślad.
- O, tu
już przegięłaś – złapał mnie w pasie i zaczął łaskotać.
Opierałam
mu się, jednak był ode mnie silniejszy i nie miałam z nim szans.
Co i raz udało mi się go maznąć farbą, ale on nie zwracał na to
uwagi. Podprowadził nas pod puszkę z farbą, w której zanurzył
rękę i dotknął nią mój nos, a potem resztę twarzy.
- No
wiesz co? - zaśmiałam się i się mu wyrwałam.
Liam
jednak wyczuł moje zamiary i złapał mnie za nadgarstki i przysunął
do siebie. Bardzo blisko...
- Jest
remis, może to tak zostawimy? - zaproponował nie orientując się
jak blisko siebie jesteśmy.
Gdy to
zrobił, w jego oczach pojawił się względnie niewinny błysk.
Patrzyłam mu to w oczy, to na usta. On robił to samo. Kiedy nasze
spojrzenia się spotkały, zaczęliśmy się do siebie przybliżać.
Nasze usta prawie się spotkały, gdy do pokoju wparował Zayn. Od
razu od siebie odskoczyliśmy.
- Hejka
– uśmiechnął się do mnie na wejściu. Chyba nic nie zauważył...
- Robicie imprezkę beze mnie? - zapytał.
- To
tylko akompaniament do malowania – odezwał się Liam.
- Czy wy
czasem nie mieliście malować ścian? Jesteście cali w farbie.
-
Amerykę odkryłeś – zaśmiałam się. - Mieliśmy małą...
potyczkę?
- Lepiej
bierzmy się za to malowanie, bo nigdy tego nie skończymy... -
zaproponował Liam, po czym podał mi mój pędzel, a swój zamoczył
w farbie i zaczął malować.
- Chcesz
nam pomóc? - zapytałam Zayna trzymając dla niego wałek do
malowania.
- Czemu
nie – uśmiechnął się i wziął ode mnie przedmiot, a następnie
zamoczył go w farbie i zaczął malować. - Ciekawy odcień. Nie
uważasz, że będzie za ciemno?
- Nie
sądzę. Drzwi balkonowe wlewają do środka bardzo dużo światła.
- A
wieczorem?
- Nie
myślałam o tym za bardzo... Może powiesi się jakieś lampki...
jeszcze nie wiem – uśmiechnęłam się, a chłopak oddał uśmiech.
Wciągu
2 godzin udało nam się pomalować cały pokój. Chłopaki się
trochę sprzeczali, kiedy chodziło o malowanie sufitu, ale jakoś
się dogadali i wszystko się udało. Przez cały czas Zayn nie
odpuszczał mnie na krok. Chodził za mną, trącał, rozśmieszał i
tym podobne. Robił też wszystko by oddalić mnie od Liama, który
nie był tym zadowolony... Ciekawe dlaczego się tak zachowują? Bo
przecież nie przeze mnie.
-
Chłopaki, bardzo wam dziękuję – przytuliłam ich.
-
Przyjemność po naszej stronie – rzucił Zayn, a ja i Liam
zaczęliśmy się śmiać.
- Teraz
trzeba tu ogarnąć i zacząć przynosić meble – odezwał się
Liam, kiedy się od siebie odsunęliśmy. - Gdzie je zanieśliście?
- zwrócił się do Zayna.
- My
je.... - mulat się zaciął jakby coś sobie przypomniał. -
Zapytajcie Louisa, on wam wszystko powie.
- Co on
znów wykombinował? - westchnęłam i podeszłam do drzwi. - LOUIS,
CHODŹ TU! - wrzasnęłam i po chwili do pomieszczenia wpadł mój
braciszek.
- Co się
stało? - zapytał, po czym rozejrzał się po pokoju. - Nieźle, nie
za ciemno?
- Nie.
Gdzie są meble? - od razu przeszłam do sedna sprawy.
-
Meble... Cóż, mam dla ciebie niespodziankę – uśmiechnął się.
- Co?
Musimy dokończyć... później, proszę – jęknęłam.
- Nie,
teraz. Przebierz się w coś czystego i ogólnie doprowadź się do
porządku. Za 20 minut widzimy się na dole.
- Okej,
ale Liam może jechać z nami? Jakoś ci nie ufam, a nie chcę w
razie czego sama wracać... - zrobiłam poważną minę.
Louis
spojrzał na Liama, a potem z powrotem na mnie. Na jego twarzy
malowała się niechęć.
- No
dobra, niech ci będzie. Jeśli Liam chce się zabrać, to może –
westchnął.
- Liam?
- zwróciłam się do bruneta.
- Żaden
problem – uśmiechnął się.
- To ja
idę się ogarnąć... Pół godzinki? - spojrzałam prosząco na
brata.
- Miało
być 20 – spiorunował mnie wzrokiem. - Okej – wywrócił oczami.
