czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział 9

Czytasz = Komentujesz

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Bip...Bip...
Ze snu wyciągnął mnie dźwięk dochodzący z mojego telefonu. Półprzytomna sięgnęłam ręką do szafki i na oślep próbowałam znaleźć brzęczące urządzenie. Kiedy je wymacałam, uniosłam się na łokciach i otworzyłam wiadomość.
Liam: Hej mała ;) jak się spało? Chciałbym Cię obudzić osobiście... :(
Uśmiechnęłam się na zawartość wiadomości i postanowiłam mu odpisać.
Ja: Hej :) Też żałuję, że nie mogłeś tego zrobić :(
Na odpowiedź nie musiała czekać długo.
Liam: Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni ;) Za chwilę Lou przyjdzie Cię zawołać na śniadanie x
Ja: Też na to liczę :)
Liam: Myślę, że musimy porozmawiać... no wiesz, o tym co się ostatnio dzieje...
Ja: Zgadzam się z tym :) Ale jak to rozegramy? Louis nam na to nie pozwoli...
Liam: Musimy się wydostać z domu... Mam pomysł :D

~*~

Liam w kilku wiadomościach wyjaśnił mi swój plan. Przyznam, że był on genialny! Ubrałam się w spodnie z motywem Anglii oraz czarną koszulkę na szerokie ramiączka zawiązaną na dole w kokardkę i zeszłam na dół.


Weszłam do kuchni, gdzie byli wszyscy z wyjątkiem Liama – taki był plan. Starałam się być spokojna i by wyglądać jakby to co się wczoraj stało, mnie nie obchodziło. Zajrzałam do lodówki i potwierdziłam słowa Li, że lodówka jest prawie pusta. Bez słowa wróciłam na górę, zrobiłam lekki makijaż, rozpuściłam falowane włosy, wzięłam telefon i zeszłam na dół.
- Wychodzę – zawołałam, gdy zakładam buty w korytarzu.
- Dokąd? - z kuchni wyjrzał Louis.
- Do sklepu. Lodówka świeci pustkami – uśmiechnęłam się do niego.
- Wiesz gdzie? - zapytał i nim mu odpowiedziałam, Liam zszedł po schodach.
- Mogę ją zawieść i tak miałem wpaść na chwilę na siłownię – zaproponował.
- Nie – zaprzeczyłam.
- Louis, dasz nam chwilę? - zwrócił się do mojego brata.
- Okej – zgodził się Lou. - Trzymaj – wyjął z portfela 200 £, podał mi je i wrócił do kuchni.
- Nie musisz mnie nigdzie zawozić. Dam sobie radę – fuknęłam wystarczająco głośno by pasiasty to usłyszał.
- Musimy porozmawiać – prosił.
- Chyba już wszystko powiedziałeś – rzuciłam udając wkurzoną.
- Proszę, nie chcę stracić naszej przyjaźni... Daj nam szansę – dalej prosił.
- Dobra – westchnęłam. - Wychodzę – krzyknęłam do Lou i chciałam otworzyć drzwi, ale Li mnie ubiegł.
Chłopak przepuścił mnie w drzwiach, wziął klucze i zaprowadził mnie do samochodu, lecz tym razem było nim białe Audi R8. Otworzył przede mną drzwi pasażera. Zajęłam miejsce, co po chwili zrobił również Payne i ruszyliśmy w stronę, jak sądzę sklepu.
- Udało się – uśmiechnęłam się do towarzysza.
- To było łatwe – spojrzał na mnie i oddał uśmiech, a później z powrotem zwrócił wzrok na drogę. - Może wpadniemy po drodze do kawiarni? Nie jadłaś śniadania i będziemy mogli... pogadać?
- Świetny pomysł – przytaknęłam i zwróciłam głowę w stronę okna.

~*~

Liam otworzył drzwi prowadzące do wnętrza kawiarni. Przepuścił mnie w przejściu, gdzie ujrzałam przestronne pomieszczenie. Kawiarnia była w ciemnych kolorach, głównie zieleni, brązie i czerni, a lampy świeciły przytłumionym światłem. Przy ścianach stały 2-3 osobowe stoliki wykonane z ciemnego drewna oraz kilka boksów zapewniających odrobinę prywatności. Dało się słyszeć cichy szmer rozmów i dźwięk ekspresu do kawy. Li zaprowadził mnie do jednego z wolnych boków. Po chwili podeszła do nas kelnerka i z uśmiechem, podała nam menu, a następnie odeszła mówiąc, że przyjdzie za chwilę po nasze zamówienia. Odkąd weszliśmy do pomieszczenia, ani ja, ani mój towarzysz nie odezwaliśmy się do siebie, ale nie była to krępująca cisza. Myślę, że każde z nas chciało na spokojnie przemyśleć wszystko o czym chcemy porozmawiać. Przejrzałam kartę i zdecydowałam się na mrożony napój, gdyż na dworze jest ciepło.
- Zdecydowaliście już co chcecie zamówić? - obok nas ponownie pokazała się kelnerka i spoglądała to na Liama, to na mnie.
Jestem pewna, że go rozpoznała.
- Na co masz ochotę? - chłopak zwrócił się do mnie.
- Poproszę White Mocha Frappuccino – posłałam uśmiech kelnerce, która zanotowała moje zamówienie i spojrzała na Payne'a, który wciąż patrzył na mnie.
- Nie chcesz nic do jedzenia? - zapytał.
- Nie jestem głodna – mruknęłam.
- Powinnaś coś zjeść – rzucił i zwrócił się do czekającej dziewczyny. - Poproszę Caramel Frappuccino i jakieś dobre ciastko.
- Dobrze, za kilka minut przyniosę wasze zamówienie – dziewczyna uśmiechnęła się i odeszła.
- Dobra, więc może na początek podsumujmy na czym stoimy? - odezwał się jak tylko kelnerka nas zostawiła.
- Okej – przytaknęłam niepewnie.
- Okej – powtórzył po mnie i posłał mi uśmiech. - No więc, podobam ci się... - zrobił przerwę, podczas której chciałam zaprzeczyć, ale z drugiej strony i nie chciałam, więc pozwoliłam mu kontynuować. - A ty podobasz się mi – zakończył co mnie trochę zaskoczyło.
Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami i zaczęłam wszystko przetwarzać. Czyli jednak mu się podobam? Przecież właśnie to powiedział, idiotko, odezwała się moja podświadomość.
- Tak – westchnęłam i otrząsnęłam się z szoku. - Nie owijasz w bawełnę...
- A co tu owijać? Oboje wiemy na czym stoimy – uśmiechnął się łobuzersko.
- Wasze zamówienie – przerwała nam kelnerka za co jestem jej wdzięczna, bo i tak nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Postawiła przed nami nasze zamówienia i oddaliła się. Sięgnęłam po swoją kawę, co również uczynił mój towarzysz i popchnął talerzyk z ciastem w moją stronę na co zmarszczyłam brwi.
- Proszę, zjedz – naciskał widząc moją minę.
- Mówiłam, że nic nie chcę – skrzywiłam się i odsunęłam talerzyk w jego stronę
- A ja mówiłem, że powinnaś coś zjeść – zaznaczył wciąż ze spokojnym głosem.
- Już się rządzisz? - zakpiłam.
- Nie rządzę się, dbam o ciebie – z powrotem przysunął do mnie deser. - Po prostu to zrób – w odpowiedzi tylko pokręciłam głową na nie z grymasem na twarzy. - Okej, skoro chcesz się zachowywać jak dziecko, to tak będę cię traktował.
Zmarszczyłam brwi w zmieszaniu, a Li przesunął ciastko na środek, wziął widelczyk, ukroił kawałek i gdy myślałam, że chce go zjeść, podsunął go w moją stronę, na co otworzyłam szeroko oczy. Czy on sobie żartuje?
- Co ty robisz? - odsunęłam się lekko od jego ręki.
- Jeśli sama nie chcesz jeść to cię nakarmię – posłał mi uśmiech.
- Chyba sobie żartujesz – zakpiłam.
- Jestem poważny. Masz zjeść ten kawałek ciasta po dobroci lub nie.
Pokręciłam głową. Liam przekrzywił głowę na jeden bok i sam zjadł kawałek ciastka, nie spuszczając ze mnie oczu.
- Mmm, - mruknął zadowolony – pyszne. Powinnaś tego spróbować.
Wywróciłam oczami i chciałam wyciągnąć z jego ręki widelczyk, ale mi na to nie pozwolił.
- Aa – pokręcił głową. - Miałaś swoją okazję, teraz już za późno – ukroił kawałek słodyczy i podsunął w moją stronę.
Westchnęłam i uchyliłam usta, by chłopak mógł w nie włożyć widelczyk z deserem. Muszę przyznać, że miał rację, torcik jest przepyszny... ale to nie zmienia faktu, że to trochę dziwne... jednak myślę, że jestem w stanie to wytrzymać.
- Hm, miałeś rację – uśmiechnęłam się. - Ale na pewno nie zjem tego sama...
- To żaden problem – oddał uśmiech i wziął sobie następny kawałek, a ja już wiedziałam co miał przez to na myśli.
Czy to czasami nie przypomina randki? Oczywiście, wiem, że nią nie jest, ale Li trochę się tak zachowuje... Może to u niego normalne? Nie znasz go! Jak zwykle moja podświadomość ma rację. Nie znam Liama za dobrze i nie mogę nic pochopnie stwierdzać. Możliwe, że to dla niego nic nie znaczy...
- O czym tak myślisz? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Hm? - zapytałam.
- Co zaprząta twoją uroczą główkę – zarumieniłam się na jego komplement.
- Nic takiego – uśmiechnęłam się.
- A wiesz co? Moją głowę też zaprząta pewna myśl... Wiem, że to może trochę dziwne, ale... Co myślisz o naszym pocałunku w parku? - zapytał co mnie zaskoczyło.
Nie spodziewałam się takiego pytania...
- Emm... Ja.... - zmarszczyłam brwi nie za bardzo wiedząc co powiedzieć. Prawdę? A może skłamać?
- Bądź ze mną szczera – powiedział jakby czytał mi w myślach.
- Podobał mi się – wyszeptałam nie chcąc by to usłyszał, ale nie poszło po mojej myśli.
- Mi też się podobał – uśmiechnął się szeroko. - I mam nadzieję, że niedługo uda nam się to powtórzyć...
- Liam... - westchnęłam chcą coś powiedzieć, ale mi przerwał.
- Tak, wiem, że to za wcześnie, że się nie znamy... Ale słuchaj. Będę z tobą teraz całkowicie szczery – przytaknęłam, dając mu znać, że go słucham. - Podsłuchiwałem twoją i Louisa rozmowę 4 dni temu. Byłaś w kiepskim nastroju i chciałem się dowiedzieć o co chodzi.
- Mogłeś zagadać – wymsknęło mi się.
- Uwierz, chciałem. Lou tak jakby zabronił mi z tobą rozmawiać i nim powiesz, że mogłem to olać, to nie mogłem, ale nie mogę ci powiedzieć dlaczego... Wracając. Słyszałem jak mówiłaś, że ci się podobam, co bardzo mnie ucieszyło... ale nie to jest najważniejsze. Wszystko co twój brat mówił było kłamstwem. Jak już mówiłem podobasz mi się i nie uważam cię za małolatę, ani za dziecinną – pokręcił głową.
Przyznam, że na początku nie wiedziałam jak to przyjąć. Z jednej strony podsłuchiwał prywatną rozmowę, co prawda miał dobre intencje... Z drugiej strony trochę mi ulżyło. Naprawdę bałam się, że to co powiedział mi Louis było prawdą... teraz wiem, że nie do końca miał rację. Choć z częścią o której Li nie wspomniał raczej miał.
- Dobrze wiedzieć – przytaknęłam.
- Teraz kiedy znasz prawdę, muszę się dowiedzieć co robimy z tym dalej? – przygryzł wargę.
- Myślę, że powinniśmy najpierw lepiej się poznać – wzruszyłam ramieniem. - Nie wiemy o sobie prawie nic i... może to spowoduje, że się do siebie zbliżymy.
- Świetny pomysł – przytaknął z uśmiechem. - Najlepiej rozegrać to powoli. Jednak jeśli chcemy to zrobić, musimy być ostrożni... Lou nie bardzo podoba się wizja nas dwojga...
- Możemy udawać, że się tylko przyjaźnimy. Powiemy Tommo, że się pogodziliśmy i postawiliśmy na przyjaźń i nic poza tym.
- To może się udać – przytaknął. - Na pewno tego chcesz? Oszukać brata?
- Już nie raz namieszał w moim życiu... Poza tym nie okłamiemy go. Jedynie nie powiemy mu wszystkiego, ale jeśli masz wątpliwości...
- Skąd! - zaprzeczył. - Jestem gotów zaryzykować, jeśli ma to spowodować, że będę mógł z tobą przebywać.
- Czyli ustalone – uśmiechnęłam się, a chłopak to oddał.
Siedzieliśmy w kawiarni jeszcze przez kilka minut. W tym czasie wypiliśmy swoje kawy i wspólnie zjedliśmy ciastko. Nie obyło się bez rozmów na przeróżne tematy, a także ustalenia historyjki dla Louisa. Trochę się zasiedzieliśmy w kawiarni, więc kiedy dostaliśmy się do supermarketu, bo tak powiedzieliśmy mojemu bratu, rozdzieliliśmy się by zrobić jak najszybciej zakupy. Po jakimś czasie, okazało się to nie być tak korzystne, bo zdarzało nam się przynosić to samo, więc na dalsze zakupy ruszyliśmy razem. Skończyło się na tym, że siedziałam w koszu pchanym przez Liama, wrzucając potrzebne moim zdaniem rzeczy lub to co kazał mi wziąć Li, do kosza. Ogólnie było śmiesznie, bo Payne kilka razy nie wyrobił się na zakręcie i wpadaliśmy wtedy na szafki. Kiedy mieliśmy już względnie wszystko, brunet postanowił, jeszcze zawieść nas na alkohole i wziąć kilka sześciopaków piwa. Prawie zapomniałam, że są pełnoletni. Następnie ruszyliśmy do kasy. Małe zakupy okazały się bardzo wielkie i tylko dzięki wózkowi udało nam się je zanieść do auta naraz. Po kilkuminutowej podróży pełnej śpiewania piosenek lecących w radiu i wypełnionej śmiechem, dotarliśmy do domu. Wysiedliśmy z auta i oboje skierowaliśmy się do bagażnika by wziąć torby z zakupami. Gdy już chciałam po jedną sięgnąć, Li mnie zatrzymał.
- Dam sobie radę, idź do środka.
- Chyba sobie żartujesz – oburzyłam się. - Nie zaniesiesz tych siatek sam.
- Nie będziesz nic dźwigać – zaprzeczył.
- Wiesz, nie mam 10 lat i nie jestem w ciąży, ani połamana, więc mogę ci pomóc.
- Skoro tak bardzo chcesz, to proszę – westchnął i podał mi siatkę, w której były dwie paczki chipsów.
- Co, lżejszej się nie dało? - prychnęłam, gdy wzięłam od niego torbę.
- Masz rację, 2 to za dużo – przytaknął i już chciał mi zabrać przedmiot, ale mu na to nie pozwoliłam.
- Dobra – fuknęłam i poszłam w stronę drzwi wejściowych, słysząc za sobą śmiech bruneta.
Przynajmniej jednej osobie jest do śmiechu. Weszłam do domu, gdzie zastałam wszystkich chłopaków w salonie.
- Pomóżcie Liamowi przynieść zakupy z samochodu – rzuciłam i poszłam do kuchni zostawić siatkę.
- I jak? Pogadaliście? – usłyszałam za sobą i gdy się odwróciłam dostrzegłam Louisa stojącego w framudze.
- Nie poszedłeś pomóc Liamowi? - zmarszczyłam brwi.
- Chłopaki mu pomogą. Więc jak? - wszedł do pomieszczenia i usiadł na krześle przy barku i poklepał drugi.
Zajęłam miejsce z uśmiechem.
- Wszystko w porządku – przytaknęłam. - Wyjaśniliśmy sobie wszystko i... postanowiliśmy zostać przyjaciółmi.
- Tak? Co ci powiedział? - dopytywał.
- Ah, no wiesz. Przeprosił mnie za wczoraj i ogólnie za wszystko co się ostatnio działo. Powiedział, że to jego wina, że niepotrzebnie robił mi nadzieje... I ja też go przeprosiłam. A później postanowiliśmy się przyjaźnić. Li jest niesamowity i mimo wszystko nie chcę stracić z nim kontaktu, on uważa tak samo o mnie.
- Czyli jesteś szczęśliwa? - zapytał jakby z ulgą.
- Jak tylko jest to możliwe w takiej sytuacji. Jasne, wolałabym gdyby to było coś więcej, ale co poradzić – mruknęłam i skierowałam się do mojego pokoju, w tym samym czasie, w których pozostała czwórka weszła do domu.
Wzrokiem odnalazłam Payne'a i puściłam do niego oczko na znak, że wszystko poszło po naszej myśli... no może poza tym co dodałam na zakończenie. Chciałam by mój braciszek wiedział, że mnie zranił tym co zrobił.
________________________________________________________________________________
Witam w Nowym Roku oraz po dłuuuugiej przerwie :D
Wraz z nowym rokiem powracam z tą historią z nową ilością pomysłów.
W sumie to planowałam dodać rozdział rano, ale moje plany się trochę pozmieniały i nie miałam zbytnio czas...
Mam nadzieję, że notka Wam się spodobała :) i czekam na KOMENTARZE, one bardzo motywują.
Kolejny rozdział powinien pojawić się 16/17.01 :)

Całuski xx