niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 5

Kiedy budzik zadzwonił byłam strasznie niewyspana. Wieczorem, po umeblowaniu mojego pokoju zrobiliśmy sobie wspólny wieczór filmowy, no i trochę to trwało. Gdy już skończyliśmy było po północy, więc od razu zwinęłam się do siebie. Dodatkowo nim zasnęłam przeniosłam kilka swoich ciuchów do szafki przy łóżku. Tak, więc nie spałam za długo. Uznałam, że najlepiej będzie jeśli będę wstawała tak jak oni, ale to chyba nie jest dobry pomysł... Chociaż wolę wstawać wcześniej niż być budzoną w jakiś dziwny sposób...
Półprzytomna wstałam z łóżka, związałam włosy w luźny kucyk i zeszłam na dół do kuchni. Na wejściu zobaczyłam Louisa stojące tyłem do mnie przy lodówce oraz pozostałą czwórkę siedzącą przy stole.
- Louisku, zrób mi kawę – mruknęłam.
- Dobrze siostrzyczko – przytaknął nawet na mnie nie patrząc, podczas gdy chłopaki wlepiali we mnie swoje gały.
Nie wiem o co im chodzi... Postanowiłam się tym nie przejmować i zająć się szykowaniem śniadania. Zaczęłam zastanawiać się co mogę zjeść i uznałam, że nie jestem aż tak bardzo głodna. Otworzyłam szafkę, by sięgnąć po pudełko z płatkami. Jako, że półka leżała dość wysoko musiałam się nieźle wyciągnąć, co spowodowało, że moja bluzka poszła trochę do góry. Kiedy już zgarnęłam to co chciałam, usiadłam na blacie kuchennym i zaczęłam jeść płatki na sucho. Spojrzałam na chłopaków, a oni wciąż patrzyli się na mnie, nie zmieniając swoich póz ani o milimetr. Spojrzałam na brata, który właśnie odwrócił się w ich stronę i gdy zobaczył ich miny od razu spojrzał na mnie zaskoczony. Uśmiechnęłam się niewinnie, gdy na jego twarzy zaczęła malować się złość.
- Chcesz trochę? - zapytałam ziewając.
- Co ty masz na sobie? - zapytał olewając moje pytanie.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam swoją piżamę składającą się z szarej koszulki na ramiączka oraz krótkich spodenek.
- Wydaje mi się, że piżamę – wzruszyłam ramionami.
- To ma być piżama? Chyba sobie żartujesz – oburzył się.
O nie, będzie afera. Przy nich?
- Louis, ogarnij się, nie jesteśmy tu sami.
- No właśnie. Ze względu na to nie powinnaś się tak ubierać.
- Nam to nie przeszkadza... - odezwał się Harry przygryzając wargę.
- Nie odzywaj się i nie patrz tak na moją siostrę! - walnął go w głowę. - Vanessa, idź się przebrać, natychmiast.
- Nie jesteś moim ojcem – od razu się rozbudziłam.
- Masz rację, nie jestem, ale mieszkasz pod moim dachem i masz to zrobić, teraz.
- To nie tylko twój „dach”. Chłopakom nie przeszkadza, prawda? - zwróciłam się do oniemiałej czwórki.
- Tak – odpowiedzieli chórkiem i przytaknęli.
- Chłopaki! - warknął na nich, a oni od razu odwrócili ode mnie wzrok. - Vanessa, idź się przebrać, bo porozmawiamy inaczej...
- No to słucham – skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Jeśli nie pójdziesz na górę, zadzwonię do mamy – spiorunował mnie wzrokiem.
- Chyba sobie jaja robisz... - spojrzałam na niego, ale nie śmiał się. Jego wzrok był całkowicie poważny. - Nie ośmielisz się – szepnęłam.
Posłał mi spojrzenie mówiące „zdziwisz się”, po czym sięgnął po swój telefon i zaczął w nim szperać. Przyłożył telefon do ucha i poczekał chwile.
- Cześć mamo, co tam u ciebie? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
Patrzyłam na niego zdziwiona i pełna strachu. Wiem, że jeśli powie wszystko mamie, to będę musiała wracać do Doncaster, a... ja nie chcę wracać. Jestem tu zaledwie 3 dni? Nie... to zdecydowanie za wcześnie na powrót.
- Okej – syknęłam i wkurzona udałam się do swojego pokoju.
Zrezygnowana chwyciłam pierwszą lepszą bokserkę oraz spodnie dresowe i bieliznę i udałam się do łazienki by się przebrać. Ogarnięta usiadłam na łóżku i zaczęłam zastanawiać się, co mam teraz zrobić. Na pewno nie zejdę na dół. To jest pewne. Louis zrobił mi awanturę. W normalnych okolicznościach miałabym to gdzieś, ale nie tym razem. On mi zrobił awanturę przy nich! Przy swoich kumplach! Co on sobie wyobrażał? Jak ja im teraz spojrzę w oczy? No ludzie, mam tu spędzić całe wakacje! To zdecydowanie przegięcie.
Moje rozmyślenia przerwało delikatne pukanie do drzwi.
- Nie chcę z tobą gadać, Louis! Jestem zła! - warknęłam na tyle głośno, by mój brat usłyszał.
- Tyle, że to nie Louis – w uchylonych drzwiach dostrzegłam głowę uśmiechającego się Payne'a. - Mogę? - w odpowiedzi przytaknęłam głową, a on wszedł do pokoju i usiadł obok mnie. - Uznałem, że może będziesz chciała wypić swoją kawę oraz zjeść śniadanie tutaj.
Dopiero teraz dostrzegłam, że w rękach trzyma tacę, na której znajduje się mój kubek z kawą, miska pełna płatków, które jadłam na dole, obok stał dzbanuszek z mlekiem oraz cukiernica i łyżka oraz łyżeczka.
- Dziękuję – oddałam uśmiech i wzięłam od niego tacę, a następnie położyłam na łóżku.
Jakoś zrobiło się dziwnie. Liam był przy tym... totalna porażka...
- Nie przejmuj się Louisem – odezwał się brunet, jakby czytał mi w myślach.
- Liam, on mi zrobił przy was awanturę. Jak ja mam się nie przejmować?
- Przerabialiśmy to już kilka razy, on...
- Tak, wiem, martwi się o mnie – przerwałam mu. - Momentami żałuję, że tu przyjechałam...
- Nie mów tak! - podniósł lekko głos. - Bardzo się cieszymy, że przyjechałaś. Wnosisz do tego domu powiew świeżości...
- Świeżości? Skąd taki pomysł?
- No wiesz, jesteś piękną dziewczyną, przy której musimy się hamować. Twoja obecność sprawia, że jesteśmy bardziej wyrachowani.
- Czyli moja obecność was ogranicza...
- Skąd – zaprzeczył. - Do tej pory mieliśmy niesamowitą swobodę i nikt nie potrafił nas okiełznać, a ty pomagasz nam się uspokoić i wyzwolić te pozytywne emocje.
- Wow, ładnie to ująłeś, jednak nie uważam by to była moja zasługa...
- Ale jest – przysunął się bliżej mnie i spojrzał głęboko w oczy. - Jesteś mądra, radosna... masz w sobie tak dużo pozytywnej energii oraz jesteś śliczna. Kiedy tylko pojawiasz się w pomieszczeniu, wszyscy od razu tracimy rozumy i zapominamy o wszystkim, poza tobą...
- Liam... - mruknęłam cichutko, gdy ten zaczął zbliżać do mnie swoją twarz.
W momencie gdy nasze usta miały się złączyć, ktoś zapukał do pokoju. Przerażona odskoczyłam od Liama i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, drzwi uchyliły się i pojawiła się w nich głowa moje braciszka.
- Liam, musimy pogadać – powiedział bardzo poważnym tonem. - Teraz – dodał groźnie.
Liam nie spuszczając ze mnie wzroku, przytaknął mu i wstał z łóżka. Posłał mi lekki uśmiech, po czym opuścił mój pokój. W lekkim szoku, położyłam się na łóżko i zaczęłam analizować co tu się przed chwilą wydarzyło. Liam uważa, że jestem śliczna! Powiedział, że jestem mądra oraz napełniona pozytywną energią... Ale czy to oznacza, że mu się podobam?

Liam
 
Podążyłem za Louisem do jego pokoju. Że też musiał wybrać sobie taki moment na wparowanie do pokoju. Gdyby przyszedł chwilę później, możliwe, że w końcu byśmy się pocałowali, co mam ochotę zrobić odkąd zamieniłem z nią kilka słów. Vanessa jest niesamowita, ale wiem, że to nie ma sensu. Nie będziemy mogli być razem... Ona na pewno nic do mnie nie czuje. Czemu Louis nie przyszedł chwilę wcześniej? Może nie powiedziałbym tych kilka słów za dużo.
Louis zamknął za nami drzwi, po czym zgromił mnie wzrokiem.
- W co ty pogrywasz, co? - zapytał z wyrzutem.
- Ale o czym ty mówisz? - odpowiedziałem pytaniem zupełnie zbity z tropu.
- Doskonale wiesz co. Czy ty nie masz żadnych zasad? Siostra kumpla, to świętość!
- Co?
- Masz zostawić Vanesse w spokoju, jasne? Ona ma 16 lat, a ty prawie 20! Nie sądziłem, że akurat ty będziesz do tego zdolny...
- Louis, ja nic nie zrobiłem... - zacząłem się bronić.
- Ale chciałeś. Mącisz jej w głowie... Nie chcę żeby później cierpiała, dlatego zabraniam ci się do niej zbliżać, a tym bardziej bym sam na sam.
- Ona mi się podoba – wyznałem. Sądziłem, że może to zmiękczy jego serce.
- Nie pieprz głupot! Masz ją zostawić w spokoju! - warknął.
- Nie zabronisz mi! Nie masz takiego prawa – nie wytrzymałem.
- Okej – mruknął i wyciągnął telefon z kieszeni, po czym zaczął w nim szperać.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałem zbity z pantałyku.
- Masz rację, nie mogę ci zabronić, ale Paul może – przyłożył słuchawkę do ucha.
- Nie dam się nabrać... - pokręciłem rozdrażniony głową.
- Hej Paul, nie przeszkadzam? - odezwał się do telefonu nie spuszczając ze mnie wzroku. - To dobrze. Słuchaj, jest taka sprawa. Liam przystawia się do mojej siostry. Możesz coś z tym zrobić?... To moja siostra! Ona ma 16 lat!... Na to wygląda – prychnął. - Pogadasz z nim?... Okej, już ci go daję – wyciągnął do mnie rękę. - Paul do ciebie.
- Nie udawaj – wywróciłem oczami i wziąłem od niego słuchawkę. - Paul?
- Liam, czy cię posrało?! Co ty odwalasz? - usłyszałem głos managera.
- Mam prawo spotykać się z kim chcę...
- Ona jest siostrą Louisa!! I jest od ciebie o 4 lata młodsza!
- I co z tego? Jest jego siostrą, a nie moją, a ja nie jestem z nim spokrewniony. A wiek to tylko liczba.
- Zgadzam się, ale ona jest niepełnoletnia. Jeśli ją tkniesz, to może to być gwałt, nie rozumiesz? Poza tym kiedy prasa dowie się, że chodzisz z siostrą swojego kumpla, wybuchnie skandal, a jest on nam nie potrzebny.
- Wyolbrzymiasz. Nie zrobię jej przecież krzywdy...
- Nawet jeśli Louis, ani jego rodzina, nie doniosą na ciebie, to media się tym zajmą. Możesz pójść za to siedzieć nawet jeśli nikt nie będzie miał nic przeciwko. Niech to do ciebie dotrze!
- Media się nie muszą dowiedzieć... To może zostać naszą tajemnicą.
- Nie! Zawsze wszystko wychodzi na jaw. Masz ją zostawić w spokoju, albo uznamy, że złamałeś zasady umowy!
- Nie zrobisz mi tego! - warknąłem.
- Nie pozostawiasz mi innego wyboru. Ja może i bym ci to odpuścił, bo cię dobrze znam, ale wiesz jaka jest reszta. Cały Modest nigdy się ze mną nie zgadza... Masz ją zostawić w spokoju. Louis doniesie mi o każdym twoim posunięciu.
- A co jeśli to ona zrobi pierwszy krok?
- Módl się by tego nie zrobiła – rzucił i się rozłączył.
Roztargniony rzuciłem telefonem w Louisa i wyszedłem z pokoju. Nie sądziłem, że tak to się może skończyć. Do tej pory sądziłem, że nie będziemy razem z powodu nieodwzajemnionych uczuć, a teraz grozi mi więzienie i kara zawarta w umowie... Mam przekichane.
W drodze do swojego pokoju napotkałem Vanesse. No pięknie.
- Liam, pomożesz mi z tymi ciuchami? Sama ich raczej nie dam rady udźwignąć oraz zejdzie mi się pewnie samej aż do późnego wieczora.
- Ja... - mruknąłem zastanawiając się co powiedzieć. Spojrzałem za nią i zobaczyłem srogą twarz Louisa kiwającego głową na nie. - Nie mogę. Coś pilnego mi wypadło. Przepraszam – spuściłem głowę i wszedłem do swojego pokoju.
- Spoko, rozumiem – usłyszałem jeszcze jej smutny głos.
Z westchnieniem walnąłem się na wyro i pogrążyłem się w myślach, jak to teraz rozegrać.

Vanessa

Nie powiem, zrobiło mi się smutno, gdy Liam powiedział, że mi nie pomoże. Rzecz jasna nie winię go za to. Z mętną miną udałam się do pokoju na końcu korytarza gdzie są moje rzeczy. Wyjęłam wszystko z szafy i zaczęłam pakować wszystko do walizki by jakoś przenieść za jednym zamachem. Kiedy już wszystko spakowałam, usłyszałam jak kto mnie woła.
- Van, gdzie jesteś?!
- Tutaj – odkrzyknęłam, a po chwili do pokoju wszedł Zayn.
- Co robisz? - zapytał stając obok mnie.
- Pakuję walizkę, by przenieść wszystkie rzeczy do swojego pokoju – wzruszyłam ramionami.
- Pomóc ci? - zapytał podnosząc walizkę.
- Skoro chcesz - uśmiechnęłam się i razem wyszliśmy z pokoju.
- Dlaczego Liam ci nie pomaga, myślałem, że się wczoraj umówiliście... - rzucił od niechcenia na progu moje pokoju.
- Tak było, ale coś mu wypadło... - skrzywiłam się.
- To ja go zastąpię – uśmiechnął się i ja również. - Louis już ci pokazał garderobę?
- Nie, jeszcze nie. Nawet nie mam do niej klucza. Nie wiem po co on ją trzyma zamkniętą...
- Ponieważ bał się twojej reakcji – uśmiechnął się lekko.
- Na to, że mam garderobę? Przecież to nie jego wina, że tak został zbudowany dom... Bo chyba nie robiliście remontu przed moim przyjazdem...
- Nie. Tu raczej chodzi o to co tam znajdziesz... Poczekaj – rzucił i zostawiając walizkę na łóżku, wyszedł z mojego pokoju.
Od razu zaczęłam się zastanawiać co Zayn miał na myśli... Co mogę znaleźć w garderobie? Nim zaczęłam się nad tym bardziej zastanawiać, wrócił Zayn z kluczykiem w ręce i zaczął otwierać drzwi.
- Tylko nie bądź na niego zła. Starałem się wybić mu ten pomysł z głowy, ale się nie dało. Ale przynajmniej wywalczyłem z nim parę rzeczy, bo on uznał, że lepiej będzie jak będziesz wyglądać jak zakonnica...
- O czym ty mówisz?! - zdziwiłam się. - Otwieraj te drzwi!
Chłopak otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Pomieszczenie było wielkości mojego pokoju w Doncaster. Po prawej stronie wbudowana w ścianę była chyba komoda, po lewej również znajdowały się jakieś szuflady, ale również tak jak i na wprost od wejścia, rozsuwane drzwi, które pewnie były szafą. Całość była wykonana z jasnego drewna oświetlonego halogenowymi lampkami wbudowanymi w sufit. Na środku znajdowała się okrągła beżowa pufa, a na niej leżał jakiś pilocik. Podeszłam do pufy i wzięłam do ręki przyrząd.
- To pilot. Wszystko w tym pokoju jest zmechanizowane. Każdy numer oznacza inną szufladę lub inne drzwi od szafy.
- Mówisz poważnie? Przecież tego jest... dużo! Jak ja mam zapamiętać numery?
- Tu na ścianie – pokazał jakąś kartkę obok drzwi. - Masz zarys całej garderoby oraz numery przyporządkowane każdej skrytce.
- O mój boże! - wytrzeszczyłam oczy. Jak ja sobie poradzę?
- Wciśnij numer 6 – wymruczał mi do ucha.
Nawet nie zainteresowało mnie, że chłopak jest tak blisko mnie. Wykonałam jego polecenie i zobaczyłam jak otwierają się jedne z drzwi. Za nimi znajdowała się masa różnokolorowych sukienek. On sobie żartuje?! Oniemiała podeszłam do tej części szafy i przejrzałam sukienki. Wszystkie były w moim rozmiarze. Były to suknie wieczorowe oraz jakieś dzienne czy takie na różne imprezy.
- Co to ma być?! - zapytałam z wyrzutem odwracając się w stronę Zayna.
- Twoje nowe ubrania – uśmiechnął się.
- Co?! Kiedy?! Jak?! - wypytywałam zdziwiona znów przeglądając sukienki.
- Kiedy wczoraj wraz z Liamem pojechaliście do sklepu, Louis zwołał ekipę i kazał im wynieść wszystkie meble z twojego pokoju z domu poza szafą, którą wynieśli do pokoju gościnnego, a następnie wziął mnie i zawiózł do naszej stylistki. Potem, gdy ty malowałaś swój pokój, my byliśmy na zakupach dla ciebie.
- Czyli to wszystko dla mnie? I jest tego więcej?! - zapytałam zaskoczona.
Z jednej strony jestem na maksa wściekła na brata, ale z drugiej to niesamowite, że to wszystko jest moje!
- Tak i tak. Masz tu jakieś dżinsy, spódnice, koszulki, bieliznę...
- Kupiliście mi bieliznę?! - zapytałam zawstydzona i z niedowierzaniem.
- No... tak, jest po twojej prawej. Natomiast po lewej masz biżuterię i różne ozdoby. Musisz to wszystko przejrzeć.
- A gdzie mam schować swoje rzeczy?
- Nie zapełniliśmy całej szafy. Znajdziesz gdzieś na nie miejsce.
- Okej – przytaknęłam i zaczęłam analizować kartkę przy drzwiach oraz wszystkie podane przez Zayna informacje.
- Nie jesteś zła? - zapytał niepewnie.
- Jestem – spojrzałam na niego. - Ale z drugiej strony jestem strasznie podekscytowana – posłałam mu uśmiech. - Te sukienki są piękne – przytuliłam się do niego. - A co miałeś na myśli mówiąc, że walczyłeś z nim, bo uznał, że powinnam wyglądać jak zakonnica? - zapytałam gdy się od siebie odsunęliśmy.
- Był strasznie krytyczny pod względem długości sukienek oraz ich kroju... No wiesz, on wolał byś miała same golfy oraz spódnice do ziemi, ale z nim porozmawiałem i się w końcu zlitował i postanowił zaufać mi i Lou.
- Lou to wasza stylistka? - zapytałam dla pewności. Na samą myśl, że wynajęli jakąś specjalną stylistkę, budził się we mnie strach i złość.
- Tak. Mam nadzieję, że ci się to wszystko spodoba – uśmiechnął się.
- Na pewno! Ej, kiedy mówiłeś wczoraj, że muszę wybrać się na zakupy i kupić sobie jakieś sukienki na wasze imprezy, wiedziałeś o tym?!
- No jasne, że tak. Wszystko się zgadza, no poza zakupami. Louis też uważa, że powinnaś z nami wychodzić. Będziesz miała szansę posmakować naszego życia oraz się zabawić.
- To chyba będzie moja jedyna szansa na zabalowanie... tyle że pod okiem braciszka.
- Nad tym się popracuje – puścił mi oczko.
Posłałam mu uśmiech i zaczęłam przeglądać po kolei szafki. Znalazłam dużo rzeczy, tak jak mówił Zayn. Na szczęście nie zabrakło luźniejszych strojów, które postanowiłam umieścić w swoim pokoju w komodzie. Kiedy wszystko przejrzałam, z pomocą Zayna zaczęłam się rozpakowywać. W międzyczasie zostaliśmy zawołani na obiad, na którym byli wszyscy, nawet Liam, który był trochę przygnębiony.
- Liam, wszystko w porządku? Załatwiłeś ze swoje pilne sprawy? - zagaiłam.
Chłopak spojrzał na mnie, po czym na mojego brata, który pokiwał lekko głową i znów spojrzał na mnie.
- Tak, wszystko załatwiłem. Przepraszam, że ci nie pomogłem. Rozpakowałaś się? - uśmiechnął się lekko, ale z dającym się wyczuć dystansem. O co chodzi?
- Nic się nie stało. Zayn mi pomógł i już mamy prawie wszystko porozkładane. Wiedziałeś, że Louis nakupował mi masę ciuchów? - zapytałam, a ten pokręcił głową. - Właśnie, LouLou – zwróciłam się do brata. - Dziękuję ci. To wszystko jest cudowne, ale i tak jestem na ciebie trochę zła.
- To miała być niespodzianka – wyszczerzył się. - Ale ci się podoba?
- Oczywiście, że tak. Tylko kiedy ja to wszystko założę? Będę tu tylko do końca wakacji...
- To oznacza, że będziesz musiała tu częściej przyjeżdżać – puścił mi oczko Zayn.
- Albo zabrać, rzeczy do Doncaster – rzucił beznamiętnie Liam.
- A gdzie bym to tam nosiła? Większość sukienek się nie nadaje... - skrzywiłam się.
- Więc musisz tu przyjeżdżać – uśmiechnął się Louis. - Będziemy mogli dzięki temu spędzać więcej czasu razem.
- Nie wiem, czy to wytrzymam... - udałam przerażenie.
- Bardzo śmieszne – wystawił mi język, a ja się zaśmiałam.
Po zjedzonym posiłku udałam się do pokoju, tym razem sama, i dokończyłam układanie oraz przeglądanie rzeczy. Kiedy wróciłam do pokoju, było już ciemno. Zapaliłam moje nowe lampki, które Zayn pomógł mi porozwieszać i teraz zrobiło się tak bardzo uroczo, wręcz romantycznie. Zdecydowanie teraz lepiej będzie mi się tu przebywało.
Wykąpana położyłam się na łóżku i zaczęłam się zastanawiać o co chodzi Liamowi. Podczas pobytu ze mną Zayna, nie byłam w stanie o nim myśleć, a teraz nagle wszystko na mnie spłynęło. Rano był taki słodki i uroczy, i prawie mnie pocałował, a potem zrobił się taki nieobecny i mam wrażenie, że się od siebie oddaliliśmy. Czy on się boi, że gdyby mnie pocałował, to bym go odtrąciła? Nie. To na pewno nie to. On na pewno nie chciał mnie pocałować. A może to ja? Może on myśli, że ja coś do niego czuję, gdy on nie? No prawda, czuję, ale to nie powoduje, że nie możemy się przyjaźnić... Już sama nie wiem. Muszę z nim porozmawiać... O ile się do mnie odezwie.




Cześć :)
Bez względnych ceregieli, jest nowy rozdział, piszcie w komentarzach co o nim myślicie oraz głosujcie w ankiecie o Larrym – to pilne.
Kolejny rozdział dodam za tydzień, ale nie wiem czy w niedzielę, czy w poniedziałek.
Jeszcze dodam, że BARDZO dziękuję za komentarze. Naprawdę miło się je czyta.
Kocham was i życzę miłego weekendu
KOMENTUJCIE xx
Całuski xx

5 komentarzy: