Czytasz
= Komentujesz
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Bip...Bip...
Ze snu
wyciągnął mnie dźwięk dochodzący z mojego telefonu.
Półprzytomna sięgnęłam ręką do szafki i na oślep próbowałam
znaleźć brzęczące urządzenie. Kiedy je wymacałam, uniosłam się
na łokciach i otworzyłam wiadomość.
Liam: Hej mała ;) jak się
spało? Chciałbym Cię obudzić osobiście... :(
Uśmiechnęłam
się na zawartość wiadomości i postanowiłam mu odpisać.
Ja: Hej :) Też żałuję, że
nie mogłeś tego zrobić :(
Na
odpowiedź nie musiała czekać długo.
Liam: Mam nadzieję, że kiedyś
to się zmieni ;) Za chwilę Lou przyjdzie Cię zawołać na
śniadanie x
Ja: Też na to liczę :)
Liam: Myślę, że musimy
porozmawiać... no wiesz, o tym co się ostatnio dzieje...
Ja: Zgadzam się z tym :) Ale
jak to rozegramy? Louis nam na to nie pozwoli...
Liam: Musimy się wydostać z
domu... Mam pomysł :D
~*~
Liam w
kilku wiadomościach wyjaśnił mi swój plan. Przyznam, że był on
genialny! Ubrałam się w spodnie z motywem Anglii oraz czarną
koszulkę na szerokie ramiączka zawiązaną na dole w kokardkę i
zeszłam na dół.
Weszłam
do kuchni, gdzie byli wszyscy z wyjątkiem Liama – taki był plan.
Starałam się być spokojna i by wyglądać jakby to co się wczoraj
stało, mnie nie obchodziło. Zajrzałam do lodówki i potwierdziłam
słowa Li, że lodówka jest prawie pusta. Bez słowa wróciłam na
górę, zrobiłam lekki makijaż, rozpuściłam falowane włosy,
wzięłam telefon i zeszłam na dół.
-
Wychodzę – zawołałam, gdy zakładam buty w korytarzu.
- Dokąd?
- z kuchni wyjrzał Louis.
- Do
sklepu. Lodówka świeci pustkami – uśmiechnęłam się do niego.
- Wiesz
gdzie? - zapytał i nim mu odpowiedziałam, Liam zszedł po schodach.
- Mogę
ją zawieść i tak miałem wpaść na chwilę na siłownię –
zaproponował.
- Nie –
zaprzeczyłam.
- Louis,
dasz nam chwilę? - zwrócił się do mojego brata.
- Okej –
zgodził się Lou. - Trzymaj – wyjął z portfela 200 £,
podał mi je i wrócił do kuchni.
- Nie
musisz mnie nigdzie zawozić. Dam sobie radę – fuknęłam
wystarczająco głośno by pasiasty to usłyszał.
- Musimy
porozmawiać – prosił.
- Chyba
już wszystko powiedziałeś – rzuciłam udając wkurzoną.
-
Proszę, nie chcę stracić naszej przyjaźni... Daj nam szansę –
dalej prosił.
- Dobra
– westchnęłam. - Wychodzę – krzyknęłam do Lou i chciałam
otworzyć drzwi, ale Li mnie ubiegł.
Chłopak
przepuścił mnie w drzwiach, wziął klucze i zaprowadził mnie do
samochodu, lecz tym razem było nim białe Audi R8. Otworzył przede
mną drzwi pasażera. Zajęłam miejsce, co po chwili zrobił również
Payne i ruszyliśmy w stronę, jak sądzę sklepu.
- Udało
się – uśmiechnęłam się do towarzysza.
- To
było łatwe – spojrzał na mnie i oddał uśmiech, a później z
powrotem zwrócił wzrok na drogę. - Może wpadniemy po drodze do
kawiarni? Nie jadłaś śniadania i będziemy mogli... pogadać?
-
Świetny pomysł – przytaknęłam i zwróciłam głowę w stronę
okna.
~*~
Liam
otworzył drzwi prowadzące do wnętrza kawiarni. Przepuścił mnie w
przejściu, gdzie ujrzałam przestronne pomieszczenie. Kawiarnia była
w ciemnych kolorach, głównie zieleni, brązie i czerni, a lampy
świeciły przytłumionym światłem. Przy ścianach stały 2-3
osobowe stoliki wykonane z ciemnego drewna oraz kilka boksów
zapewniających odrobinę prywatności. Dało się słyszeć cichy
szmer rozmów i dźwięk ekspresu do kawy. Li zaprowadził mnie do
jednego z wolnych boków. Po chwili podeszła do nas kelnerka i z
uśmiechem, podała nam menu, a następnie odeszła mówiąc, że
przyjdzie za chwilę po nasze zamówienia. Odkąd weszliśmy do
pomieszczenia, ani ja, ani mój towarzysz nie odezwaliśmy się do
siebie, ale nie była to krępująca cisza. Myślę, że każde z nas
chciało na spokojnie przemyśleć wszystko o czym chcemy
porozmawiać. Przejrzałam kartę i zdecydowałam się na mrożony
napój, gdyż na dworze jest ciepło.
-
Zdecydowaliście już co chcecie zamówić? - obok nas ponownie
pokazała się kelnerka i spoglądała to na Liama, to na
mnie.
Jestem pewna, że go rozpoznała.
Jestem pewna, że go rozpoznała.
- Na co
masz ochotę? - chłopak zwrócił się do mnie.
-
Poproszę White Mocha Frappuccino – posłałam uśmiech kelnerce,
która zanotowała moje zamówienie i spojrzała na Payne'a, który
wciąż patrzył na mnie.
- Nie
chcesz nic do jedzenia? - zapytał.
- Nie
jestem głodna – mruknęłam.
-
Powinnaś coś zjeść – rzucił i zwrócił się do czekającej
dziewczyny. - Poproszę Caramel Frappuccino i jakieś dobre ciastko.
-
Dobrze, za kilka minut przyniosę wasze zamówienie – dziewczyna
uśmiechnęła się i odeszła.
- Dobra,
więc może na początek podsumujmy na czym stoimy? - odezwał się
jak tylko kelnerka nas zostawiła.
- Okej –
przytaknęłam niepewnie.
- Okej –
powtórzył po mnie i posłał mi uśmiech. - No więc, podobam ci
się... - zrobił przerwę, podczas której chciałam zaprzeczyć,
ale z drugiej strony i nie chciałam, więc pozwoliłam mu
kontynuować. - A ty podobasz się mi – zakończył co mnie trochę
zaskoczyło.
Patrzyłam
na niego z szeroko otwartymi oczami i zaczęłam wszystko
przetwarzać. Czyli jednak mu się podobam? Przecież właśnie to
powiedział, idiotko, odezwała się moja podświadomość.
- Tak –
westchnęłam i otrząsnęłam się z szoku. - Nie owijasz w
bawełnę...
- A co
tu owijać? Oboje wiemy na czym stoimy – uśmiechnął się
łobuzersko.
- Wasze
zamówienie – przerwała nam kelnerka za co jestem jej wdzięczna,
bo i tak nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Postawiła
przed nami nasze zamówienia i oddaliła się. Sięgnęłam po swoją
kawę, co również uczynił mój towarzysz i popchnął talerzyk z
ciastem w moją stronę na co zmarszczyłam brwi.
-
Proszę, zjedz – naciskał widząc moją minę.
-
Mówiłam, że nic nie chcę – skrzywiłam się i odsunęłam
talerzyk w jego stronę
- A ja
mówiłem, że powinnaś coś zjeść – zaznaczył wciąż ze
spokojnym głosem.
- Już
się rządzisz? - zakpiłam.
- Nie
rządzę się, dbam o ciebie – z powrotem przysunął do mnie
deser. - Po prostu to zrób – w odpowiedzi tylko pokręciłam głową
na nie z grymasem na twarzy. - Okej, skoro chcesz się zachowywać
jak dziecko, to tak będę cię traktował.
Zmarszczyłam
brwi w zmieszaniu, a Li przesunął ciastko na środek, wziął
widelczyk, ukroił kawałek i gdy myślałam, że chce go zjeść,
podsunął go w moją stronę, na co otworzyłam szeroko oczy. Czy
on sobie żartuje?
- Co ty
robisz? - odsunęłam się lekko od jego ręki.
- Jeśli
sama nie chcesz jeść to cię nakarmię – posłał mi uśmiech.
- Chyba
sobie żartujesz – zakpiłam.
- Jestem
poważny. Masz zjeść ten kawałek ciasta po dobroci lub nie.
Pokręciłam
głową. Liam przekrzywił głowę na jeden bok i sam zjadł kawałek
ciastka, nie spuszczając ze mnie oczu.
- Mmm, -
mruknął zadowolony – pyszne. Powinnaś tego spróbować.
Wywróciłam
oczami i chciałam wyciągnąć z jego ręki widelczyk, ale mi na to
nie pozwolił.
- Aa –
pokręcił głową. - Miałaś swoją okazję, teraz już za późno
– ukroił kawałek słodyczy i podsunął w moją stronę.
Westchnęłam
i uchyliłam usta, by chłopak mógł w nie włożyć widelczyk z
deserem. Muszę przyznać, że miał rację, torcik jest
przepyszny... ale to nie zmienia faktu, że to trochę dziwne...
jednak myślę, że jestem w stanie to wytrzymać.
- Hm,
miałeś rację – uśmiechnęłam się. - Ale na pewno nie zjem
tego sama...
- To
żaden problem – oddał uśmiech i wziął sobie następny kawałek,
a ja już wiedziałam co miał przez to na myśli.
Czy to
czasami nie przypomina randki? Oczywiście, wiem, że nią nie jest,
ale Li trochę się tak zachowuje... Może to u niego normalne?
Nie znasz go! Jak zwykle moja podświadomość ma rację. Nie
znam Liama za dobrze i nie mogę nic pochopnie stwierdzać. Możliwe,
że to dla niego nic nie znaczy...
- O czym
tak myślisz? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Hm? -
zapytałam.
- Co
zaprząta twoją uroczą główkę – zarumieniłam się na jego
komplement.
- Nic
takiego – uśmiechnęłam się.
- A
wiesz co? Moją głowę też zaprząta pewna myśl... Wiem, że to
może trochę dziwne, ale... Co myślisz o naszym pocałunku w parku?
- zapytał co mnie zaskoczyło.
Nie
spodziewałam się takiego pytania...
- Emm...
Ja.... - zmarszczyłam brwi nie za bardzo wiedząc co powiedzieć.
Prawdę? A może skłamać?
- Bądź
ze mną szczera – powiedział jakby czytał mi w myślach.
-
Podobał mi się – wyszeptałam nie chcąc by to usłyszał, ale
nie poszło po mojej myśli.
- Mi też
się podobał – uśmiechnął się szeroko. - I mam nadzieję, że
niedługo uda nam się to powtórzyć...
-
Liam... - westchnęłam chcą coś powiedzieć, ale mi przerwał.
- Tak,
wiem, że to za wcześnie, że się nie znamy... Ale słuchaj. Będę
z tobą teraz całkowicie szczery – przytaknęłam, dając mu znać,
że go słucham. - Podsłuchiwałem twoją i Louisa rozmowę 4 dni
temu. Byłaś w kiepskim nastroju i chciałem się dowiedzieć o co
chodzi.
- Mogłeś
zagadać – wymsknęło mi się.
-
Uwierz, chciałem. Lou tak jakby zabronił mi z tobą rozmawiać i
nim powiesz, że mogłem to olać, to nie mogłem, ale nie mogę ci
powiedzieć dlaczego... Wracając. Słyszałem jak mówiłaś, że ci
się podobam, co bardzo mnie ucieszyło... ale nie to jest
najważniejsze. Wszystko co twój brat mówił było kłamstwem. Jak
już mówiłem podobasz mi się i nie uważam cię za małolatę, ani
za dziecinną – pokręcił głową.
Przyznam,
że na początku nie wiedziałam jak to przyjąć. Z jednej strony
podsłuchiwał prywatną rozmowę, co prawda miał dobre intencje...
Z drugiej strony trochę mi ulżyło. Naprawdę bałam się, że to
co powiedział mi Louis było prawdą... teraz wiem, że nie do końca
miał rację. Choć z częścią o której Li nie wspomniał raczej
miał.
- Dobrze
wiedzieć – przytaknęłam.
- Teraz
kiedy znasz prawdę, muszę się dowiedzieć co robimy z tym dalej? –
przygryzł wargę.
- Myślę,
że powinniśmy najpierw lepiej się poznać – wzruszyłam
ramieniem. - Nie wiemy o sobie prawie nic i... może to spowoduje, że
się do siebie zbliżymy.
-
Świetny pomysł – przytaknął z uśmiechem. - Najlepiej rozegrać
to powoli. Jednak jeśli chcemy to zrobić, musimy być ostrożni...
Lou nie bardzo podoba się wizja nas dwojga...
- Możemy
udawać, że się tylko przyjaźnimy. Powiemy Tommo, że się
pogodziliśmy i postawiliśmy na przyjaźń i nic poza tym.
- To
może się udać – przytaknął. - Na pewno tego chcesz? Oszukać
brata?
- Już
nie raz namieszał w moim życiu... Poza tym nie okłamiemy go.
Jedynie nie powiemy mu wszystkiego, ale jeśli masz wątpliwości...
- Skąd!
- zaprzeczył. - Jestem gotów zaryzykować, jeśli ma to spowodować,
że będę mógł z tobą przebywać.
- Czyli
ustalone – uśmiechnęłam się, a chłopak to oddał.
Siedzieliśmy
w kawiarni jeszcze przez kilka minut. W tym czasie wypiliśmy swoje
kawy i wspólnie zjedliśmy ciastko. Nie obyło się bez rozmów na
przeróżne tematy, a także ustalenia historyjki dla Louisa. Trochę
się zasiedzieliśmy w kawiarni, więc kiedy dostaliśmy się do
supermarketu, bo tak powiedzieliśmy mojemu bratu, rozdzieliliśmy
się by zrobić jak najszybciej zakupy. Po jakimś czasie, okazało
się to nie być tak korzystne, bo zdarzało nam się przynosić to
samo, więc na dalsze zakupy ruszyliśmy razem. Skończyło się na
tym, że siedziałam w koszu pchanym przez Liama, wrzucając
potrzebne moim zdaniem rzeczy lub to co kazał mi wziąć Li, do
kosza. Ogólnie było śmiesznie, bo Payne kilka razy nie wyrobił
się na zakręcie i wpadaliśmy wtedy na szafki. Kiedy mieliśmy już
względnie wszystko, brunet postanowił, jeszcze zawieść nas na
alkohole i wziąć kilka sześciopaków piwa. Prawie zapomniałam, że
są pełnoletni. Następnie ruszyliśmy do kasy. Małe zakupy okazały
się bardzo wielkie i tylko dzięki wózkowi udało nam się je
zanieść do auta naraz. Po kilkuminutowej podróży pełnej
śpiewania piosenek lecących w radiu i wypełnionej śmiechem,
dotarliśmy do domu. Wysiedliśmy z auta i oboje skierowaliśmy się
do bagażnika by wziąć torby z zakupami. Gdy już chciałam po
jedną sięgnąć, Li mnie zatrzymał.
- Dam
sobie radę, idź do środka.
- Chyba
sobie żartujesz – oburzyłam się. - Nie zaniesiesz tych siatek
sam.
- Nie
będziesz nic dźwigać – zaprzeczył.
- Wiesz,
nie mam 10 lat i nie jestem w ciąży, ani połamana, więc mogę ci
pomóc.
- Skoro
tak bardzo chcesz, to proszę – westchnął i podał mi siatkę, w
której były dwie paczki chipsów.
- Co,
lżejszej się nie dało? - prychnęłam, gdy wzięłam od niego
torbę.
- Masz
rację, 2 to za dużo – przytaknął i już chciał mi zabrać
przedmiot, ale mu na to nie pozwoliłam.
- Dobra
– fuknęłam i poszłam w stronę drzwi wejściowych, słysząc za
sobą śmiech bruneta.
Przynajmniej
jednej osobie jest do śmiechu. Weszłam do domu, gdzie zastałam
wszystkich chłopaków w salonie.
-
Pomóżcie Liamowi przynieść zakupy z samochodu – rzuciłam i
poszłam do kuchni zostawić siatkę.
- I jak?
Pogadaliście? – usłyszałam za sobą i gdy się odwróciłam
dostrzegłam Louisa stojącego w framudze.
- Nie
poszedłeś pomóc Liamowi? - zmarszczyłam brwi.
-
Chłopaki mu pomogą. Więc jak? - wszedł do pomieszczenia i usiadł
na krześle przy barku i poklepał drugi.
Zajęłam
miejsce z uśmiechem.
-
Wszystko w porządku – przytaknęłam. - Wyjaśniliśmy sobie
wszystko i... postanowiliśmy zostać przyjaciółmi.
- Tak?
Co ci powiedział? - dopytywał.
- Ah, no
wiesz. Przeprosił mnie za wczoraj i ogólnie za wszystko co się
ostatnio działo. Powiedział, że to jego wina, że niepotrzebnie
robił mi nadzieje... I ja też go przeprosiłam. A później
postanowiliśmy się przyjaźnić. Li jest niesamowity i mimo
wszystko nie chcę stracić z nim kontaktu, on uważa tak samo o
mnie.
- Czyli
jesteś szczęśliwa? - zapytał jakby z ulgą.
- Jak
tylko jest to możliwe w takiej sytuacji. Jasne, wolałabym gdyby to
było coś więcej, ale co poradzić – mruknęłam i skierowałam
się do mojego pokoju, w tym samym czasie, w których pozostała
czwórka weszła do domu.
Wzrokiem
odnalazłam Payne'a i puściłam do niego oczko na znak, że wszystko
poszło po naszej myśli... no może poza tym co dodałam na
zakończenie. Chciałam by mój braciszek wiedział, że mnie zranił
tym co zrobił.
________________________________________________________________________________
Witam w
Nowym Roku oraz po dłuuuugiej przerwie :D
Wraz z
nowym rokiem powracam z tą historią z nową ilością pomysłów.
W sumie
to planowałam dodać rozdział rano, ale moje plany się trochę
pozmieniały i nie miałam zbytnio czas...
Mam
nadzieję, że notka Wam się spodobała :) i czekam na KOMENTARZE,
one bardzo motywują.
Kolejny
rozdział powinien pojawić się 16/17.01 :)
Całuski
xx