- Jej! -
krzyknęłam i pobiegłam do pokoju, w którym chwilowo były moje
rzeczy.
Kiedy
dotarłam na miejsce od razu wyjrzałam przez okno by zorientować
się jaka jest pogoda. W Anglii ciągle się ona zmienia. Rano by
całkiem ciepło, a teraz jest pochmurno i zanosi się na deszcz. Postanowiłam, że założę sweterek na długi rękaw w
biało-błękitne, szerokie paski, szare, dżinsowe rurki oraz czarne
vansy. Wzięłam wszystkie potrzebne przybory i udałam się do
łazienki. Tam zmyłam farbę z twarzy, umalowałam się na nowo,
czyli nałożyłam na usta malinową pomadkę, wytuszowałam rzęsy
oraz nałożyłam drobną ilość różu na policzki, a na końcu się
ubrałam. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Gdy już wszystko było
gotowe, przejrzałam się w lustrze. To co zobaczyłam, było tym
czego oczekiwałam, a mianowicie wyglądałam jednocześnie normalnie
i na luzie, ale także atrakcyjnie. Aby tą ostatnią cechę
osiągnąć, miałam konkretne powody...
Gotowa zeszłam na dół
gdzie już czekali na mnie chłopcy.
- No na reszcie, ile można
czekać? - zaczął narzekać Louis, po czym obejrzał mnie od góry
do dołu. - Coś się tak odpicowała?
- Po pierwsze musiałam zmyć
farbę z twarzy, a to nie takie łatwe, a po drugie, wcale się nie
odpicowałam. Nie powiedziałeś dokąd masz zamiar mnie zabrać,
więc wybrałam taki strój by pasował do każdego miejsca,
oczywiście oprócz imprez. Wiem, że byś mnie na takową nie zabrał
– skrzywiłam się.
- Spryciula – pokiwał
głową. - Okej, idziemy.
- Powiesz dokąd? -
zapytałam z nadzieją, ale wiedziałam, że i tak się nie dowiem.
- Nie, załóż kurtkę,
jest zimno – skwitował.
Wzięłam czarną skórę i
wyszłam razem z moim braciszkiem i Liamem, który nawiasem mówiąc
jest strasznie cicho, i udaliśmy się do samochodów.
- Proszę – Liam otworzył
mi tylne drzwi jak przystało na prawdziwego dżentelmena.
Wsiadłam jak prosił i sam
również chciał usiąść obok mnie, ale Louis go zatrzymał.
- Może usiądziesz z
przodu? - zapytałam, ale w tym pytaniu dało się słyszeć pomruk
rozkazu.
- Nie, dzięki – Li
uśmiechnął się do niego i usiadł obok mnie.
Przez całą drogę
milczeliśmy. Miałam ochotę porozmawiać z Liamem, ale oboje
czuliśmy się dość nie komfortowo w towarzystwie mojego braciszka.
- Dojeżdżamy – zawołał
Louis.
- Cokolwiek to będzie, nie
reaguj zbyt agresywnie. Pamiętaj, że on cię kocha i się o ciebie
troszczy – wyszeptał mi na ucho Liam, gdy już się zatrzymaliśmy.
Przytaknęłam mu i
opuściliśmy samochód. Znajdowaliśmy się przed dość dużym i
wydaje mi się, że bardzo luksusowym sklepem meblowym. Nie wiem skąd
takie uczucie, ale takie mam wrażenie...
- Po co mnie tu ściągnąłeś?
- zapytałam nie kryjąc zaskoczenia.
- Chodź – złapał mnie
za rękę i pociągnął w stronę sklepu.
Kiedy znaleźliśmy się w
środku, Louis puścił moją rękę, wziął z lady pewną karteczkę
oraz długopis, a Liamowi kazał wziąć wózek. Następnie pociągnął
mnie w głąb sklepu i dopiero wtedy na mnie spojrzał, a na jego
twarzy kwitnął przeogromny i szczery uśmiech.
- Więc o co chodzi? -
zapytałam widząc, że nie ma zamiaru mi, nic sam z siebie,
wytłumaczyć.
- Uznałem, że przydadzą
ci się meble do twojego nowego pokoju – nie mógł opanować
radości.
- Co? Jak to? - wciąż nic
nie rozumiałam...
- Normalnie – wystawił
język. - Wywaliłem wszystkie meble z twojego pokoju, no poza szafą,
bo nie chciało mi się ciebie pakować i teraz możesz sobie kupić
cokolwiek będziesz chciała mieć w swoim pokoju.
- Naprawdę? - zapytałam
szczęśliwa. Może to dziwne, ale skoro już chciał żebym miała
tu swój pokój, to wolałabym go sama urządzić, a nie zdawać się
na instynkt jakiegoś dekoratora. A właśnie...- Poczekaj... Nie
opłaca się kupować wszystkiego co mi się podoba, bo ja przecież
zostaję tu tylko do końca wakacji...
- To prawda, ale uznałem,
że oddam ci ten pokój. Będziesz mogła przyjeżdżać do nas kiedy
tylko będziesz chciała i będziesz miała swój własny kącik.
- Ale to także dom
chłopaków... Zgodzili się na to?
- No jasne, że tak, nie
mieliśmy nic przeciwko. Polubiliśmy cię, chociaż znamy cię 2
dni.
- Nic dziwnego, że tak
jest. Jesteś moją siostrą, ale wiesz... i tak daleko ci do mnie.
Mnie pokochali w ciągu jednego dnia – wystawił język.
- No tak, mistrza nie
pokonam – wywróciłam oczami, a Liam się zaśmiał.
- Zgadza się – posłał
mi triumfalny uśmiech. - A ty się nie śmiej – zwrócił się do
Liama, po czym znów do mnie. - Wybieraj co chcesz. Cena nie gra
roli.
- Dziękuję – przytuliłam
brata. - Ale i tak uważam, że wydajesz na mnie za dużo kasy.
- Jeśli będziesz marudzić,
to wynajmę dekoratora i będę kazał mu wydać jak najwięcej!
- Dobra, dobra – zaśmiałam
się. - Po co ci ta kartka? - pokazałam na skrawek papieru w jego
ręce.
- Tu będę zapisywał
numerki większych mebli. Takich których Liaś sam nie udźwignie –
wyjaśnił uśmiechając się.
- Słucham? - zapytał
brunet.
- Jesteś tu jako tragasz...
Jak coś to miej pretensje do Van – wzruszył ramionami.
- Co? Ale... - zaczęłam,
ale nie dane mi było dokończyć, ponieważ Louis zaczął mnie
gdzieś ciągnąć. To będzie ciekawe...
Po 3 godzinach włóczenia
się po sklepie, wybraliśmy wszystko. Starałam się wybierać nie
za drogie meble, ale jednocześnie ładne, jednak Louis czasami mi na
to nie pozwalał i wciskał mi dużo droższe i dużo bardzie ładne
lub nawet takie same meble. Tak więc po wielu kłótniach i
męczących pogawędkach kupiłam białe łóżko z fioletowo-białą
pościelą, fioletową toaletkę, szafę na podręczne ubrania, bo
jak się okazało mam swoją własną garderobę. Znajduje się ona
za zamkniętymi drzwiami w moim pokoju i Louis obiecał, że zabierze
mnie na zabójcze zakupy by ją czymś wypełnić. Kupiliśmy też
fioletowy dywanik, lampki halogenowe, by w pokoju nie było tak
ciemno, wrzosowe biurko oraz inne potrzebne meble. Kolejnym celem był
sklep z elektroniką, który znajdował się tuż obok. Louis bez
żadnej konsultacji ze mną kupił mi lawendowego notebooka – nie
znam się na tych sprzętach, więc nie wiem jaki model, ale był on
bardzo drogi, iPhona5, telewizor plazmowy oraz kino domowe. Myślałam,
że go utłukę, ale Liam mnie powstrzymywał. Naprawdę nie chciałam
tego wszystkiego, a on mi to wszystko tak po prostu kupił.
- To było zbędne –
odezwałam się gdy ruszyliśmy w stronę samochodu. - Nie masz na co
wydawać kasy?
- Vanessa, mam dużo forsy i
mogę ją wydawać na co chcę, a chcę na ciebie – odpowiedział
otwierając mi drzwi od strony pasażera.
- Ale ja tego nie chcę!
Zgodziłam się na te wszystkie meble, które nawiasem mówiąc były
cholernie drogie i nie musiałeś płacić za dostarczenie ich
gotowych, bo przecież 3 dni to szmat czasu. Mogłabym poczekać, ale
nie. Muszą być dziś.
- Chciałem żebyś spała w
swoim pokoju już dziś – zajął miejsce kierowcy.
- No dobra, ale z tym całym
sprzętem przesadziłeś. Ja tego nie chcę! - mój głos zadrżał.
Czułam jak do oczu cisną mi się łzy.
- Dlaczego? Takie gadżety
to fajna sprawa. My też mamy takie sprzęty, bo je reklamujemy. Te
ceny, które widniały na tym wszystkim i to co zapłaciłem to nam
się zwróci. Płacą nam za reklamowanie tej całej elektroniki i
dają nam ją za free.
- Ale ja nie należę do
twojego zespołu! - warknęłam. - Już i tak wszyscy myślą, że
wykorzystuję twoją sławę... - po moim policzku spłynęła łza.
Tak, powiedziałam to.
- To nie prawda. My to wiemy
i ty też. Nie daj sobie nic wmawiać – pogłaskał mnie po
kolanie.
- Vanessa, nie przejmuj się.
To był pierwszy i ostatni raz gdy Louis wydaje na ciebie tyle kasy –
odezwał się z tylnego fotela Liam. Zapomniałam, że jest tu z
nami...
- Serio? - zapytałam z
nadzieją.
- Serio? - zapytał mój
brat ze zdziwieniem.
- Tak, serio. Louis, nie
możesz jej kupować nic na siłę. Daj jej czas do przywyknięcia...
- Może masz rację...
- Ma, nie możesz –
przytaknęłam mu. - Dzięki Li, za wstawienie się za mną –
odwróciłam się w fotelu by posłać mu wdzięczny uśmiech.
- Żaden problem – posłał
mi promienny uśmiech.
Resztę drogi przejechaliśmy
pogrążeni w rozmowie na lżejsze tematy. Głównie rozmawialiśmy o
tym gdzie co postawię oraz o tym co działo się w Doncaster. Kiedy
dojechaliśmy na miejsce, postanowiłam ogarnąć w pokoju, bo
mieliśmy to zrobić wcześniej, ale jakoś zabrakło czasu. Jako
ochotnik zgłosił się Zayn.
- I jak poszły zakupy? -
zapytał kiedy znaleźliśmy się już w pokoju.
- Świetnie, tyle, że Louis
niepotrzebnie wydaje na mnie tyle kasy...
- Przyzwyczaisz się. Nam
też na początku było trudno przywyknąć do tego, że mamy kasę,
ale... Teraz to jak nic.
- Tak, macie wszystko czego
chcecie...
- I ty teraz też. Żyjąc z
nami powinnaś się z tym liczyć. Louis nie pozwoli ci odstawać.
- Niestety... Może jakoś
się z nim dogadam i mi trochę odpuści...
- Może... Ale wiesz,
czasami fajnie jest mieć kasę... Louis coś wspominał, że ma
zamiar zabrać cię na zakupy. Trzeba będzie ci kupić jakieś ładne
sukienki. Czeka nas kilka imprez itd.
- Was, nie mnie –
zaprzeczyłam zbierając gazety z podłogi, podczas gdy Zayn zbierał
puszki z farbą, pędzle i tym podobne.
- Ale z tobą będzie
fajniej – uśmiechnął się. - Poza tym fajnie będzie mieć taką
ładną towarzyszkę u boku – puścił mi oczko.
Zarumieniłam się i
postanowiłam się już więcej nie odzywać. Po ogarnięciu pokoju
udaliśmy się do kuchni na obiad przyrządzony przez Liama i
Harrego, a później rozsiedliśmy się w salonie. Po niecałej
godzinie przyjechały meble. Louis pomógł mi zadecydować co gdzie
ma być i pod wieczór wszystko już było na swoim miejscu. Pokój
niezwykle mi się podoba, jednak jest w nim trochę ciemno. Wraz z
Liamem uznaliśmy, że jutro powiesimy lampki oraz, że pomoże mi
przenieść moje rzeczy i wszystko poukładać. Cieszę się, że
zaoferował mi swoją pomoc, bo pewnie gdybym robiła to sama,
zajęłoby mi to cały dzień, plus dodatkowo będę mogła spędzić
z nim trochę czasu...
No i jest :D
Po 2
tygodniowej przerwie udało mi się dodać rozdział. A jako, że
obiecałam go dodać kiedy indziej, to bardzo was PRZEPRASZAM! Mam
nadzieję, że mi wybaczycie i, że będziecie KOMENTOWAĆ.
Nowy rozdział planuję
dodać za tydzień (prawdopodobnie też poniedziałek lub wtorek, ale
wieczorem), jednak może mi się nie udać. Za niecały miesiąc mam
egzaminy no i teraz mam katorgę w szkole. Tak strasznie nas męczą,
że ledwo znajduję na cokolwiek czas oraz... jest mały stresik.
Wiecie, muszę jeździć po szkołach by znaleźć sobie jakieś
liceum i tak dalej. Dlatego miejmy nadzieję, do za tydzień.
Całuję xx
PS.
Dołączajcie się do obserwujących oraz komentujcie. A i dodałam
ankietę xx
ANKIETA:
Ankieta dotyczy
LARREGO! Postanowiłam, że może w tym blogu będziecie chcieli
trochę o nim poczytać. Są 3 opcje: Larry jako związek, Larry jako
przyjaciele oraz totalny brak Larrego, czyli będą się traktować
tak jak resztę. + Larry jako związek oznacza, że nie będzie
Eleanor.
GŁOSUJCIE – ankieta NIE
trwa długo!!
Kontakt:
Twitter:
@Love_Paula1D
Gadu-Gadu: 7534371
informuję o rozdziałach
oraz odpowiadam na pytania xx
Fragment pokoju Vanessy: