wtorek, 24 grudnia 2013

Wszystkiego Najlepszego!!



Życzę wam
Wesołych, spokojnych, radosnych
i rodzinnych świąt,
a za tydzień
ZAJEBISTEGO
i
NIEZAPAMIĘTANEGO
sylwestra!

Mam nadzieję, że święta wam się udadzą i będziecie czekać na nowe rozdziały z większą cierpliwością 
Całuski xx

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 8

Kolejny początek trudnego dnia. Od pocałunku z Liamem mam mętlik w głowie. Tak, jak napisałam wczoraj w pamiętniku, wydaje mi się, że coś do niego czuję, jednak nie wiem czy on to odwzajemnia. Była już taka sytuacja, że powiedział mi komplement, a później się nie odzywał. Mam nadzieję, że tym razem tak nie będzie...
Postanowiłam zapisać swoje przemyślenia w pamiętniku. Przesunęłam się na kraniec łóżka i zajrzałam pod nie, jednak nic tam nie znalazłam. Zaczęłam panikować. Nikt nie może tego przeczytać. Usiadłam na łóżku i zaczęłam analizować, kto mógł go zabrać... Jedyną osobą, która wiedziała, gdzie go chowam i, że w ogóle mam coś takiego jest... Louis! Już miałam wstać, gdy usłyszałam wrzask mojego brata:
- Liam!! Zabije cię!!!
Zdenerwowana zerwałam się z łóżka i pobiegłam do pokoju mojego brata.
- Louis? Co się dzieje? - zapytałam wchodząc do jego pokoju z nadzieją, że pamiętnik nie trafił w jego ręce.
Nawet nie wiecie jak bardzo się myliłam. Myślałam, że nie jest w stanie mi tego zrobić... A jednak. Tak jak się tego obawiałam Louis trzymał go w ręce i gdy mnie zobaczył usiłował schować go za plecami.
- Louis? Powiedz mi, że tego nie zrobiłeś – złość się we mnie gotowała.
- Wyjdź stąd – powiedział proszącym głosem.
- Czytałeś mój pamiętnik? - zapytałam wciąż jeszcze spokojna. Nie odpowiedział. - Czy czytałeś mój pamiętnik?!
- Tak, okej? Czytałem! - rzucił wściekły.
- Nie wierze... - coś we mnie wybuchło. - Jak mogłeś! Czy ty masz rozum?! Jak mogłeś mi to zrobić?!
- Vanessa, proszę cię, uspokój się...
- Jak mam się uspokoić?! Przeczytałeś mój pamiętnik! Szczerze? Spodziewałabym się tego po wszystkich, ale nie po tobie! Jesteś egoistyczną świnią! Nienawidzę cię!
- Vanessa proszę cię, wyjdź...
- Nie! Masz mi go w tej chwili oddać i zapomnieć o wszystkim co przeczytałeś!
- Proszę cię, wyjdź. Nie chcę teraz z tobą o tym rozmawiać.
- Nie! Masz to zrobić teraz! To mój pamiętnik! - pisnęłam.
- Co się stało? - do pokoju wpadł Harry.
- Weź ją stąd zabierz i zawołaj Liama. Muszę z nim porozmawiać – odpowiedział mu Louis.
- Nie! On ma mój pamiętnik! - krzyknęłam i spróbowałam mu go zabrać.
- Louis, oddaj jej pamiętnik – odpowiedział spokojnie Hazza.
- Ty nic nie rozumiesz? Obiecał! Nie można tego zignorować, a to jest dowód! - zaczął się wydzierać, broniąc się.
Przyznam, że powoli coś mi świtało.
- To ty nic nie rozumiesz. To jest jej własność i jego życie. Mogą robić co chcą i ty nie możesz nic z tym zrobić. Odpuść.
- Owszem, mogę i dobrze o tym wiesz – burknął.
- Oddaj jej ten pamiętnik – odezwał się.
Kiedy Louis nie zareagował, chłopak podszedł do niego i bez problemu zabrał mu moją własność, i mi ją oddał.
- Teraz idź do siebie. Muszę z nim pogadać.
- Nie! Muszę pogadać z Liamem! To się nie może powtórzyć!
Ruszyłam w stronę drzwi i gdy już miałam wyjść, usłyszałam jeszcze słowa Harrego.
- To był tylko pocałunek. Nic się nie stało...
Tylko pocałunek... Czyli o to chodzi. O pocałunek. W jednym Harry się pomylił. To nie był tylko pocałunek... przynajmniej nie dla mnie.
Wróciłam do swojego pokoju i zaczęłam rozmyślać o co chodzi. Louis jest zły, ponieważ całowałam się z Liamem... Czy to dlatego Liam mnie unikał? Bo wiedział, że Louis nie będzie z tego zadowolony? Czy coś mu powiedział? Tak czy siak, nie chcę by chłopaki się przeze mnie kłócili, z drugiej strony chciałabym być z Liamem, jeśli oczywiście on tego chce... Co mam zrobić? Chyba będę musiała się poświęcić. I tak będę tu tylko do końca wakacji, a One Direction będzie trwało dalej. To będzie najlepsze wyjście. Muszę iść do Payne'a i z nim pogadać. Wstałam z łóżka i poszłam do jego pokoju. Po drodze dało się usłyszeć, że Louis wciąż rozmawia z Hazzą, to dobrze. Może uda mi się to jakoś załagodzić. Zapukałam w drzwi i gdy usłyszałam zza nich proszę, weszłam do środka. Gdy tylko przekroczyłam próg, zobaczyłam Liama siedzącego na łóżku z laptopem na kolanach. Napomknę, że chłopak jest bez koszulki, co od razu mnie rozproszyło. Rozczochrane kasztanowe włosy... piękne brązowe oczy... pełne malinowe usta... idealne rysy twarzy... dobrze ukształtowane ramiona... ABS... Ahhhh....
- Cześć – z zamyśleń wyrwał mnie jego głęboki głos. Czy można być bardziej idealnym?
- H-hej – zająknęłam się. Muszę się ogarnąć.
- Co cię tu sprowadza? - odłożył swój komputer na łóżko i poklepał miejsce obok siebie.
Usiadłam gdzie wskazał i oddałam mu uśmiech, który odkąd weszłam mi posyłał. Wzięłam głęboki oddech by uspokoić głos.
- Louis się do ciebie wybiera i nie jest w dobrym humorze. Ja nie chcę żeby wasz zespół się rozpadł przez wasze kłótnie, więc lepiej będzie jak to wszystko się teraz zakończy, choć jak dla mnie nie będzie to za łatwe, ale dla ciebie pewnie tak i możesz mieć pewność, że jakoś sobie poradzę, więc... - nawijałam jak najęta, dopóki Liam nie przyłożył mi palca do ust, uciszając mnie.
- Ej, spokojnie. Z tego wszystkiego co powiedziałaś, zrozumiałem tylko tyle, że Louis tu idzie, że nie chcesz żebyśmy się kłócili i, że chcesz coś zakończyć... Powiedź mi wszystko jeszcze raz, ale wolniej – podkreślił ostatnie słowo i zdjął palec z moich warg.
- Louis chce się z tobą rozmówić, bo dowiedział się o... o wczoraj – skrzywiłam się. - Słuchaj, ja nie pozwolę byście się przeze mnie kłócili, więc zapomnijmy o tym co się stało, a Louisowi wciśniemy jakiś kit, że to mi się przyśniło czy coś...
- Poczekaj – przerwał mi. - Louis się dowiedział? Jak? - zapytał zaskoczony.
- Bo ja... Przeczytał o tym w moim pamiętniku. Przepraszam, ja... Nie wiedziałam, że będzie zdolny by przejrzeć mój pamiętnik.
- Tak mi przy... - chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu huk drzwi.
Oboje domyśliliśmy się, że to Louis, który pewnie za chwilę tu wejdzie. Liam nagle uśmiechnął się do mnie jakby coś wymyślił. Wziął z powrotem laptopa na kolana i zaczął coś w nim pisać. Gdy skończył, odwrócił w moją stronę urządzenie. Zobaczyłam otwartego Worda, w którym Liam napisał do mnie wiadomość:
Nie chcę tego tak zakończyć, a wiem, że Louis łatwo nie odpuści.
Dlatego udawajmy, że się kłócimy i to co się stało było pomyłką.
Proszę, nie bierz do siebie żadnego słowa jakie powiem.
A co do nas... porozmawiamy o tym później.”
Przytaknęłam, że się zgadzam i wstałam z łóżka, tak jak i Liam. Czas zacząć scenkę.
- Jak mogłaś być tak głupia?! - krzyknął, ale po jego minie było widać, że nie jest z tego zadowolony. - On mnie przez ciebie zabije!
- A to moja wina?! - usłyszeliśmy jak kroki, które jeszcze sekundę temu było słychać, ucichły. Plan działa. - Trzeba było mnie nie całować!
- Chciałem po prostu coś sprawdzić. Nie musiałaś od razu pisać o tym w pamiętniku!
- Skąd mogłam wiedzieć, że on to przeczyta? To w końcu pamiętnik, zeszyt do spisywania SEKRETÓW! - podkreśliłam, żeby Louis poczuł się podle. Wiem, że podsłuchuje, w końcu to mój brat...
- To i tak cię nie usprawiedliwia! Poza tym, pewnie musiałaś coś tam jeszcze napisać, skoro jest zły!
- Może i coś napisałam, ale to wcale nie oznacza, że tak myślę. Jeszcze wczoraj wydawało mi się to fajne, ale teraz... żałuję – przyciszyłam głos by być bardziej realistyczną.
- Serio? Poczułaś coś? - zapytał zaskoczony i na serio, i na niby.
- Nie, nic nie poczułam. Więc nie ma problemu – stwierdziłam.
- Chyba jednak jest – zauważył. - Okłamałaś mnie.
- Nie okłamałam cię! - podniosłam głos.
- Okłamałaś. Musiałaś poczuć coś ważnego, inaczej nie zapisałabyś tego w pamiętniku.
- A nawet jeśli to co? - poddałam się.
- To, że musisz o tym zapomnieć. Louis mnie zabije, a poza tym ja nic nie poczułem.
- Myślisz, że tak łatwo o tym zapomnieć?
- To już nie mój problem. Nigdy nie będziemy razem, a teraz skoro to sobie wyjaśniliśmy, wyjdź stąd. Już wiele zrobiłaś, a nie chcę by Louis sobie coś ubzdurał i tak już muszę mu dużo wyjaśnić.
- Jesteś dupkiem! - krzyknęłam i wymusiłam łzy.
Kiedy wychodziłam z pokoju Liama, zobaczyłam Louisa pod drzwiami. Czyli nasz plan zadziałał, wszystko słyszał.
- Jest twój – warknęłam.
- Vanessa... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Chcę być sama – wypłakałam i pobiegłam do swojego pokoju.
Chwilę po dotarciu do pokoju, dostałam esemesa.
Nieznany: Wszystko okej? Mam nadzieję, że te łzy były udawane. Liam x
Od razu zapisałam jego numer i odpisałam by się nie martwił.
Ja: Wszystko dobrze. Nie martw się, tylko udawałam. Louis nam uwierzył x
Liam: Cieszę się :) Lepiej będzie jeśli dzisiaj będziemy udawać, że jesteśmy skłóceni :( Porozmawiamy o tym co się stało jutro xx
Po odczytaniu tej wiadomości jednocześnie się zasmuciłam, ale również ucieszyłam. Chyba mu zależy...


Hej :)
Dawno nic tu nie dodawałam, w sumie tak jak i na drugim blogu... Pewnie już po raz enty chciałabym was PRZEPROSIĆ, ale jak już wspominałam, nie mam teraz za bardzo czasu by pisać. Nie ma dnia bez sprawdzianu, kartkówki czy odpytywania... Przez tą naukę nie mam na nic czasu. Liczę, że mi to wybaczycie i będziecie przy mnie dzielnie trwać dopóki sytuacja się nie uspokoi. W przerwie świątecznej postaram się napisać trochę rozdziałów do przodu by częściej dodawać, ale do tej pory musicie się zadowolić tym jak jest.
Liczę, że rozdział się wam spodobał i, że mnie nie zawiedziecie. Pozdrawiam wszystkich i życzę powodzenia w nauce.
PROSZĘ, JEŚLI TO CZYTASZ, SKOMENTUJ – TO DLA MNIE WIELE ZNACZY.
Całuję xx

Kontakt:
TT: @Love_Paula1D

GG: 7534371
(informuję o rozdziałach oraz odpowiadam na pytania)

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 7

To już się robi chore. Przez tego kretyna zaczęłam się gubić. Bo czy to jest normalne? Zastanawiam się nad tym od jakiegoś czasu i nic, zero, nul. Jak mam to zinterpretować? To całe jego zachowanie? Najpierw jest super, świetnie, potem mnie olewa, a jeszcze później znów wydaje się, że jest super. Co stało się tym razem? Jeszcze przedwczoraj w ogóle mnie nie zauważał, a wczoraj zaczął nagle się mną interesować. O co mu może chodzić? Ma jakieś rozdwojenie jaźni, czy co? Już nawet nie wiem jak mam się zachowywać w jego towarzystwie... Jak on się będzie zachowywał w moim? Dzisiaj znów nie będzie się do mnie odzywał, czy może znów będzie super, świetnie jak na początku? Tyle pytań, zero odpowiedzi. No może jest jedna. To zdecydowanie nie jest normalne.
Kiedy spojrzałam na zegarek, wskazywał godzinę 8. No pięknie, przez tego faceta z rozdwojoną jaźnią, nie śpię już 3 godziny i tylko o nim rozmyślam. To także nie jest normalne...
Zdecydowałam, że nie będę tu tak dłużej siedzieć i zejdę na dół. Reszta pewnie wciąż śpi. Wstałam, więc z łóżka, wzięłam swój szlafroczek, by Louis się nie czepiał, i zeszłam na dół. Jakież było moje zdziwienie, gdy w kuchni zastałam Liama. No to zaraz się dowiemy jak dziś stoją rzeczy.
Niepewnym krokiem weszłam do kuchni i od razu podeszłam do lodówki, która niestety wydała słynny dźwięk uderzania butelek o siebie, który poinformował Liama, że nie jest sam.
- Cześć, jak się spało? - zagadnął.
Czyli się do mnie odzywa... Może nie ubiegajmy faktów. To może być zwyczajna grzeczność.
- Hej, dobrze – odpowiedziałam niepewnie.
- Jesteś głodna? - czy mi się wydaje, czy próbuje podtrzymać rozmowę?
- Jasne – rzuciłam wyciągając z lodówki dzbanek z sokiem pomarańczowym.
- Mogą być naleśniki? - odwróciłam się w jego stronę i dostrzegłam, że się mi przygląda oraz posyła przyjazny uśmiech.
- Okej – również się uśmiechnęłam i wyciągnęłam z szafki czystą szklankę. - Chcesz soku?
- Z chęcią – pokiwał głową i z powrotem wrócił do smażenia naleśników.
Sięgnęłam po jeszcze jedną szklankę, napełniłam obie sokiem i postawiłam na barku w kuchni. Zastanawiam się, po co chłopakom jadalnia, skoro i tak najczęściej jedzą w kuchni, ale to teraz najmniej istotne. Usiadłam do stołu, wzięłam łyk zimnego napoju i przyglądałam się jak Liam szwenda się po kuchni. Przyznam, że to niezły widok... Nie!
- Proszę, to dla ciebie – podszedł do mnie chłopak z talerzem pełnym naleśników w ręce. - Chcesz coś do nich? Jakiś dżem, syrop klonowy, polewę..? Mamy wszystko.
- Syrop klonowy poproszę – posłałam mu uśmiech, który oczywiście odwzajemnił.
- Już się robi – podszedł do lodówki i z drzwiczek wziął to o co go prosiłam. - Proszę.
- Dzięki – wzięłam go od niego i polałam naleśniki syropem. Kocham go.
- Jak się wczoraj bieg... - zaczął, ale przerwał gdy do kuchni wszedł mój brat i pozostała trójka.
- Hej siostra, wyspałaś się? - odezwał się mój brat obserwując Liama po czym usiadł obok mnie. - Mmm... Naleśniki. Liaś, też mogę takie dostać?
- Tia – rzucił mu brunet i wrócił do smażenia.
- Mi też możesz – rzucili jednocześnie Niall, Zayn i Harry, po czym wybuchli śmiechem dosiadając się do mnie i Louisa.
- No więc? - ponowił próbę mój brat.
- Tak, to pewnie zasługa biegania. Spałam jak kamień – wymusiłam uśmiech. Co znów się stało? Nie dość, że Li przerwał w połowie pytania, to jeszcze po wejściu chłopaków, zrobił się jakiś naburmuszony. Coś przegapiłam?
- Tak, z pewnością. To wyjaśnia twoje wory pod oczami – zaśmiał się.
- Wydaje ci się – westchnęłam i szybko przetarłam oczy. Serio mam wory pod oczami?
- Niech ci będzie. Ale może następnym razem wcześniej się połóż, a nie ślęczysz po nocach.
- Poszłam spać zaraz po bieganiu, dla twojej wiadomości. Po prostu się wcześnie obudziłam.
- Może spacer na świeżym powietrzu ci pomorze? - rzucił Harry. - Moglibyśmy się gdzieś wszyscy razem przejść po południu.
- Świetny pomysł – przytaknął Zayn.
- Możemy iść zaraz po naszych próbach – dodał Niall.
- O której je macie? - wtrąciłam się do rozmowy.
- Liam? - zapytał Harry.
- O 12. Powinniśmy skończyć coś około czwartej – odpowiedział podając chłopakom naleśniki i dosiadając się do nas ze swoim talerzem.
- Spoko. Będę miała caaały dom dla siebie przez 4 godziny. Mi pasuje – uśmiechnęłam się.
- Nop, jedziesz z nami – posłał mi uśmiech Lou.
- Serio?! Po co? Mogę sobie zostać w domu i odpocząć lub no nie wiem, poćwiczyć, pooglądać tv... Muszę?
- Tak, nie zostawię cię tu samej na 4 godziny, a nikt nie może z tobą zostać, więc jedziesz z nami – wzruszył ramionami. Ta, na pewno nie jest mu przykro.
- Ej, będzie fajnie – odezwał się Zayn. - Na naszych próbach jest masa śmiechu, jak będziesz chciała to znajdziesz też jakiś kącik dla siebie by porobić to co chciałaś w domu... No i najważniejsze jest to, że będziesz miała tam mnie – wyszczerzył się najbardziej jak mógł.
- Chciał powiedzieć 'nas' – poprawił kolegę Niall. - W sensie wszystkich.
- Serio, nie musicie mnie przekonywać. Nie mam innego wyboru, prawda Lou? Klamka zapadła? - spojrzałam na mojego braciszka. Zawsze musi robić mi nazłość... Niestety jest w tym najlepszy.
- Masz całkowitą rację, siostrzyczko. Klamka zapadła – posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Więc o której wyjeżdżamy? - zapytałam poddana.
- O 11 przyjedzie samochód – odezwał się Liam.

Tak jak było ustalone, o 11 przyjechał po nas samochód i zabrał nas na O2 Arenę, gdzie miała się odbyć próba. Naprawdę nie mam zielonego pojęcia o co chodzi, ale zdecydowanie wszystkie plotki na temat wyglądania prób One Direction są prawdziwe. Kiedy tylko weszli na scenę, dostali niesamowitej szajby. Wygłupiali się w każdy możliwy sposób, a wszyscy, którzy z nami byli, czyli trenerka wokalu, stylistka, dźwiękowcy, ochrona, jedynie przewracali na to oczami. Ale muszę przyznać, że to całkiem zabawne. Wszyscy biorą tą próbę na poważnie, a oni się wydurniają, bawią. Na tym to polega. Na zabawie. Mogłabym tak siedzieć cały czas i patrzeć jak się bawią, gdyby nie to, że uwzięli się na mnie i próbują zrobić mi psikusa. Z tego też powodu jestem zmuszona siedzieć zamknięta w garderobie, modląc się by tu nie przyszli. Jest to jednak także plus. Tak jak mówił Zayn, mam w tej chwili czas dla siebie, tylko szkoda, że nie mam co robić. Jedyną rzeczą, która mi pozostaje jest oglądanie jakiegoś filmu na tablecie, który dostałam od Louisa. Te jego prezenty mnie wkurzają, ale z drugiej strony... kto by narzekał? Mam bogatego brata, który niemiłosiernie stara się mnie rozpieścić. Może to jakiś jego sposób na podlizanie mi się lub wynagrodzenie wczorajszych słów? Albo jedno i drugie.

- Dobra, na dziś to już koniec – odezwała się trenerka wokalu. - Świetna robota chłopaki.
Taa, nareszcie. Po dwugodzinnym seansie filmowym, wróciłam z powrotem na widownię by popatrzeć na chłopaków. Przyznam, że było całkiem fajnie. Ich muzyka jest bardzo rytmiczna, więc mogłam sobie trochę potańczyć, co z pewnością dobrze mi zrobiło. Taniec to moje lekarstwo na wszelkie smutki.
- Dzięki trenerze – odkrzyknęli zgodnie i zaczęli się śmiać.
- Jak się bawiłaś? – od razu podszedł do mnie Zayn.
- Całkiem fajnie. Jesteście genialni – uśmiechnęłam się do nich. - Jeszcze nigdy nie byłam na waszym koncercie na żywo.
- Trzeba będzie to naprawić – odezwał się Harry.
- Widziałem jak tańczyłaś – patrzył na mnie z podziwem Liam. - Jesteś niezła.
- Dzięki – zarumieniłam się lekko. Komplement? Od Liam? To coś nowego odkąd raz się odzywa, a raz nie.
- Co powiecie na zmianę planów? - zaproponował Niall. - Może pójdziemy coś przekąsić, a potem wybierzemy się do Thorpe Park?
- Okey – zgodziliśmy się i ruszyliśmy do pizzerii, bo ten posiłek wygrał głosowanie.
Kiedy każdy się najadł, no prawie każdy, bo Niall nigdy nie jest najedzony, udaliśmy się do lunaparku. Miałam wielką nadzieję, że chłopaki nie zdecydują się na przejażdżkę kolejką górską lub inną atrakcję, która znajduje się wysoko nad ziemią, jednak się pomyliłam...
- Idziemy na Rollercoaster? - zaproponował Zayn.
- A może na początek coś spokojniejszego? Wiecie co? Może chodźmy do Domu Strachu lub do czegoś podobnego... - próbowałam odwlec to najbardziej jak to możliwe.
- Okej, to może pójdziemy na jakąś karuzele? - podłapał Niall.
- Mogę wybrać? - zapytałam.
Nie chcę by wybrali jakąś, która się podnosi do góry. Dziwi mnie, że Louis o tym nie pomyślał. On doskonale wie, że mam lęk wysokości, a także wie jako jedyny z tej paczki.
- Czemu by nie – uśmiechnął się Harry.
Mam wrażenie, że przejrzał mnie na wylot i wie o wszystkim. O Liamie, o lękach i ogólnie o całym moim życiu, tylko skąd? Wątpię żeby Louis trąbił na prawo i lewo o mnie, i o moim życiu. Może jednak mi się zdaje? Chyba zaczynam mieć paranoję.
- Chodźmy tam – wskazałam ręką na jakąś niegroźnie wyglądającą atrakcję.
Chłopaki przystali na mój wybór i już po chwili jeździliśmy na tak zwanej „Fali”. Co prawda unosiliśmy się trochę do góry, ale dało się to jakoś znieść.
Przez jakąś godzinę starałam się jak mogłam, by odwrócić uwagę One Direction od różnorakich kolejek, jednak jak to bywa często w parkach rozrywki, większość atrakcji wznosi się w górę. Tak, więc poległam. Gdy tylko zwiedziliśmy wszystkie przyziemne atrakcje, nadszedł czas na nieuniknione.
- To może teraz pójdziemy na kolejkę górską? - po raz setny już tego dnia zaproponował Zayn.
- Okej – zgodziła się reszta, na co ja się skrzywiłam.
Tak czy siak zostałam przegłosowana. Gdy stanęliśmy w kolejne, stwierdziłam, że muszę zaryzykować i wyjawić prawdę... lub jej część. Wspominałam kiedyś, że nie chcę by ludziewiedzieli, że mam lęk wysokości? Trochę wstydzę się tego faktu...
- Wiecie co? Wy idźcie na kolejkę, a ja w tym czasie przejdę się po parku – odezwałam się, gdy zwrócili na mnie uwagę.
- Co? Dlaczego? - dopytywał Niall.
- Bo ja... No ten... Yyy... Nie lubię... kolejek? - rzuciłam niepewnie i spojrzałam na Louisa, który wydawał się sobie o czymś przypomnieć.
- Jasne, zapomniałem, sorry – posłał mi nieśmiały uśmiech.
- Zostanę z nią – po raz pierwszy odezwał się Liam. - W ten sposób będzie was parzyście no i Vanessa nie zostanie sama.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł – posłał mu dziwne spojrzenie Lou.
- Daj spokój, z Liamem będzie bezpieczna, dzięki czemu nie będziesz się o nią martwił przez całą przejażdżkę – wstawił się za brunetem Harry.
Przez chwilę lokers i mój brat toczyli jakąś walkę na spojrzenia, którą chyba wygrał Hazza.
- Dobra – westchnął LouLou. - Idziemy na tą kolejkę.
Kiedy przyszła ich kolej, wsiedli do wagoniku i gdy już ruszali, mój braciszek posłał Liamowi ostrzegawcze spojrzenie. O co mu chodzi?
- To idziemy się przejść? - usłyszałam obok siebie głos Liama.
Spojrzałam na niego i dostrzegłam, że się uśmiecha.
- Jasne – również się uśmiechnęłam i ruszyliśmy ramię w ramie do parku.
- Jak się dziś bawiłaś? - zagaił rozmowę Li.
- Było super – posłałam mu uśmiech. - A jak ty się bawiłeś?
- Świetnie i wciąż tak jest – również się uśmiechnął i zapadła między nami kłopotliwa cisza.
Żadne z nas nie wiedziało co ma powiedzieć. Znaczy ja wiedziałam. Mam do niego tyle pytań, ale jakoś nie wydaje mi się, żeby to był odpowiedni czas na nie. Co jeśli go urażę, albo coś? Znów przestanie się do mnie odzywać? Mimo że wiem, iż nie będziemy razem, chciałabym żebyśmy się przynajmniej kolegowali. Liam jest ekstra chłopakiem, a ja nie zamierzam zmarnować tej znajomości.
Przez jakiś czas – który się nieubłaganie ciągnął – spacerowaliśmy nie zamieniając ze sobą ani słowa. Każde z nas było zajęte swoimi myślami. Przyznam, ze miałam ochotę dowiedzieć się o czym on tak zawzięcie myśli. Kiedy znaleźliśmy się dość daleko od lunaparku, Liam nagle się zatrzymał. Zaskoczona również się zatrzymałam i przyglądałam się mu zdziwiona.
- Coś się stało? - zapytałam zmartwiona.
- Nie, po prostu jest coś co od dawna chcę zrobić – odpowiedział zagadkowo i podszedł do mnie tak blisko, że prawie stykaliśmy się ciałami.
Stałam jak sparaliżowana i nie wiedziałam co się dzieje. Chłopak przyłożył rękę do mojego policzka i po chwili poczułam jego wargi na moich ustach. Wszystko działo się tak nagle, że dopiero po kilku sekundach oddałam pocałunek. W moim ciele od razu wybuchło stado motyli, które rozdzierało mi brzuch. Poczułam jak Liam przejeżdża językiem po mojej wardze prosząc o dostęp, który z chęcią mu dałam. Od razu zarzuciłam mu ręce na szyję, podczas gdy Li przeniósł swoje dłonie na moją talie, co spowodowało, że się do siebie przysunęliśmy. Pocałunek był bardzo zachłanny i gorący oraz przebił wszystkie moje oczekiwania.
- Vanessa? Liam? - dobiegł nas czyjś głos.
Od razu się od siebie odsunęliśmy na normalną „przyjacielską” odległość, a zza drzew wyszedł Louis wraz zresztą chłopaków.
- No nareszcie – odezwał się mój brat. - Co robiliście?
- Nic – odpowiedzieliśmy równo przybierając najbardziej niewinne miny.
- Spacerowaliśmy – dodałam i spojrzałam nieśmiało na Liama, który posłał mi triumfujący uśmiech.
Oddałam nieśmiały uśmiech i odwróciłam wzrok.
- Okej, musimy już iść – rzucił Harry.
Znów mam to dziwne wrażenie...
- Jeszcze nie – zaprzeczył Li. - Muszę coś zrobić... - ruszył szybko w stronę Thorpe Parku, a ja automatycznie poszłam za nim.
Chłopak podszedł do budek z nagrodami i wykupił sobie jedną grę, która polegała na zrzuceniu piłką wszystkich butelek. Kiedy już miał rzucić, dołączyła do nas reszta.
- Co, chcesz mieć pamiątkę? - rzucił zaczepnie Zayn. - I tak nie trafisz.
- Zamknij się – skarciłam go i patrzyłam jak Liam się skupia i rzuca piłeczką, która strąca wszystkie butelki.
- Gratulacje – zaśmiał się Louis. - A teraz możemy już iść?
Liam go olał i odebrał swoją nagrodę, którą był miś. Podszedł do mnie i wręczył mi go.
- To dla ciebie – uśmiechnął się. - Na pamiątkę dzisiejszego dnia.
- Dziękuję – oddałam uśmiech biorąc z jego rąk pluszaka. - Jest śliczny.
- Koniec już tej szopki – zdenerwował się Lou. - Idziemy – pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia, a wiedząc, że jest zły, pozwoliłam mu na to.
Ten miś od dziś będzie moim ulubionym i będzie mi przypominał o tym co stało się kilkanaście minut wcześniej. Mam cichą nadzieję, że od teraz wszystko się zmieni... Oczywiście o ile jemu spodobał się pocałunek. Bo ten miś nie jest formą miłego odrzucenia, prawda?



Hej :)
Cóż by tu powiedzieć na wstępie... Może przepraszam? Dawno nic tutaj nie dodawałam, nawet bardzo... Ale przyznam, że prawie codziennie otwierałam ten rozdział i zabierałam się za pisanie go, ale nie zawsze mi wychodziło. Jednak teraz się zawzięłam i w końcu go skończyłam.
Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy oraz, że mi wybaczycie długą nieobecność.
Liczę, że się wam spodoba i, że wyrazicie swoje zdanie w KOMENTARZACH.
Następny rozdział nie wiem kiedy się pojawi, ale na pewno nie będziecie musieli tak długo czekać.
No więc do usłyszenia za jakiś czas.
PS. PROSZĘ, KOMENTUJCIE. To dla mnie bardzo dużo znaczy.
PS2. Sorry za błędy jeśli jakieś są.
Całuję xx

Kontakt:
TT: @Love_Paula1D
GG: 7534371
(zostawiajcie swoje tt lub gg w komentarzach, to będę was informować o rozdziałach)

środa, 8 maja 2013

Rozdział 6

To tak bardzo boli... Czy zrobiłam coś źle? Od kilku dni Liam się do mnie nie odzywa i mnie unika. Jesteśmy przyjaciółmi i... chyba zaczęłam coś do niego czuć, a on zachowywał się tak, jakby to trochę odwzajemniał... A może mi się zdawało? W każdym bądź razie, co takiego się stało, że teraz odzywa się do mnie tylko wtedy, gdy jest to potrzebne. Poza tym zaczął spędzać więcej czasu w swoim pokoju lub poza domem. Nie znam go za dobrze, więc nie wiem, czy tak było wcześniej, ale... jakoś mi się nie wydaje.
Z westchnieniem wstałam z łóżka i poszłam do swojej garderoby. Stwierdziłam, że nie będę się jakoś specjalnie stroić, więc ubrałam ten komplet i związałam włosy, tak jak zwykle, na lewym ramieniu. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam na dół. Jak zwykle wszyscy byli na dole. Nie witając się z nikim, zgarnęłam bułkę ze stołu i usiadłam na jednym ze znajdujących się przy nim krześle.
- Żadnego „cześć”, albo tym podobnych? - czepnął się mnie Louis.
- Ta, hej – warknęłam. Nie byłam w dobrym nastroju.
- Okres masz, czy co? - zaśmiał się.
- Nie, wiesz? A nawet jeśli by tak było, to to nie twój interes! - podniosłam głos.
- Masz napięcie przedmiesiączkowe? - znów zażartował.
- Odwal się – syknęłam i wstałam z krzesła, chcąc wyjść z pomieszczenia.
Nie było mi to jednak dane, bo chłopak złapał mnie za rękę.
- Co się dzieje? - wydawał się być przejęty.
Kątem oka dostrzegłam, że Liam patrzył się w naszym kierunku i się przysłuchiwał. O co mu chodzi? Niech się określi!
- Nic – mruknęłam krzywiąc się.
- Przepraszam jeśli cię zdenerwowałem – zasmucił się.
- To nie twoja wina – westchnęłam.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Nie wydaje mi się bym chciała z Tobą o tym gadać – nałożyłam nacisk na słowo z Tobą.
- No, ej – złapał mnie za oba ramiona i zmusił do patrzenia na siebie. - Jestem twoim bratem... Możesz mi powiedzieć.
- Nie jestem pewna... - spuściłam głowę. - Mam mętlik w głowie.
- To powiedz o co chodzi. Może ci pomogę... Muszę jedynie wiedzieć o co chodzi – zauważył.
- Okej – westchnęłam. - Chodzi o...
- Nie tutaj! - przerwał mi. - Stół ma uszy – uśmiechnął się mając na myśli całą paczkę siedzącą przy stole.
- Idę do siebie – mruknął Liam i wyszedł z kuchni udając się ku schodom.
Westchnęłam głęboko i z powrotem spojrzałam na brata.
- Może u mnie? - zaproponowałam na co chłopak przytaknął i udaliśmy się do mojego pokoju.

Liam
 
To takie trudne uczucie... Za każdym razem gdy ją widzę, mam ochotę coś powiedzieć lub ją przytulić tak jak kiedyś, jednak nie mogę tego zrobić. To jest mega dołujące. Ona mi się podoba... Tak, Vanessa mi się podoba i... myślę, że zakochuję się w niej. To brzmi tak oklepanie, ale taka jest prawda. Dlatego też gdy tylko weszła dziś rano do kuchni, wiedziałem, że coś jest nie tak. Wszystko potwierdziło się gdy wydarła się na Louisa i serio, miałem ochotę go zamordować. Uratował się chyba tylko, tym, że zrozumiał, że coś jest nie tak. Jako, że zauważyli, że im się przyglądam, zdecydowałem, że pójdę na górę, bo tam z pewnością pójdą by na spokojnie porozmawiać. Schowałem się w swoim pokoju i wytężyłem słuch, by wiedzieć do którego pokoju wejdą. Muszę się dowiedzieć co się dzieje z Vanessą. Zbytnio mi na niej zależy.
Po 2 minutach usłyszałem czyjeś kroki na schodach i już po chwili zamykanie drzwi. Pokój Vanessy...
Po cichu wyszedłem z pokoju i zakradłem się pod drzwi od jej pokoju. Przyłożyłem ucho do drzwi, starając się być jak najciszej.
-
Dobra, teraz możesz mi powiedzieć co się dzieje
- zaczął Louis.
Prawdopodobnie siedzieli na łóżku.
-
Na prawdę nie wiem czy powinnam ci o tym mówić...
- Odpowiedziała mu dziewczyna. Chyba jest zdenerwowana... Na pewno jest.
-
Słuchaj, jestem twoim bratem i możesz mi powiedzieć wszystko. Chcę twojego dobra.

-
Właśnie o to chodzi - podniosła głos. - Jako mój brat, będziesz mi kazał o tym zapomnieć... Ja potrzebuję osoby bezstronnej... przyjaciela.
-
Jestem twoim przyjacielem. Zawsze patrzyłem na wszystko w obiektywny sposób.
-
Już udowodniłeś jak obiektywny jesteś...
- J
uż cię za to przepraszałem. Jesteś tu pod moją opieką i... To spowodowało, że poczułem potrzebę pilnowania cię i dbania o ciebie. Ale przezwyciężyłem to. Udowodnię ci to. Daj mi tylko szansę...
-
Boję się, że źle zareagujesz...
Czemu oni tak owijają w bawełnę? Muszę się dowiedzieć o co chodzi!
-
Będę bezstronny.

-
Chodzi o chłopaka - mruknęła ciszej.
Chłopaka?!
-
Chłopaka?! - powtórzył moje pytanie Lou. - Jak się nazywa? Ile ma lat? Chodzisz z nim? Zrobił ci coś?

-
Widzisz? Wiedziałam, że tak zareagujesz! - oburzyła się blondynka. Może go tylko sprawdzała....
-
Przepraszam - rzucił ze skruchą. - Więc... Chodzi o chłopaka?

-
Może - mruknęła obojętnie.
-
Kurcze, przeprosiłem! Powiedz o co chodzi! Nie wiedza mnie frustruje... Znam go?

-
Może... - a jednak! Czyli dobrze, że Louis zabronił mi z nią gadać. Przynajmniej nie popełniłem żadnego błędu i będę mniej cierpieć...
Już chciałem odejść, gdy usłyszałem jak Louis traci nad sobą kontrolę.
-
Kim on jest?! Mów! Mam już tego dosyć!
- wydzierał się.
-
Liam!
- wrzasnęła.
Już się przeraziłem, że mnie przyłapano. Wróciłem na swoje miejsce i usłyszałem cichy szept Vanessy.
-
Chodzi o Liama...

-
Co masz na myśli? - już z pewnością zaczął krążyć po pokoju.
-
Martwię się o niego, okej? - jej głos wrócił do normy. - Od kilku dni chodzi przygnębiony, zamyka się w swoim pokoju, nie odzywa się do mnie... Myślałam, że się przyjaźnimy...

-
Tak, zauważyłem - odparł szybko Louis. Doskonale wie czemu tak jest, w końcu to jego zasługa.
-
Wiesz może o co chodzi? Jesteś jego przyjacielem...

Chyba był...
-
Niestety nic nie wiem...
-
Szkoda... Chciałam z nim pogadać, ale mnie unika. Nie wiem co mam zrobić...
-
Dlaczego tak bardzo cię to interesuje? Może nie chce się z tobą przyjaźnić...
No jasne, że nie chcę. Chcę być kimś więcej!
-
Ja... nie wiem... Może masz rację.
-
Więc, zapomnisz o nim? - zapytał z nadzieją Lou.
-
Nie dam rady...
- mruknęła.
-
Dlaczego?!

-
Bo... On mi się podoba...
Zatkało mnie i chyba Louisa też. Nie spodziewałem się tego... To oznacza, że... Moje marzenie może się spełnić... Mogło.
-
Ja... Jak? Jak to możliwe? - jąkał się chłopak. - On jest od ciebie starszy!
-
To tylko 3 lata...
-
Prawie 4! Poza tym, nie znasz go!
-
Louis, jest twoim przyjacielem. Znasz go! Wiesz, że nie zrobi mi krzywdy. Serio, gdybym miała wybierać spośród całego zespołu, to kto twoim zdaniem byłby odpowiedni dla mnie?
-
Nikt! Są za starzy!
-
Harry tylko o 2 lata.
-
Uwierz... Harry się nie liczy. Nie jesteś w jego typie.
-
Jesteś okropny wiesz? Znasz Liama i wiesz do czego jest zdolny. Wolisz bym spotykała się z jakimś przypadkowym chłopakiem?
- Nie możesz być z Liamem!
- Dlaczego? Bo ty tak powiedziałeś? Jedyną przeszkodą jest to, że nie wiem co on do mnie czuje...
- Nie podobasz mu się.

Chyba wybuchnę!
-
Skąd wiesz?
- Po prostu wiem, okej?
- A może... Czy ty jesteś zazdrosny?
- Zazdrosny o Liama? Niby dlaczego tak sądzisz?
- Boisz się, że zabiorę ci kumpla.
- Nie! Nie będziesz z nim i koniec.
- Dlaczego?
- Bo tak powiedział, okej?! Powiedział, że go nie kręcisz! Dla niego jesteś tylko moją młodszą siostrą.

Jak on śmie tak kłamać!
-
Nie wierzę ci! - warknęła.
-
To lepiej uwierz! Harry się go pytał dlaczego tak dużo czasu spędzacie razem i powiedział, że możesz się w nim przez to zakochać. Liam powiedział, że to nie możliwe oraz że jesteś małolatą.
- Liam by tak nie powiedział
- głos Vanessy zaczął drżeć.
Na pewno bym czegoś takiego nie powiedział!
-
Mówił, że to prawda jesteś ładna, ale zbyt dziecinna. On szuka dziewczyny, z którą będzie mógł robić różne rzeczy, a nie takiej, którą ledwo będzie mógł dotknąć.

-
Liam taki nie jest... - jej głos się łamał.
Nie może mu uwierzyć.
-
Jego dziewczyna powinna być w stanie zaspokoić jego potrzeby bez zbędnych ceregieli, a nie być dziewczynką na którą musi czekać by była gotowa... On potrzebuje kobiety, nie dziecka.

-
Nie... - zaszlochała. - On nie...
-
Przykro mi, taka jest prawda - wyszeptał.
Że też nie czyje do siebie wstrętu, że tak okłamał siostrę i ta przez niego płacze.
-
Zostaw mnie samą...
- wyszeptała ledwo słyszalnym głosem.
-
Nie sądzę by...
- zaczął, ale mu przerwała.
-
Wyjdź. Chcę być sama...

-
Dobrze - westchnął. - Gdybyś czegoś potrzebowała, wołaj.
Podszedł do drzwi, a ja od razu wstałem na równe nogi i zacząłem się cofać w stronę swojego pokoju.
-
Przykro mi - rzucił i nacisnął klamkę, a ja szybko wbiegłem do pomieszczenia, w ramach możliwości jak najciszej.
Kiedy znalazłem się w pokoju, nie miałem zielonego pojęcia co mam ze sobą zrobić. Miliony myśli zaprzątały moją głowę. Po pierwsze, a zarazem najważniejsze, jest to, że jej się podobam! Nie sądziłem, że do tego dojdzie. Chyba się w niej zakochałem i... Serio nie sądziłem, że ona może czuć do mnie coś więcej. Niestety wtedy nasuwa się myśl o drugiej sprawie... Ona myśli, że jest dla mnie dzieckiem, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego... To powoduje, że są nikłe szanse, że będziemy razem... Chyba, że się postaram...
Wstałem z łóżka, na którym siedziałem, i udałem się do łazienki w zamiarze wzięcia prysznica. Muszę odgrywać pozory oraz zastanowić się co zrobić dalej...
Po chwili odprężenia, ubrałem się i jakby nic się nie stało, zszedłem na dół. Stwierdziłem, że nie mogę tak tego zostawić i postanowiłem zadziałać. Jeszcze nie mam konkretnego planu, ale liczę, że coś się wymyśli.
Kiedy wszedłem do salonu, zastałem tam wszystkich poza Vanessą. Może to i lepiej...
- Wow. Nareszcie zaszczyciłeś nas swoją obecnością - rzucił kąśliwie Zayn.
- Dawno z nami nie spędzałeś czasu... - dodał Niall.
- Pomyślmy dlaczego - spojrzałem na Louisa.
Wiem, że nic im nie powiedział... No chyba, że Harremu, ale to inna sprawa. Pewnie i tak, prędzej czy później, się dowiedzą. Prawdopodobnie jako pierwszy dowie się Zayn i to nawet od samego Louisa, ponieważ przystawia się do jego siostry. A może już wie i udaje, że wszystko jest w porządku?
- Co oglądamy? - zmienił temat Harry.
On wie...
- Jeśli o mnie chodzi, to bez różnicy. Nie chciało mi się siedzieć samemu w pokoju.
- To zaraz coś wymyślimy - uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
W odpowiedzi kiwnąłem głową i zająłem wolne miejsce na samym końcu kanapy. Miałem stąd dobry widok na Louisa, dzięki czemu mogę go dręczyć wzrokiem.
Jakiś film leciał w tle, ale zbytnio nie zwracałem na niego uwagi, z resztą nie tylko ja, bo Louis także wydawał się nieobecny. Może dręczą go wyrzuty... Powinny.
Nagle do pomieszczenia wpadła Vanessa, ubrana w ten zestaw. Jak zwykle wygląda cudnie.
- Wychodzę - rzuciła i chciała odejść w stronę drzwi, ale Louis ją zatrzymał.
- Gdzie, z kim i po co? - zadał jej pytania, uważnie się jej przyglądając.
- Do parku, sama, pobiegać.

- Po co? - zapytał Niall.
- Jak to po co? Muszę być w dobrej formie...
- Nie wydaje mi się byś była w złej... - puścił jej oczko Zayn.
To oznacza, że nie wie...
- Muszę trenować.
- Właśnie, zamierzasz jakoś ćwiczyć przez pobyt tutaj? - zapytał Louis.
Czy my o czymś nie wiemy?
- Głównie to myślałam o bieganiu i rozciąganiu się. Nic więcej...
- A może chcesz żebym cię gdzieś zapisał na czas kiedy tu będziesz?
- Nie ma potrzeby. Tak jak będę ćwiczyć, wystarczy. Chociaż... Może jakieś wypady do klubów...
- Nie sądzę – skrzywił się.
- O co chodzi? - nie mogłem już wytrzymać. - O czym wy mówicie?
- Nie powiedziałaś im? - zapytał Lou.
- Ja nie, ty też nie? - zapytała zaskoczona. Louis pokręcił głową.
- Jestem, można powiedzieć, tancerką – uśmiechnęła się.
- Serio? - zapytał zaskoczony Zayn.
- A co nie wyglądam? - zaśmiała się. Ma taki piękny śmiech... - Nie no, żartowałam.
- Jak styl trenujesz? - zapytałem, a Louis posłał mi groźne spojrzenie.
- Aktualnie Street Dance – uśmiechnęła się niepewnie.
- Serio? - wtrącił się Zayn. - Podobno to całkiem emocjonalny taniec... i erotyczny.
- Można tak powiedzieć – wywróciła oczami, a Zayn dostał po głowie od Louisa.
- Od jak dawna tańczysz? - zapytałem. Chciałem się czegoś o niej dowiedzieć oraz dać jej do zrozumienia, że mi zależy... bo zależy.
- Że Street Dance? - upewniła się, a ja pokiwałem głową. - Zaczęłam gdy miałam 13 lat – uśmiechnęła się.
- A wcześniej też tańczyłaś? - nie to żebym udawał, bardzo mnie interesuje to co dotyczy jej.
- Od małego trenowałam balet.
- Serio? - zapytał Niall wybałuszając oczy. - Dlaczego przestałaś?
- Przestałam jak miałam 11 lat, ponieważ nie dostałam się do przedstawienia.
- A to dlaczego? - odezwał się Harry, chyba po raz pierwszy.
- Byłam trochę przy niska i nie dość dobra – zasmuciła się.
- W balecie są określone wymagania – wyjaśnił Lou. - Podczas naboru do sztuki, Van była za niska i nie pasowała do oprawy oraz nie była wtedy jeszcze tak rozciągnięta...
- Jak to „tak rozciągnięta”? - podłapał Zayn.
- Po odejściu z baletu, zaczęłam uprawiać gimnastykę – przyznała speszona.
- Mówisz serio? - wymsknęło mi się.
- Tak – przytaknęła. - Kiedy się dowiedziałam, że nie jestem zbyt dobra, postanowiłam poćwiczyć, jednak coś innego. Dzięki gimnastyce trochę bardziej się rozciągnęłam i w sumie mogłabym wrócić do baletu, ale byłam już za stara.
- Van była nieziemska. Była na olimpiadzie gimnastycznej dla jej rocznika, jednak podczas występu dostała kontuzji i została zdyskwalifikowana. Potem już nie mogła wrócić.
- I wtedy zaczęłam trenować Street Dance – uśmiechnęła się.
- Jakiej kontuzji dostałaś? - zapytałem.
- Nic poważnego. Zwyczajne skręcenie kostki, jednak nawet tak drobna kontuzja może zniszczyć karierę, zwłaszcza w wieku jakim byłam. Obrzęk mógł się źle zagoić i groziło to nawet poważniejszymi uszczerbkami na zdrowiu jak na przykład paraliż.
- O boże! - zmartwił się Niall. - To bardzo dobrze, że zrezygnowałaś!
- Tak... zresztą nawet gdybym nie miała kontuzji, a przegrałabym olimpiadę, pewnie też bym zrezygnowała. Często się poddaję, jeśli coś nie idzie po mojej myśli.
- To nie dobrze. Zawsze trzeba dążyć do swoich celów, nie zważając na to ile razy się upadnie. Bez tego niczego się nie zyska – rzuciłem nim zorientowałem się, że to powiedziałem.
- Może i masz rację... Ale cieszę się, że odeszłam z baletu oraz skończyłam z gimnastyką. Dzięki temu robię teraz to co mnie kręci, tańczę – uśmiechnęła się.
- Mam pytanie – zacząłem. Wpadłem na pewien pomysł. - Ćwiczyłaś może na siłowni?
- Tak. Z reguły chodziłam raz w tygodniu, a czasami nawet 2 razy. Dzięki ćwiczeniom na siłowni wzrasta mi siła i robię się bardziej wytrzymała, mniej się męczę podczas tańca.
- Jeśli chcesz, to możesz ze mną chodzić, też zdarza mi się ćwiczyć.
- Nie wiem czy to dobry pomysł – odezwał się Tommo i zgromił mnie wzrokiem.
- Dzięki za propozycję, zastanowię się nad tym... - uśmiechnęła się do mnie, ale tak szczerze. - Dobra, idę pobiegać. Wrócę za jakąś godzinkę.
- Dobrze, tylko uważaj na siebie – ostrzegł ją Louis.
- Jasne braciszku – posłała mu buziaka w powietrzu i już chciała wyjść, gdy zatrzymał ją Harry.
- Poczekaj. Potrafisz zrobić szpagat? - zapytał.
- Na ziemi? Z zamkniętymi oczami i bez rozciągania – wystawiła mu język, po czym zaprezentowała swoje umiejętności.
- A sznurek? - poruszył śmiesznie brwiami Zayn. Igra z ogniem.
- Zarówno w powietrzu jak i na ziemi – odezwała się i zmieniła pozycję.
Przyznam, że mnie tym zaskoczyła... I nie tylko mnie.
- To wy się otrząśnijcie, a ja idę pobiegać. Pa – rzuciła i wyszła z domu, zostawiając nas z otwartymi ustami.
- Zapomnijcie – warknął Tomlinson i walnął Zayna i Nialla w głowy, a we mnie rzucił poduszką. - Nawet ty, kocie? - zwrócił się do Harrego i uszczypnął go w policzek.
- Nie moja wina, BooBear, że masz tak gorącą siostrę.
Louis rozdrażniony pokręcił głową i walnął Harrego w głowę, tak jak wcześniej Nialla i Zayna. Zaśmialiśmy się i wróciliśmy do oglądania filmu, który ani trochę nas nie interesował.


Heja :)
Dawno nic tu nie dodawałam, więc postanowiłam się spiąć i coś nabazgrać. Nie wiem czy jest to dobry rozdział, bo miałam straszny brak weny. Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko wam się spodoba i wybaczycie mi tak długą nieobecność.
Kolejny rozdział nie wiem kiedy się pojawi, ale mam nadzieję, że szybciej niż ten. Jeśli chodzi o Piama, to tam postaram się coś dodać w weekend, ale nie obiecuję.
Tak, więc czekam na wasze opinie, a no i przepraszam za błędy, jeśli są.
Całuski xx


Kontakt:
TT: @Love_Paula1D
GG: 7534371
(informuję o rozdziałach oraz odpowiadam na pytania)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 5

Kiedy budzik zadzwonił byłam strasznie niewyspana. Wieczorem, po umeblowaniu mojego pokoju zrobiliśmy sobie wspólny wieczór filmowy, no i trochę to trwało. Gdy już skończyliśmy było po północy, więc od razu zwinęłam się do siebie. Dodatkowo nim zasnęłam przeniosłam kilka swoich ciuchów do szafki przy łóżku. Tak, więc nie spałam za długo. Uznałam, że najlepiej będzie jeśli będę wstawała tak jak oni, ale to chyba nie jest dobry pomysł... Chociaż wolę wstawać wcześniej niż być budzoną w jakiś dziwny sposób...
Półprzytomna wstałam z łóżka, związałam włosy w luźny kucyk i zeszłam na dół do kuchni. Na wejściu zobaczyłam Louisa stojące tyłem do mnie przy lodówce oraz pozostałą czwórkę siedzącą przy stole.
- Louisku, zrób mi kawę – mruknęłam.
- Dobrze siostrzyczko – przytaknął nawet na mnie nie patrząc, podczas gdy chłopaki wlepiali we mnie swoje gały.
Nie wiem o co im chodzi... Postanowiłam się tym nie przejmować i zająć się szykowaniem śniadania. Zaczęłam zastanawiać się co mogę zjeść i uznałam, że nie jestem aż tak bardzo głodna. Otworzyłam szafkę, by sięgnąć po pudełko z płatkami. Jako, że półka leżała dość wysoko musiałam się nieźle wyciągnąć, co spowodowało, że moja bluzka poszła trochę do góry. Kiedy już zgarnęłam to co chciałam, usiadłam na blacie kuchennym i zaczęłam jeść płatki na sucho. Spojrzałam na chłopaków, a oni wciąż patrzyli się na mnie, nie zmieniając swoich póz ani o milimetr. Spojrzałam na brata, który właśnie odwrócił się w ich stronę i gdy zobaczył ich miny od razu spojrzał na mnie zaskoczony. Uśmiechnęłam się niewinnie, gdy na jego twarzy zaczęła malować się złość.
- Chcesz trochę? - zapytałam ziewając.
- Co ty masz na sobie? - zapytał olewając moje pytanie.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam swoją piżamę składającą się z szarej koszulki na ramiączka oraz krótkich spodenek.
- Wydaje mi się, że piżamę – wzruszyłam ramionami.
- To ma być piżama? Chyba sobie żartujesz – oburzył się.
O nie, będzie afera. Przy nich?
- Louis, ogarnij się, nie jesteśmy tu sami.
- No właśnie. Ze względu na to nie powinnaś się tak ubierać.
- Nam to nie przeszkadza... - odezwał się Harry przygryzając wargę.
- Nie odzywaj się i nie patrz tak na moją siostrę! - walnął go w głowę. - Vanessa, idź się przebrać, natychmiast.
- Nie jesteś moim ojcem – od razu się rozbudziłam.
- Masz rację, nie jestem, ale mieszkasz pod moim dachem i masz to zrobić, teraz.
- To nie tylko twój „dach”. Chłopakom nie przeszkadza, prawda? - zwróciłam się do oniemiałej czwórki.
- Tak – odpowiedzieli chórkiem i przytaknęli.
- Chłopaki! - warknął na nich, a oni od razu odwrócili ode mnie wzrok. - Vanessa, idź się przebrać, bo porozmawiamy inaczej...
- No to słucham – skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Jeśli nie pójdziesz na górę, zadzwonię do mamy – spiorunował mnie wzrokiem.
- Chyba sobie jaja robisz... - spojrzałam na niego, ale nie śmiał się. Jego wzrok był całkowicie poważny. - Nie ośmielisz się – szepnęłam.
Posłał mi spojrzenie mówiące „zdziwisz się”, po czym sięgnął po swój telefon i zaczął w nim szperać. Przyłożył telefon do ucha i poczekał chwile.
- Cześć mamo, co tam u ciebie? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
Patrzyłam na niego zdziwiona i pełna strachu. Wiem, że jeśli powie wszystko mamie, to będę musiała wracać do Doncaster, a... ja nie chcę wracać. Jestem tu zaledwie 3 dni? Nie... to zdecydowanie za wcześnie na powrót.
- Okej – syknęłam i wkurzona udałam się do swojego pokoju.
Zrezygnowana chwyciłam pierwszą lepszą bokserkę oraz spodnie dresowe i bieliznę i udałam się do łazienki by się przebrać. Ogarnięta usiadłam na łóżku i zaczęłam zastanawiać się, co mam teraz zrobić. Na pewno nie zejdę na dół. To jest pewne. Louis zrobił mi awanturę. W normalnych okolicznościach miałabym to gdzieś, ale nie tym razem. On mi zrobił awanturę przy nich! Przy swoich kumplach! Co on sobie wyobrażał? Jak ja im teraz spojrzę w oczy? No ludzie, mam tu spędzić całe wakacje! To zdecydowanie przegięcie.
Moje rozmyślenia przerwało delikatne pukanie do drzwi.
- Nie chcę z tobą gadać, Louis! Jestem zła! - warknęłam na tyle głośno, by mój brat usłyszał.
- Tyle, że to nie Louis – w uchylonych drzwiach dostrzegłam głowę uśmiechającego się Payne'a. - Mogę? - w odpowiedzi przytaknęłam głową, a on wszedł do pokoju i usiadł obok mnie. - Uznałem, że może będziesz chciała wypić swoją kawę oraz zjeść śniadanie tutaj.
Dopiero teraz dostrzegłam, że w rękach trzyma tacę, na której znajduje się mój kubek z kawą, miska pełna płatków, które jadłam na dole, obok stał dzbanuszek z mlekiem oraz cukiernica i łyżka oraz łyżeczka.
- Dziękuję – oddałam uśmiech i wzięłam od niego tacę, a następnie położyłam na łóżku.
Jakoś zrobiło się dziwnie. Liam był przy tym... totalna porażka...
- Nie przejmuj się Louisem – odezwał się brunet, jakby czytał mi w myślach.
- Liam, on mi zrobił przy was awanturę. Jak ja mam się nie przejmować?
- Przerabialiśmy to już kilka razy, on...
- Tak, wiem, martwi się o mnie – przerwałam mu. - Momentami żałuję, że tu przyjechałam...
- Nie mów tak! - podniósł lekko głos. - Bardzo się cieszymy, że przyjechałaś. Wnosisz do tego domu powiew świeżości...
- Świeżości? Skąd taki pomysł?
- No wiesz, jesteś piękną dziewczyną, przy której musimy się hamować. Twoja obecność sprawia, że jesteśmy bardziej wyrachowani.
- Czyli moja obecność was ogranicza...
- Skąd – zaprzeczył. - Do tej pory mieliśmy niesamowitą swobodę i nikt nie potrafił nas okiełznać, a ty pomagasz nam się uspokoić i wyzwolić te pozytywne emocje.
- Wow, ładnie to ująłeś, jednak nie uważam by to była moja zasługa...
- Ale jest – przysunął się bliżej mnie i spojrzał głęboko w oczy. - Jesteś mądra, radosna... masz w sobie tak dużo pozytywnej energii oraz jesteś śliczna. Kiedy tylko pojawiasz się w pomieszczeniu, wszyscy od razu tracimy rozumy i zapominamy o wszystkim, poza tobą...
- Liam... - mruknęłam cichutko, gdy ten zaczął zbliżać do mnie swoją twarz.
W momencie gdy nasze usta miały się złączyć, ktoś zapukał do pokoju. Przerażona odskoczyłam od Liama i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, drzwi uchyliły się i pojawiła się w nich głowa moje braciszka.
- Liam, musimy pogadać – powiedział bardzo poważnym tonem. - Teraz – dodał groźnie.
Liam nie spuszczając ze mnie wzroku, przytaknął mu i wstał z łóżka. Posłał mi lekki uśmiech, po czym opuścił mój pokój. W lekkim szoku, położyłam się na łóżko i zaczęłam analizować co tu się przed chwilą wydarzyło. Liam uważa, że jestem śliczna! Powiedział, że jestem mądra oraz napełniona pozytywną energią... Ale czy to oznacza, że mu się podobam?

Liam
 
Podążyłem za Louisem do jego pokoju. Że też musiał wybrać sobie taki moment na wparowanie do pokoju. Gdyby przyszedł chwilę później, możliwe, że w końcu byśmy się pocałowali, co mam ochotę zrobić odkąd zamieniłem z nią kilka słów. Vanessa jest niesamowita, ale wiem, że to nie ma sensu. Nie będziemy mogli być razem... Ona na pewno nic do mnie nie czuje. Czemu Louis nie przyszedł chwilę wcześniej? Może nie powiedziałbym tych kilka słów za dużo.
Louis zamknął za nami drzwi, po czym zgromił mnie wzrokiem.
- W co ty pogrywasz, co? - zapytał z wyrzutem.
- Ale o czym ty mówisz? - odpowiedziałem pytaniem zupełnie zbity z tropu.
- Doskonale wiesz co. Czy ty nie masz żadnych zasad? Siostra kumpla, to świętość!
- Co?
- Masz zostawić Vanesse w spokoju, jasne? Ona ma 16 lat, a ty prawie 20! Nie sądziłem, że akurat ty będziesz do tego zdolny...
- Louis, ja nic nie zrobiłem... - zacząłem się bronić.
- Ale chciałeś. Mącisz jej w głowie... Nie chcę żeby później cierpiała, dlatego zabraniam ci się do niej zbliżać, a tym bardziej bym sam na sam.
- Ona mi się podoba – wyznałem. Sądziłem, że może to zmiękczy jego serce.
- Nie pieprz głupot! Masz ją zostawić w spokoju! - warknął.
- Nie zabronisz mi! Nie masz takiego prawa – nie wytrzymałem.
- Okej – mruknął i wyciągnął telefon z kieszeni, po czym zaczął w nim szperać.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałem zbity z pantałyku.
- Masz rację, nie mogę ci zabronić, ale Paul może – przyłożył słuchawkę do ucha.
- Nie dam się nabrać... - pokręciłem rozdrażniony głową.
- Hej Paul, nie przeszkadzam? - odezwał się do telefonu nie spuszczając ze mnie wzroku. - To dobrze. Słuchaj, jest taka sprawa. Liam przystawia się do mojej siostry. Możesz coś z tym zrobić?... To moja siostra! Ona ma 16 lat!... Na to wygląda – prychnął. - Pogadasz z nim?... Okej, już ci go daję – wyciągnął do mnie rękę. - Paul do ciebie.
- Nie udawaj – wywróciłem oczami i wziąłem od niego słuchawkę. - Paul?
- Liam, czy cię posrało?! Co ty odwalasz? - usłyszałem głos managera.
- Mam prawo spotykać się z kim chcę...
- Ona jest siostrą Louisa!! I jest od ciebie o 4 lata młodsza!
- I co z tego? Jest jego siostrą, a nie moją, a ja nie jestem z nim spokrewniony. A wiek to tylko liczba.
- Zgadzam się, ale ona jest niepełnoletnia. Jeśli ją tkniesz, to może to być gwałt, nie rozumiesz? Poza tym kiedy prasa dowie się, że chodzisz z siostrą swojego kumpla, wybuchnie skandal, a jest on nam nie potrzebny.
- Wyolbrzymiasz. Nie zrobię jej przecież krzywdy...
- Nawet jeśli Louis, ani jego rodzina, nie doniosą na ciebie, to media się tym zajmą. Możesz pójść za to siedzieć nawet jeśli nikt nie będzie miał nic przeciwko. Niech to do ciebie dotrze!
- Media się nie muszą dowiedzieć... To może zostać naszą tajemnicą.
- Nie! Zawsze wszystko wychodzi na jaw. Masz ją zostawić w spokoju, albo uznamy, że złamałeś zasady umowy!
- Nie zrobisz mi tego! - warknąłem.
- Nie pozostawiasz mi innego wyboru. Ja może i bym ci to odpuścił, bo cię dobrze znam, ale wiesz jaka jest reszta. Cały Modest nigdy się ze mną nie zgadza... Masz ją zostawić w spokoju. Louis doniesie mi o każdym twoim posunięciu.
- A co jeśli to ona zrobi pierwszy krok?
- Módl się by tego nie zrobiła – rzucił i się rozłączył.
Roztargniony rzuciłem telefonem w Louisa i wyszedłem z pokoju. Nie sądziłem, że tak to się może skończyć. Do tej pory sądziłem, że nie będziemy razem z powodu nieodwzajemnionych uczuć, a teraz grozi mi więzienie i kara zawarta w umowie... Mam przekichane.
W drodze do swojego pokoju napotkałem Vanesse. No pięknie.
- Liam, pomożesz mi z tymi ciuchami? Sama ich raczej nie dam rady udźwignąć oraz zejdzie mi się pewnie samej aż do późnego wieczora.
- Ja... - mruknąłem zastanawiając się co powiedzieć. Spojrzałem za nią i zobaczyłem srogą twarz Louisa kiwającego głową na nie. - Nie mogę. Coś pilnego mi wypadło. Przepraszam – spuściłem głowę i wszedłem do swojego pokoju.
- Spoko, rozumiem – usłyszałem jeszcze jej smutny głos.
Z westchnieniem walnąłem się na wyro i pogrążyłem się w myślach, jak to teraz rozegrać.

Vanessa

Nie powiem, zrobiło mi się smutno, gdy Liam powiedział, że mi nie pomoże. Rzecz jasna nie winię go za to. Z mętną miną udałam się do pokoju na końcu korytarza gdzie są moje rzeczy. Wyjęłam wszystko z szafy i zaczęłam pakować wszystko do walizki by jakoś przenieść za jednym zamachem. Kiedy już wszystko spakowałam, usłyszałam jak kto mnie woła.
- Van, gdzie jesteś?!
- Tutaj – odkrzyknęłam, a po chwili do pokoju wszedł Zayn.
- Co robisz? - zapytał stając obok mnie.
- Pakuję walizkę, by przenieść wszystkie rzeczy do swojego pokoju – wzruszyłam ramionami.
- Pomóc ci? - zapytał podnosząc walizkę.
- Skoro chcesz - uśmiechnęłam się i razem wyszliśmy z pokoju.
- Dlaczego Liam ci nie pomaga, myślałem, że się wczoraj umówiliście... - rzucił od niechcenia na progu moje pokoju.
- Tak było, ale coś mu wypadło... - skrzywiłam się.
- To ja go zastąpię – uśmiechnął się i ja również. - Louis już ci pokazał garderobę?
- Nie, jeszcze nie. Nawet nie mam do niej klucza. Nie wiem po co on ją trzyma zamkniętą...
- Ponieważ bał się twojej reakcji – uśmiechnął się lekko.
- Na to, że mam garderobę? Przecież to nie jego wina, że tak został zbudowany dom... Bo chyba nie robiliście remontu przed moim przyjazdem...
- Nie. Tu raczej chodzi o to co tam znajdziesz... Poczekaj – rzucił i zostawiając walizkę na łóżku, wyszedł z mojego pokoju.
Od razu zaczęłam się zastanawiać co Zayn miał na myśli... Co mogę znaleźć w garderobie? Nim zaczęłam się nad tym bardziej zastanawiać, wrócił Zayn z kluczykiem w ręce i zaczął otwierać drzwi.
- Tylko nie bądź na niego zła. Starałem się wybić mu ten pomysł z głowy, ale się nie dało. Ale przynajmniej wywalczyłem z nim parę rzeczy, bo on uznał, że lepiej będzie jak będziesz wyglądać jak zakonnica...
- O czym ty mówisz?! - zdziwiłam się. - Otwieraj te drzwi!
Chłopak otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Pomieszczenie było wielkości mojego pokoju w Doncaster. Po prawej stronie wbudowana w ścianę była chyba komoda, po lewej również znajdowały się jakieś szuflady, ale również tak jak i na wprost od wejścia, rozsuwane drzwi, które pewnie były szafą. Całość była wykonana z jasnego drewna oświetlonego halogenowymi lampkami wbudowanymi w sufit. Na środku znajdowała się okrągła beżowa pufa, a na niej leżał jakiś pilocik. Podeszłam do pufy i wzięłam do ręki przyrząd.
- To pilot. Wszystko w tym pokoju jest zmechanizowane. Każdy numer oznacza inną szufladę lub inne drzwi od szafy.
- Mówisz poważnie? Przecież tego jest... dużo! Jak ja mam zapamiętać numery?
- Tu na ścianie – pokazał jakąś kartkę obok drzwi. - Masz zarys całej garderoby oraz numery przyporządkowane każdej skrytce.
- O mój boże! - wytrzeszczyłam oczy. Jak ja sobie poradzę?
- Wciśnij numer 6 – wymruczał mi do ucha.
Nawet nie zainteresowało mnie, że chłopak jest tak blisko mnie. Wykonałam jego polecenie i zobaczyłam jak otwierają się jedne z drzwi. Za nimi znajdowała się masa różnokolorowych sukienek. On sobie żartuje?! Oniemiała podeszłam do tej części szafy i przejrzałam sukienki. Wszystkie były w moim rozmiarze. Były to suknie wieczorowe oraz jakieś dzienne czy takie na różne imprezy.
- Co to ma być?! - zapytałam z wyrzutem odwracając się w stronę Zayna.
- Twoje nowe ubrania – uśmiechnął się.
- Co?! Kiedy?! Jak?! - wypytywałam zdziwiona znów przeglądając sukienki.
- Kiedy wczoraj wraz z Liamem pojechaliście do sklepu, Louis zwołał ekipę i kazał im wynieść wszystkie meble z twojego pokoju z domu poza szafą, którą wynieśli do pokoju gościnnego, a następnie wziął mnie i zawiózł do naszej stylistki. Potem, gdy ty malowałaś swój pokój, my byliśmy na zakupach dla ciebie.
- Czyli to wszystko dla mnie? I jest tego więcej?! - zapytałam zaskoczona.
Z jednej strony jestem na maksa wściekła na brata, ale z drugiej to niesamowite, że to wszystko jest moje!
- Tak i tak. Masz tu jakieś dżinsy, spódnice, koszulki, bieliznę...
- Kupiliście mi bieliznę?! - zapytałam zawstydzona i z niedowierzaniem.
- No... tak, jest po twojej prawej. Natomiast po lewej masz biżuterię i różne ozdoby. Musisz to wszystko przejrzeć.
- A gdzie mam schować swoje rzeczy?
- Nie zapełniliśmy całej szafy. Znajdziesz gdzieś na nie miejsce.
- Okej – przytaknęłam i zaczęłam analizować kartkę przy drzwiach oraz wszystkie podane przez Zayna informacje.
- Nie jesteś zła? - zapytał niepewnie.
- Jestem – spojrzałam na niego. - Ale z drugiej strony jestem strasznie podekscytowana – posłałam mu uśmiech. - Te sukienki są piękne – przytuliłam się do niego. - A co miałeś na myśli mówiąc, że walczyłeś z nim, bo uznał, że powinnam wyglądać jak zakonnica? - zapytałam gdy się od siebie odsunęliśmy.
- Był strasznie krytyczny pod względem długości sukienek oraz ich kroju... No wiesz, on wolał byś miała same golfy oraz spódnice do ziemi, ale z nim porozmawiałem i się w końcu zlitował i postanowił zaufać mi i Lou.
- Lou to wasza stylistka? - zapytałam dla pewności. Na samą myśl, że wynajęli jakąś specjalną stylistkę, budził się we mnie strach i złość.
- Tak. Mam nadzieję, że ci się to wszystko spodoba – uśmiechnął się.
- Na pewno! Ej, kiedy mówiłeś wczoraj, że muszę wybrać się na zakupy i kupić sobie jakieś sukienki na wasze imprezy, wiedziałeś o tym?!
- No jasne, że tak. Wszystko się zgadza, no poza zakupami. Louis też uważa, że powinnaś z nami wychodzić. Będziesz miała szansę posmakować naszego życia oraz się zabawić.
- To chyba będzie moja jedyna szansa na zabalowanie... tyle że pod okiem braciszka.
- Nad tym się popracuje – puścił mi oczko.
Posłałam mu uśmiech i zaczęłam przeglądać po kolei szafki. Znalazłam dużo rzeczy, tak jak mówił Zayn. Na szczęście nie zabrakło luźniejszych strojów, które postanowiłam umieścić w swoim pokoju w komodzie. Kiedy wszystko przejrzałam, z pomocą Zayna zaczęłam się rozpakowywać. W międzyczasie zostaliśmy zawołani na obiad, na którym byli wszyscy, nawet Liam, który był trochę przygnębiony.
- Liam, wszystko w porządku? Załatwiłeś ze swoje pilne sprawy? - zagaiłam.
Chłopak spojrzał na mnie, po czym na mojego brata, który pokiwał lekko głową i znów spojrzał na mnie.
- Tak, wszystko załatwiłem. Przepraszam, że ci nie pomogłem. Rozpakowałaś się? - uśmiechnął się lekko, ale z dającym się wyczuć dystansem. O co chodzi?
- Nic się nie stało. Zayn mi pomógł i już mamy prawie wszystko porozkładane. Wiedziałeś, że Louis nakupował mi masę ciuchów? - zapytałam, a ten pokręcił głową. - Właśnie, LouLou – zwróciłam się do brata. - Dziękuję ci. To wszystko jest cudowne, ale i tak jestem na ciebie trochę zła.
- To miała być niespodzianka – wyszczerzył się. - Ale ci się podoba?
- Oczywiście, że tak. Tylko kiedy ja to wszystko założę? Będę tu tylko do końca wakacji...
- To oznacza, że będziesz musiała tu częściej przyjeżdżać – puścił mi oczko Zayn.
- Albo zabrać, rzeczy do Doncaster – rzucił beznamiętnie Liam.
- A gdzie bym to tam nosiła? Większość sukienek się nie nadaje... - skrzywiłam się.
- Więc musisz tu przyjeżdżać – uśmiechnął się Louis. - Będziemy mogli dzięki temu spędzać więcej czasu razem.
- Nie wiem, czy to wytrzymam... - udałam przerażenie.
- Bardzo śmieszne – wystawił mi język, a ja się zaśmiałam.
Po zjedzonym posiłku udałam się do pokoju, tym razem sama, i dokończyłam układanie oraz przeglądanie rzeczy. Kiedy wróciłam do pokoju, było już ciemno. Zapaliłam moje nowe lampki, które Zayn pomógł mi porozwieszać i teraz zrobiło się tak bardzo uroczo, wręcz romantycznie. Zdecydowanie teraz lepiej będzie mi się tu przebywało.
Wykąpana położyłam się na łóżku i zaczęłam się zastanawiać o co chodzi Liamowi. Podczas pobytu ze mną Zayna, nie byłam w stanie o nim myśleć, a teraz nagle wszystko na mnie spłynęło. Rano był taki słodki i uroczy, i prawie mnie pocałował, a potem zrobił się taki nieobecny i mam wrażenie, że się od siebie oddaliliśmy. Czy on się boi, że gdyby mnie pocałował, to bym go odtrąciła? Nie. To na pewno nie to. On na pewno nie chciał mnie pocałować. A może to ja? Może on myśli, że ja coś do niego czuję, gdy on nie? No prawda, czuję, ale to nie powoduje, że nie możemy się przyjaźnić... Już sama nie wiem. Muszę z nim porozmawiać... O ile się do mnie odezwie.




Cześć :)
Bez względnych ceregieli, jest nowy rozdział, piszcie w komentarzach co o nim myślicie oraz głosujcie w ankiecie o Larrym – to pilne.
Kolejny rozdział dodam za tydzień, ale nie wiem czy w niedzielę, czy w poniedziałek.
Jeszcze dodam, że BARDZO dziękuję za komentarze. Naprawdę miło się je czyta.
Kocham was i życzę miłego weekendu
KOMENTUJCIE xx
Całuski xx

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 4

- Jak ci się podoba ten odcień? - wyrwał mnie z rozmyśleń Liam.
Jesteśmy właśnie w trakcie wybierania farby do mojego nowego pokoju. Louisa nie trzeba było nawet, aż tak długo przekonywać, jakby się wydawało. Kiedy powiedziałam, że chciałabym przemalować ściany, zaczął się wahać, ale Liam podrzucił, że może to pozwoli mi mu wybaczyć. To go przekonało. Wzruszyłam ramionami.
- O czym tak myślisz? - zapytał zerkając mi w oczy.
Te jego sarnie oczy...
- Wciąż do mnie nie dociera, że Louis się zgodził. Myślałam, że urządzi jakąś wojnę, a tu zwykłe okej...
- Zależy mu na tobie, dlatego się zgodził – uśmiechnął się.
- No spoko, ale dlaczego zaproponował, że masz iść ze mną? Wcześniej miał obiekcje co do naszej... przyjaźni...
- Może uznał, że powinien nam zaufać – poszerzył uśmiech i pokazał mi jakiś odcień fioletu. - Co myślisz o tej?
- Za jasny – skrzywiłam się. - Wolałabym raczej taki bardziej ciemny... Chociaż ten może być na sufit.
- To może – przeleciał wzrokiem po puszkach z farbami. - Ten? - pokazał jedną z praktycznie czarną farbą.
- Bez przesady – zaśmiałam się. - O ten jest idealny! Jak myślisz? - pokazałam farbę o kilka odcieni jaśniejszą.
- Fajny. Nie za jasny, nie za ciemny... Taki intensywny fiolet....
- Tak, bierzemy – uśmiechnęłam się do chłopaka, a on zapisał numer farby.
Następnie udaliśmy się do kasy i kupiliśmy 1 puszkę jaśniejszej farby na sufit, 2 puszki ciemniejszej farby na ściany, kilka pędzli i taśmy malarskiej, po czym udaliśmy się do samochodu. Podróż nie trwała długo, albo przynajmniej mi się tak wydawało. Jestem bardzo podekscytowana tym malowaniem i nie potrafię się na niczym skupić. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, wzięliśmy wszystkie zakupione rzeczy i wnieśliśmy do domu.
- Czy ta farba zdąży wyschnąć do wieczora? Bo wiesz, gdzie bym wtedy spała?
- Spokojnie, na pewno się wyrobimy – uśmiechnął się do mnie brunet.
- Okej – oddałam uśmiech. - Przydałoby się przebrać w coś... luźniejszego. Coś co może się zniszczyć.
- Masz rację. Louis mówił, że wyniesie wszystkie meble do pokoju na końcu korytarza. Tam powinnaś znaleźć swoje ciuchy.
- Dobra – odwróciłam się i udałam do wskazanego pokoju.
Przez chwilę zastanawiałam się jak Louisowi udało się wyciągnąć resztę ferajny z łóżek. Jest przecież dopiero 10, a oni są strasznymi śpiochami. Z drugiej strony jest bardzo cicho, co raczej oznacza, że wynieśli wszystko z mojego pokoju i wrócili do spania. Kiedy weszłam do wskazanego pokoju, zastałam w nim tylko szafę, ale nic więcej... ciekawe...
Przejrzałam swoje ciuchy i uznałam, że założę krótkie, ciemne dżinsowe spodenki i obcisły top na krótki rękaw. Nic gorszego nie mam. Gdy gotowa wyszłam z łazienki, w pokoju spotkałam Liama przygotowującego farby.
- Nie szkoda ci tej bluzki do malowania? Możesz się pochlapać...
- Nie mam nic... gorszego.
- Poczekaj – rzucił i wyszedł z pokoju.
Po 2 minutach wrócił z czymś w ręce.
- Włóż to – podał mi szary T-shirt.
- Nie szkoda ci koszulki? - zapytałam.
- Oj tam, mam takich dużo. Mam wyjść?
- Nie, wystarczy, że się odwrócisz.
Chłopak posłał mi uśmiech i odwrócił się do mnie tyłem.
- Tylko nie podglądaj! - rzuciłam.
- Okej, okej – uniósł ręce w geście poddania.
Odłożyłam na ziemię koszulkę chłopaka i ściągnęłam swoją bluzkę. Założyłam T-shirt, poprawiłam włosy i spojrzałam na siebie. Ta koszulka jest zdecydowanie za duża. Postanowiłam zawinąć rękawy do ramion oraz związać koszulkę w pasie po lewej stronie. Włosy związałam w luźny kucyk i położyłam włosy na prawym ramieniu.
- Gotowe – zawołałam do Liama.
- Świetnie wyglądasz – uśmiechnął się lustrując mnie spojrzeniem.
- Dzięki – zarumieniłam się lekko. Dlaczego on tak na mnie działa? - Bierzemy się do roboty?
- Jasne – zmieszał się lekko. - Czyli jak? Ciemny na ściany, jasny na sufit?
- Tak – uśmiechnęłam się jak jakieś dziecko niemogące się doczekać zabawki.
Nawet nie wiem, dlaczego tak reaguję... W sumie to może dlatego, że lubię sztukę? Zdecydowanie nie.
- Proszę – Liam podaje m pędzel.
- Dzięki – biorę od niego przedmiot. - No to zaczynamy – mruknęłam i już podchodziłam do puszki z farbą gdy coś mnie trafiło. - Zaczekaj. Czegoś tu brakuje... - zamyśliłam się. - Wiem! Poczekaj chwilę – uśmiechnęłam się i wyszłam z mojego pokoju, i udałam się do pokoju, gdzie były moje rzeczy.
Rozejrzałam się po nim i napotkałam wzrokiem to czego szukałam, a mianowicie granatowo-szary odtwarzacz z wejściem na iPoda. Wzięłam go, poszukałam jeszcze mojego fioletowego iPada i udałam się do mojego pokoju. Nawiasem mówiąc, oba te przyrządy dostałam od mojego kochanego braciszka jako jeden z prezentów na moje urodziny. Nie to żebym się nie cieszyła, ale naprawdę nie musiał wydawać tyle kasy... Weszłam do mojego pokoju i pomachałam w powietrzu urządzeniami.
- Muzyka – uśmiechnęłam się do Liama.
- Pamiętam jak pomagałem, Louisowi, wybrać dla ciebie prezent urodzinowy – odezwał się gdy podłączałam urządzenia. - Zaproponowałem mu żeby kupił obie rzeczy fioletowe, co byłoby dobrym wyjście, bo to twój ulubiony kolor, ale się nie zgadzał, więc poszliśmy na kompromis. Zagraliśmy w papier, kamień, nożyce i wyszło, że ja wybieram kolor iPada, a on odtwarzacza.
- W sumie zastanawiałam się kilka razy skąd taki dobór kolorów... Ale i tak uważam, że Louis nie potrzebnie zawracał sobie głowę drogimi prezentami...
- Wiesz, że chce żebyś była szczęśliwa.
- Tak, wiem, ale nie oznacza to, że musimy mi fundować drogie prezenty.
- Masz rację – zaskoczył mnie tym. - Ale pomyśl też o tym tak. Skoro to daje mu szczęście, to ty też udawaj szczęśliwą. Nie chwaląc się, mamy dużo kasy i Louisa strać na takie rzeczy.
- Dobrze, nie będę wybrzydzać, ale ma nie przesadzać.
- Przekażę mu – uśmiechnął się.
- Dobra, więc co puścić? Jakieś życzenia? - zapytałam przeglądając playlistę.
- Zaskocz mnie.
Spojrzałam na niego i nagle mnie olśniło. Wybrałam odpowiednią piosenkę i ją puściłam. Z głośników zaczęły płynąć dźwięki Magic.
- Hmmm, ciekawy wybór – posłał mi uśmiech. - Kto to śpiewa?
- Może słyszałeś o takim zespole One Direction? Podobno są bardzo fajni.
- Coś tam świta... Ale nie znam ich za dobrze, a ty?
- Znam i nawet z nimi mieszkam – wyszczerzyłam się, po czy zaczęliśmy się śmiać.
Wyciągnęłam pędzel z kieszeni, wsadziłam go tam, gdy szłam po odtwarzacz, zamoczyłam go w farbie i podśpiewując zaczęłam malować jedną ze ścian. Liam podążył w moje ślady.
- But baby you got me moving too fast
'Cause I know you wanna be bad
And girl when you’re lookin‘ like that
chłopak zanucił swoją zwrotkę, a mnie się zrobiło ciepło na sercu.
Może to ze względu na tekst? Niee...
- Jak na kiepską znajomość zespołu i piosenki, dobrze zaśpiewałeś. Wręcz można by rzec, że jak oryginał – uśmiechnęłam się do niego i machnęłam pędzlem brudząc go niechcący. - O, przepraszam.
- Mam wrażenie, że zrobiłaś to specjalnie – zrobił obrażoną minę, po czym machnął na mnie pędzlem i ja również zostałam pochlapana. - Ups – uśmiechnął się i głośno się zaśmiał.
Potem zaczęliśmy się chlapać farbą po całym pokoju. Chłopak w pewnym momencie mnie złapał i zabrał mi pędzel, więc byłam bezbronna... jednak nie na długo. Szybko podbiegłam do puszki z farbą zamoczyłam w niej rękę i podeszłam do Liama i pogłaskałam go po policzku zostawiając fioletowy ślad.
- O, tu już przegięłaś – złapał mnie w pasie i zaczął łaskotać.
Opierałam mu się, jednak był ode mnie silniejszy i nie miałam z nim szans. Co i raz udało mi się go maznąć farbą, ale on nie zwracał na to uwagi. Podprowadził nas pod puszkę z farbą, w której zanurzył rękę i dotknął nią mój nos, a potem resztę twarzy.
- No wiesz co? - zaśmiałam się i się mu wyrwałam.
Liam jednak wyczuł moje zamiary i złapał mnie za nadgarstki i przysunął do siebie. Bardzo blisko...
- Jest remis, może to tak zostawimy? - zaproponował nie orientując się jak blisko siebie jesteśmy.
Gdy to zrobił, w jego oczach pojawił się względnie niewinny błysk. Patrzyłam mu to w oczy, to na usta. On robił to samo. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zaczęliśmy się do siebie przybliżać. Nasze usta prawie się spotkały, gdy do pokoju wparował Zayn. Od razu od siebie odskoczyliśmy.
- Hejka – uśmiechnął się do mnie na wejściu. Chyba nic nie zauważył... - Robicie imprezkę beze mnie? - zapytał.
- To tylko akompaniament do malowania – odezwał się Liam.
- Czy wy czasem nie mieliście malować ścian? Jesteście cali w farbie.
- Amerykę odkryłeś – zaśmiałam się. - Mieliśmy małą... potyczkę?
- Lepiej bierzmy się za to malowanie, bo nigdy tego nie skończymy... - zaproponował Liam, po czym podał mi mój pędzel, a swój zamoczył w farbie i zaczął malować.
- Chcesz nam pomóc? - zapytałam Zayna trzymając dla niego wałek do malowania.
- Czemu nie – uśmiechnął się i wziął ode mnie przedmiot, a następnie zamoczył go w farbie i zaczął malować. - Ciekawy odcień. Nie uważasz, że będzie za ciemno?
- Nie sądzę. Drzwi balkonowe wlewają do środka bardzo dużo światła.
- A wieczorem?
- Nie myślałam o tym za bardzo... Może powiesi się jakieś lampki... jeszcze nie wiem – uśmiechnęłam się, a chłopak oddał uśmiech.
Wciągu 2 godzin udało nam się pomalować cały pokój. Chłopaki się trochę sprzeczali, kiedy chodziło o malowanie sufitu, ale jakoś się dogadali i wszystko się udało. Przez cały czas Zayn nie odpuszczał mnie na krok. Chodził za mną, trącał, rozśmieszał i tym podobne. Robił też wszystko by oddalić mnie od Liama, który nie był tym zadowolony... Ciekawe dlaczego się tak zachowują? Bo przecież nie przeze mnie.
- Chłopaki, bardzo wam dziękuję – przytuliłam ich.
- Przyjemność po naszej stronie – rzucił Zayn, a ja i Liam zaczęliśmy się śmiać.
- Teraz trzeba tu ogarnąć i zacząć przynosić meble – odezwał się Liam, kiedy się od siebie odsunęliśmy. - Gdzie je zanieśliście? - zwrócił się do Zayna.
- My je.... - mulat się zaciął jakby coś sobie przypomniał. - Zapytajcie Louisa, on wam wszystko powie.
- Co on znów wykombinował? - westchnęłam i podeszłam do drzwi. - LOUIS, CHODŹ TU! - wrzasnęłam i po chwili do pomieszczenia wpadł mój braciszek.
- Co się stało? - zapytał, po czym rozejrzał się po pokoju. - Nieźle, nie za ciemno?
- Nie. Gdzie są meble? - od razu przeszłam do sedna sprawy.
- Meble... Cóż, mam dla ciebie niespodziankę – uśmiechnął się.
- Co? Musimy dokończyć... później, proszę – jęknęłam.
- Nie, teraz. Przebierz się w coś czystego i ogólnie doprowadź się do porządku. Za 20 minut widzimy się na dole.
- Okej, ale Liam może jechać z nami? Jakoś ci nie ufam, a nie chcę w razie czego sama wracać... - zrobiłam poważną minę.
Louis spojrzał na Liama, a potem z powrotem na mnie. Na jego twarzy malowała się niechęć.
- No dobra, niech ci będzie. Jeśli Liam chce się zabrać, to może – westchnął.
- Liam? - zwróciłam się do bruneta.
- Żaden problem – uśmiechnął się.
- To ja idę się ogarnąć... Pół godzinki? - spojrzałam prosząco na brata.
- Miało być 20 – spiorunował mnie wzrokiem. - Okej – wywrócił oczami.
- Jej! - krzyknęłam i pobiegłam do pokoju, w którym chwilowo były moje rzeczy.
Kiedy dotarłam na miejsce od razu wyjrzałam przez okno by zorientować się jaka jest pogoda. W Anglii ciągle się ona zmienia. Rano by całkiem ciepło, a teraz jest pochmurno i zanosi się na deszcz. Postanowiłam, że założę sweterek na długi rękaw w biało-błękitne, szerokie paski, szare, dżinsowe rurki oraz czarne vansy. Wzięłam wszystkie potrzebne przybory i udałam się do łazienki. Tam zmyłam farbę z twarzy, umalowałam się na nowo, czyli nałożyłam na usta malinową pomadkę, wytuszowałam rzęsy oraz nałożyłam drobną ilość różu na policzki, a na końcu się ubrałam. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Gdy już wszystko było gotowe, przejrzałam się w lustrze. To co zobaczyłam, było tym czego oczekiwałam, a mianowicie wyglądałam jednocześnie normalnie i na luzie, ale także atrakcyjnie. Aby tą ostatnią cechę osiągnąć, miałam konkretne powody...
Gotowa zeszłam na dół gdzie już czekali na mnie chłopcy.
- No na reszcie, ile można czekać? - zaczął narzekać Louis, po czym obejrzał mnie od góry do dołu. - Coś się tak odpicowała?
- Po pierwsze musiałam zmyć farbę z twarzy, a to nie takie łatwe, a po drugie, wcale się nie odpicowałam. Nie powiedziałeś dokąd masz zamiar mnie zabrać, więc wybrałam taki strój by pasował do każdego miejsca, oczywiście oprócz imprez. Wiem, że byś mnie na takową nie zabrał – skrzywiłam się.
- Spryciula – pokiwał głową. - Okej, idziemy.
- Powiesz dokąd? - zapytałam z nadzieją, ale wiedziałam, że i tak się nie dowiem.
- Nie, załóż kurtkę, jest zimno – skwitował.
Wzięłam czarną skórę i wyszłam razem z moim braciszkiem i Liamem, który nawiasem mówiąc jest strasznie cicho, i udaliśmy się do samochodów.
- Proszę – Liam otworzył mi tylne drzwi jak przystało na prawdziwego dżentelmena.
Wsiadłam jak prosił i sam również chciał usiąść obok mnie, ale Louis go zatrzymał.
- Może usiądziesz z przodu? - zapytałam, ale w tym pytaniu dało się słyszeć pomruk rozkazu.
- Nie, dzięki – Li uśmiechnął się do niego i usiadł obok mnie.
Przez całą drogę milczeliśmy. Miałam ochotę porozmawiać z Liamem, ale oboje czuliśmy się dość nie komfortowo w towarzystwie mojego braciszka.
- Dojeżdżamy – zawołał Louis.
- Cokolwiek to będzie, nie reaguj zbyt agresywnie. Pamiętaj, że on cię kocha i się o ciebie troszczy – wyszeptał mi na ucho Liam, gdy już się zatrzymaliśmy.
Przytaknęłam mu i opuściliśmy samochód. Znajdowaliśmy się przed dość dużym i wydaje mi się, że bardzo luksusowym sklepem meblowym. Nie wiem skąd takie uczucie, ale takie mam wrażenie...
- Po co mnie tu ściągnąłeś? - zapytałam nie kryjąc zaskoczenia.
- Chodź – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę sklepu.
Kiedy znaleźliśmy się w środku, Louis puścił moją rękę, wziął z lady pewną karteczkę oraz długopis, a Liamowi kazał wziąć wózek. Następnie pociągnął mnie w głąb sklepu i dopiero wtedy na mnie spojrzał, a na jego twarzy kwitnął przeogromny i szczery uśmiech.
- Więc o co chodzi? - zapytałam widząc, że nie ma zamiaru mi, nic sam z siebie, wytłumaczyć.
- Uznałem, że przydadzą ci się meble do twojego nowego pokoju – nie mógł opanować radości.
- Co? Jak to? - wciąż nic nie rozumiałam...
- Normalnie – wystawił język. - Wywaliłem wszystkie meble z twojego pokoju, no poza szafą, bo nie chciało mi się ciebie pakować i teraz możesz sobie kupić cokolwiek będziesz chciała mieć w swoim pokoju.
- Naprawdę? - zapytałam szczęśliwa. Może to dziwne, ale skoro już chciał żebym miała tu swój pokój, to wolałabym go sama urządzić, a nie zdawać się na instynkt jakiegoś dekoratora. A właśnie...- Poczekaj... Nie opłaca się kupować wszystkiego co mi się podoba, bo ja przecież zostaję tu tylko do końca wakacji...
- To prawda, ale uznałem, że oddam ci ten pokój. Będziesz mogła przyjeżdżać do nas kiedy tylko będziesz chciała i będziesz miała swój własny kącik.
- Ale to także dom chłopaków... Zgodzili się na to?
- No jasne, że tak, nie mieliśmy nic przeciwko. Polubiliśmy cię, chociaż znamy cię 2 dni.
- Nic dziwnego, że tak jest. Jesteś moją siostrą, ale wiesz... i tak daleko ci do mnie. Mnie pokochali w ciągu jednego dnia – wystawił język.
- No tak, mistrza nie pokonam – wywróciłam oczami, a Liam się zaśmiał.
- Zgadza się – posłał mi triumfalny uśmiech. - A ty się nie śmiej – zwrócił się do Liama, po czym znów do mnie. - Wybieraj co chcesz. Cena nie gra roli.
- Dziękuję – przytuliłam brata. - Ale i tak uważam, że wydajesz na mnie za dużo kasy.
- Jeśli będziesz marudzić, to wynajmę dekoratora i będę kazał mu wydać jak najwięcej!
- Dobra, dobra – zaśmiałam się. - Po co ci ta kartka? - pokazałam na skrawek papieru w jego ręce.
- Tu będę zapisywał numerki większych mebli. Takich których Liaś sam nie udźwignie – wyjaśnił uśmiechając się.
- Słucham? - zapytał brunet.
- Jesteś tu jako tragasz... Jak coś to miej pretensje do Van – wzruszył ramionami.
- Co? Ale... - zaczęłam, ale nie dane mi było dokończyć, ponieważ Louis zaczął mnie gdzieś ciągnąć. To będzie ciekawe...

Po 3 godzinach włóczenia się po sklepie, wybraliśmy wszystko. Starałam się wybierać nie za drogie meble, ale jednocześnie ładne, jednak Louis czasami mi na to nie pozwalał i wciskał mi dużo droższe i dużo bardzie ładne lub nawet takie same meble. Tak więc po wielu kłótniach i męczących pogawędkach kupiłam białe łóżko z fioletowo-białą pościelą, fioletową toaletkę, szafę na podręczne ubrania, bo jak się okazało mam swoją własną garderobę. Znajduje się ona za zamkniętymi drzwiami w moim pokoju i Louis obiecał, że zabierze mnie na zabójcze zakupy by ją czymś wypełnić. Kupiliśmy też fioletowy dywanik, lampki halogenowe, by w pokoju nie było tak ciemno, wrzosowe biurko oraz inne potrzebne meble. Kolejnym celem był sklep z elektroniką, który znajdował się tuż obok. Louis bez żadnej konsultacji ze mną kupił mi lawendowego notebooka – nie znam się na tych sprzętach, więc nie wiem jaki model, ale był on bardzo drogi, iPhona5, telewizor plazmowy oraz kino domowe. Myślałam, że go utłukę, ale Liam mnie powstrzymywał. Naprawdę nie chciałam tego wszystkiego, a on mi to wszystko tak po prostu kupił.
- To było zbędne – odezwałam się gdy ruszyliśmy w stronę samochodu. - Nie masz na co wydawać kasy?
- Vanessa, mam dużo forsy i mogę ją wydawać na co chcę, a chcę na ciebie – odpowiedział otwierając mi drzwi od strony pasażera.
- Ale ja tego nie chcę! Zgodziłam się na te wszystkie meble, które nawiasem mówiąc były cholernie drogie i nie musiałeś płacić za dostarczenie ich gotowych, bo przecież 3 dni to szmat czasu. Mogłabym poczekać, ale nie. Muszą być dziś.
- Chciałem żebyś spała w swoim pokoju już dziś – zajął miejsce kierowcy.
- No dobra, ale z tym całym sprzętem przesadziłeś. Ja tego nie chcę! - mój głos zadrżał. Czułam jak do oczu cisną mi się łzy.
- Dlaczego? Takie gadżety to fajna sprawa. My też mamy takie sprzęty, bo je reklamujemy. Te ceny, które widniały na tym wszystkim i to co zapłaciłem to nam się zwróci. Płacą nam za reklamowanie tej całej elektroniki i dają nam ją za free.
- Ale ja nie należę do twojego zespołu! - warknęłam. - Już i tak wszyscy myślą, że wykorzystuję twoją sławę... - po moim policzku spłynęła łza. Tak, powiedziałam to.
- To nie prawda. My to wiemy i ty też. Nie daj sobie nic wmawiać – pogłaskał mnie po kolanie.
- Vanessa, nie przejmuj się. To był pierwszy i ostatni raz gdy Louis wydaje na ciebie tyle kasy – odezwał się z tylnego fotela Liam. Zapomniałam, że jest tu z nami...
- Serio? - zapytałam z nadzieją.
- Serio? - zapytał mój brat ze zdziwieniem.
- Tak, serio. Louis, nie możesz jej kupować nic na siłę. Daj jej czas do przywyknięcia...
- Może masz rację...
- Ma, nie możesz – przytaknęłam mu. - Dzięki Li, za wstawienie się za mną – odwróciłam się w fotelu by posłać mu wdzięczny uśmiech.
- Żaden problem – posłał mi promienny uśmiech.
Resztę drogi przejechaliśmy pogrążeni w rozmowie na lżejsze tematy. Głównie rozmawialiśmy o tym gdzie co postawię oraz o tym co działo się w Doncaster. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, postanowiłam ogarnąć w pokoju, bo mieliśmy to zrobić wcześniej, ale jakoś zabrakło czasu. Jako ochotnik zgłosił się Zayn.
- I jak poszły zakupy? - zapytał kiedy znaleźliśmy się już w pokoju.
- Świetnie, tyle, że Louis niepotrzebnie wydaje na mnie tyle kasy...
- Przyzwyczaisz się. Nam też na początku było trudno przywyknąć do tego, że mamy kasę, ale... Teraz to jak nic.
- Tak, macie wszystko czego chcecie...
- I ty teraz też. Żyjąc z nami powinnaś się z tym liczyć. Louis nie pozwoli ci odstawać.
- Niestety... Może jakoś się z nim dogadam i mi trochę odpuści...
- Może... Ale wiesz, czasami fajnie jest mieć kasę... Louis coś wspominał, że ma zamiar zabrać cię na zakupy. Trzeba będzie ci kupić jakieś ładne sukienki. Czeka nas kilka imprez itd.
- Was, nie mnie – zaprzeczyłam zbierając gazety z podłogi, podczas gdy Zayn zbierał puszki z farbą, pędzle i tym podobne.
- Ale z tobą będzie fajniej – uśmiechnął się. - Poza tym fajnie będzie mieć taką ładną towarzyszkę u boku – puścił mi oczko.
Zarumieniłam się i postanowiłam się już więcej nie odzywać. Po ogarnięciu pokoju udaliśmy się do kuchni na obiad przyrządzony przez Liama i Harrego, a później rozsiedliśmy się w salonie. Po niecałej godzinie przyjechały meble. Louis pomógł mi zadecydować co gdzie ma być i pod wieczór wszystko już było na swoim miejscu. Pokój niezwykle mi się podoba, jednak jest w nim trochę ciemno. Wraz z Liamem uznaliśmy, że jutro powiesimy lampki oraz, że pomoże mi przenieść moje rzeczy i wszystko poukładać. Cieszę się, że zaoferował mi swoją pomoc, bo pewnie gdybym robiła to sama, zajęłoby mi to cały dzień, plus dodatkowo będę mogła spędzić z nim trochę czasu...


No i jest :D
Po 2 tygodniowej przerwie udało mi się dodać rozdział. A jako, że obiecałam go dodać kiedy indziej, to bardzo was PRZEPRASZAM! Mam nadzieję, że mi wybaczycie i, że będziecie KOMENTOWAĆ.
Nowy rozdział planuję dodać za tydzień (prawdopodobnie też poniedziałek lub wtorek, ale wieczorem), jednak może mi się nie udać. Za niecały miesiąc mam egzaminy no i teraz mam katorgę w szkole. Tak strasznie nas męczą, że ledwo znajduję na cokolwiek czas oraz... jest mały stresik. Wiecie, muszę jeździć po szkołach by znaleźć sobie jakieś liceum i tak dalej. Dlatego miejmy nadzieję, do za tydzień.
Całuję xx
PS. Dołączajcie się do obserwujących oraz komentujcie. A i dodałam ankietę xx


ANKIETA:
Ankieta dotyczy LARREGO! Postanowiłam, że może w tym blogu będziecie chcieli trochę o nim poczytać. Są 3 opcje: Larry jako związek, Larry jako przyjaciele oraz totalny brak Larrego, czyli będą się traktować tak jak resztę. + Larry jako związek oznacza, że nie będzie Eleanor.
GŁOSUJCIE – ankieta NIE trwa długo!!


Kontakt:
Twitter: @Love_Paula1D
Gadu-Gadu: 7534371
informuję o rozdziałach oraz odpowiadam na pytania xx


Fragment pokoju Vanessy: