niedziela, 31 marca 2013

Wielkanoc!

Wesołego jajka,
kurczaków, baranka,
ciasta z rodzynkami,
ostrego chrzanu,
tęczowych mazurków,
mokrego Dyngusa
i ode mnie całusa.
 
 
 
Tyle ode mnie, a no i jeszcze rozdział... tutaj dodam go nie prędko. Prawdopodobnie jutro (poniedziałek), ale nic nie gwarantuję.
PS. Nie jestem dobra w pisaniu życzeń i tego typu notatek, więc... bądźcie wyrozumiali :)
Całuję xx

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 3

Kiedy się obudziłam poczułam ból brzucha. Jestem pewna, że raczej nigdy nie wezmę udziału w głodówce w ramach protestu. Z wielką niechęcią wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Jestem tak głodna, że nawet nie mam siły na nic. Z musu wyciągnęłam dresowe spodnie i podkoszulek, które zarzuciłam na siebie. Związałam włosy w niedbałego koka i zeszłam na dół. Planowałam udać się do kuchni jednak mój kochany braciszek mnie zauważył i zatrzymał.
- Chcę pogadać – odezwał się nieśmiało.
- Chyba wczoraj wyraziłeś się jasno – uśmiechnęłam się kwaśno.
- Oj Vanessa, przestań. Doskonale wiesz, że to nie tak miało zabrzmieć. Chcę żebyś była szczęśliwa i bezpieczna. Więc... no... Przepraszam.
- Niech ci będzie. Nie chcę się kłócić, wybaczam ci – na jego twarzy pojawił się uśmiech i mocno mnie do siebie przycisnął. - Ale to nie oznacza, że będę tolerowała takie zachowanie i nie myśl sobie, że tak po prostu o tym zapomnę – odsunął się ode mnie.
- Ta sytuacja się nie powtórzy – obiecał z powagą na twarzy, a na moją wkradł się uśmiech.
- Mam nadzieję...
- Co mogę zrobić żebyś o tym zapomniała?
- Sama nie wiem... Jak coś wymyślę to dam ci znać.
- Okej. A teraz słuchaj. Mamy dziś dzień wolny, więc może chcesz pozwiedzać ze mną Londyn? Zawsze tego chciałaś.
- Racja chciałam i z chęcią go pozwiedzam, ale... nie z tobą. Nie obraź się braciszku, ale jak na razie mam cię dosyć, a poza tym nie chcę mieć na karku nadopiekuńczego brata.
- Przecież cię przeprosiłem.
- Tak, ale to nie zmienia sytuacji. Musisz pokazać, że nie jesteś nadopiekuńczy.
- Rób jak chcesz – mruknął.
- Taki mam zamiar, a teraz przepraszam, jestem strasznie głodna – wyminęłam go i weszłam do pustej kuchni.
Wstawiłam wodę na kawę i podeszłam do lodówki. Zajrzałam do środka urządzenia i zaczęłam się zastanawiać co mogę zjeść. Nagle poczułam jak ktoś staje za mną i kładzie głowę na moje ramie.
- Co tak patrzysz? - zapytał Liam, tak to był on.
- Zastanawiam się co by tu zjeść – odpowiedziałam, a chłopak zdjął głowę z mojego ramienia i sięgnął po mleko jednocześnie przybliżając się do mnie.
Nasze ciała przyjemnie się ocierały, a po moich plecach przebiegły dreszcze.
- Nie pomogę ci. Chociaż... Jesteś siostrą Louisa, więc może masz ochotę na coś z marchewkami? Louis ma masę takich przekąsek.
- Ale ja nie lubię marchewek – przyznałam.
- Co?! - usłyszałam zaskoczony głos nie tylko Liama, ale także Harrego, Zayna i Nialla.
Musieli w międzyczasie przyjść. Liam odsunął się ode mnie, więc odwróciłam się do nich przodem. Byli tu wszyscy łącznie z moim bratem.
- Dziwna jest nie? Jak można ich nie lubić? - zapytał pasiasty.
- I ty jesteś jego siostrą? - dopytywał Harry.
- Kiedy się o tym dowiedziałem też tak zareagowałem.
- Żartujesz? Przez tydzień próbowałeś mnie przekonać do marchewek, co jeszcze bardziej wzmocniło moją nienawiść do nich – wtrąciłam się.
- Co zrobił? - zapytał zaciekawiony Liam.
- Wpychał je we mnie! Podrzucał mi do każdego posiłku, w każdej chwili... Nie mogłam nawet normalnie posiedzieć sobie w pokoju, bo wpadał i siłą wciskał mi je do budzi.
- To nie moja wina, że ich nie lubisz. Przecież to nie normalne! Jesteś moją siostrą, powinnaś je kochać!
- Jak widać to na szczęście też nas różni. Musi to do ciebie w końcu dotrzeć!
- Nigdy nie dotrze! Ich rozumiem – pokazał na całą czwórkę – nie są ze mną spokrewnieni, ale ty tak.
- Ogarnij się już – przerwał nam Liam. - Ma prawo nie lubić marchewek.
- Dziękuję Liam – uśmiechnęłam się do niego.
Sięgnęłam do szafki i wyciągnęłam płatki, a z drugiej miskę. Zgarnęłam też od Liama mleko.
- Gdzie macie łyżki? - zapytałam.
- Nie wymawiaj tego słowa – odpowiedział mi Liam.
- Co? Dlaczego?
- Bo on się boi rzeczy na 'Ł' – odpowiedział mi Niall.
- Serio? Lepszej komedii nie słyszałam – zaczęłam się śmiać.
- To nie jest śmieszne – obruszył się Liam.
- Boisz się łyżek i to ma nie być śmieszne? - znów się zaśmiałam. - Błagam.
- Po pierwsze nie śmiej się ze mnie, a po drugie w tym domu nie wymawia się słowa na 'Ł'.
- Jesteś komiczny. Dorosły facet boi się łyżek – mało nie wylądowałam ze śmiechu na podłodze.
- To wcale nie jest śmieszne – upierał się.
Spojrzałam na niego i znów wybuchłam śmiechem. Chłopak ewidentnie miał tego dosyć, bo rzucił krótkie 'ach tak?' i rzucił się na mnie z gilgotkami.
- Nie Liam, nie – śmiałam się, ale teraz nie z jego fobii.
- Skoro tak ci do śmiechu... - zaśmiał się i nasilił łaskotki.
Wszyscy się nam przyglądali i śmiali z nas. W pewnym momencie udało mi się wyrwać Liamowi, jednak nie na długo. Czym prędzej zaczęłam uciekać, ale był ode mnie szybszy i złapał mnie w salonie wznawiając łaskotki. Byliśmy teraz sami, bo reszta została w kuchni. Po chwili miałam dosyć śmiania się, bo aż brzuch mnie bolał.
- Poddaje się! - krzyknęłam przez śmiech. - Liam... Poddaje się... - piszczałam. - Proszę... przestań...
- A co za to będę miał? - zapytał na chwile zaprzestając swoich czynów, jednak cały czas trzymał mnie w objęciu.
- Będziesz mógł spędzić ze mną cały dzień zwiedzając Londyn – uśmiechnęłam się kusząco.
- A nie miałaś iść z Lou?
- No tak, ale... wczoraj się trochę posprzeczaliśmy i jakoś nie mam ochoty na jego towarzystwo – chłopak mnie puścił.
- Okej, a skąd pomysł, żebym chciał?
- Nie no, jeśli nie chcesz to okej... - zrobiłam smutną minkę.
- Dobra, to zróbmy tak. Pokażę ci Londyn, a w zamian dasz się zaprosić na shake'a i odpowiesz na każde moje pytanie oraz opowiesz mi o sobie – wyszczerzył się.
- Ale, że każde? - spanikowałam.
- No dobra, będę w stanie pominąć ten punkt.
- W takim razie zgoda – odwzajemniłam uśmiech.
- Jakimś dziwnym cudem jesteś mało podobna do brata, i dobrze – zaśmialiśmy się – więc muszę zapytać. Ile czasu zajmie ci szykowanie się?
- A ile zajmuje Louisowi?
- Z pół godziny... - zastanawiał się.
- Taa, faktycznie nie jesteśmy podobni... Daj mi godzinkę – uśmiechnęłam się.
- To za godzinę widzimy się tutaj – oddał uśmiech, ale po chwili spoważniał. - Mówiłaś Louisowi?
- Powiedziałam mu, że nie idę z nim... O tobie nie wie.
- To ja mu powiem. Nie chcę żebyśmy potem mieli z nim problem – znów się uśmiechnął.
- Oki – oddałam uśmiech i pobiegłam na górę do swojego pokoju.
Kiedy znalazłam się w pokoju od razu weszłam do łazienki wziąć prysznic. Następnie wysuszyłam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Kolejnym – chyba najtrudniejszym – punktem jest wybranie ubrań. Za oknem o dziwo świeci słońce i wydaje się być ciepło... Takiej pogody nie można zmarnować zwłaszcza, że może się częściej nie powtórzyć... Dlatego też w końcu zdecydowałam się na krótkie, podarte, jeansowe spodenki, luźną białą bluzkę z czarnym sercem na środku na grubych ramiączkach i czarne buty supra. Byłam już prawie gotowa. Pociągnęłam jeszcze rzęsy tuszem i pomalowałam usta bezbarwnym, malinowym błyszczykiem. Dodałam jeszcze kilka bransoletek, po czym przejrzałam się w lustrze i uznałam, że jestem gotowa. Po drodze zgarnęłam telefon i udałam się na dół. Liam już na mnie czekał.
- Ładnie wyglądasz – uśmiechnął się.
- Dziękuję – oddałam uśmiech. - Powiedziałeś Louisowi, że wychodzimy?
- Tak, wszystko załatwione. Możemy iść.
- Okej – odpowiedziałam. - Cześć! - krzyknęłam do wszystkich.
- Cześć – odkrzyknęli Niall, Zayn i Harry.
- Liam tylko uważaj na nią, a no i na paparazzi – na korytarz wyszedł Lou. - Weź bluzę.
- Nie jesteś moją matką – upomniałam go.
- Ja wezmę i nie martw się, będę grzeczny – Liam uśmiechnął się do niego, sięgnął po bluzę i klucze, i obejmując mnie w tali, wyprowadził mnie z domu.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam go kiedy już zamknął drzwi.
- Nie chciałem żebyście się znów kłócili – wytłumaczył.
- Jak to znowu? - Louis chyba im nie powiedział o naszej kłótni.
- Słyszałem wczoraj fragmenty waszej 'rozmowy', a poza tym wczoraj byłaś w złym humorze tak samo jak Lou.
- Podsłuchiwałeś naszą kłótnie? - zapytałam przerażona. Poniekąd mówiliśmy o nim...
- Nie. Po prostu słyszałem wasze podniesione głosy. Nie wiem o co chodziło.
- Okej – odetchnęłam z ulgą, a chłopak podszedł do samochodu.
- Jakie cudeńko – uśmiechnęłam się widząc bordowy pojazd.
- Chłopaki mi go kupili – uśmiechnął się i otworzył drzwi od strony pasażera. - Zapraszam.
- Jaki dżentelmen... - puściłam mu oczko i wsiadłam do auta. - Nie żebym miała coś przeciwko temu autu, ale... No wiesz, w Anglii z reguły pada i nie sądzę, żeby samochód bez dachu często się tu przydawał...
- Masz rację – przytaknął zasiadając obok. - Dlatego kupiłem sobie inne auto. Nie za bardzo lubię takie rzucające się w oczy pojazdy.
- To dlaczego nim jeździsz ?
- Dostałem go od chłopaków, więc nie wypada go nie używać. No i można powiedzieć, że oni też na tym korzystają. A jeśli chodzi o dzisiaj to wiesz, jest ładna pogoda więc czemu by nie – uśmiechnął się, a chłopak odpalił silnik.
- Tak z ciekawości. Sam na to wpadłeś? - zapytałam podejrzliwie.
- Tak w sumie, to Louis mnie przekonał – wyjechaliśmy z posiadłości.
Tak myślałam... A to gnida jedna! Zrobił to specjalnie! Nie ufa mi...
- Coś nie tak? - zapytał przejęty.
- Nie, wszystko okej – uśmiechnęłam się.
Przez całą podróż się wygłupialiśmy i gadaliśmy. Jednak większość czasu przeznaczyliśmy na śpiewanie piosenek lecących w radiu. Bardzo dobrze się bawiłam w towarzystwie Liama. Chyba jeszcze przy nikim nie czułam się tak dobrze, po tak krótkiej znajomości.
Kiedy dojechaliśmy do Londynu, zostawiliśmy auto na parkingu i ruszyliśmy w trasę.
- To dokąd idziemy? - zapytał Liam.
- Co proponujesz? - również zapytałam.
- Może na początek trochę zwiedzania, potem poszlibyśmy do MilkShake City, a później się coś wymyśli. Co ty na to?
- Jak najbardziej mi pasuje – uśmiechnęłam się.
Chłopak podstawił mi rękę, którą chwyciłam i udaliśmy się w drogę. Przyznam, że całkiem świetnie się bawiłam. Przez całą 'wycieczkę' widzieliśmy Big Ben, Buckingham Palace, Millennium Bridge, Tower of Lyndon i wiele innych.
- Co powiesz na przejażdżkę Diabelskim Młynem? - zagadnął Liam, gdy przechodziliśmy tuż obok London Eye.
Jestem tak zmęczona tym całym chodzeniem, że chyba więcej nie wytrzymam... - skrzywiłam się i oparłam o ramię chłopaka.
- Myślę, że tam będziemy mogli odpocząć - zamyślił się.
Zatkało mnie. Spojrzałam na niego zaskoczona. Widać nie wspominałam mu, że mam malutki lęk wysokości... no dobra, nie malutki. OGROMNY! Na pewno nie wejdę na na to koło! O nie!
- Wiesz... To chyba nie jest dobry pomysł... - wyjąkałam. Nie lubię się przyznawać do swoich strachów...
- Dlaczego? Z samej góry jest niesamowity widok... - przekonywał mnie.
- Zobacz jaka długa kolejka! - zauważyłam. - Zmarnujemy tylko czas. Może kiedy indziej... - a raczej nigdy – dodałam w myślach.
- Może masz rację... - stwierdził. - To chodźmy do MilkShake City – uśmiechnął się i pociągnął mnie w stronę lokalu.
Kiedy doszliśmy na miejsce, zajęłam stolik, a Liam poszedł zamówić dla nas szejki. Wrócił po kilku minutach i zajął miejsce naprzeciw mnie.
- I jak ci się podoba Londyn? - zagadnął.
- Cudowne miasto. Zawsze chciałam tu przyjechać, ale jakoś nie miałam okazji...
- Czyli wycieczkę można zaliczyć do udanych?
- Z tobą nawet najnudniejsze miasteczko stałoby się istnym cudem – palnęłam. - No... w sensie... z tobą jako przewodnikiem... wiesz co miałam na myśli... - zarumieniłam się.
- Tak, rozumiem – uśmiechnął się, a w jego oczach pojawiła się iskierka.
Nawiasem mówiąc, mówiłam kiedyś jakie jego oczy są niesamowite? Wyglądają jak sarnie paczadełka. Takie duże i intensywnie brązowe... można w nich utonąć... otrząśnij się!
- Wczoraj nie powiedziałaś mi czy twój pokój ci się podoba – zmienił temat za co byłam mu wdzięczna.
- Racja, jest całkiem spoko, tylko... przemalowałabym w nim ściany. Tak to wygląda tak ponuro – zadrżałam. - Aż strach tam siedzieć.
- W sumie masz rację. A na jaki kolor?
- Zastanawiałam się nad jakimś odcieniem fioletu...
- Fioletowy to mój ulubiony kolor – uśmiechnął się ukazując swoje śnieżnobiałe ząbki.
- Mój też – odwzajemniłam go. - Jednak nie wydaje mi się czy Louis się zgodzi... - zasmuciłam się.
- Wiesz, możesz go zawsze po szantażować – spoważniał.
- Jak? - zapytałam zainteresowana.
- No wiesz, Louisowi na tobie bardzo zależy, a wczoraj się pokłóciliście i z tego co mówiłaś, nie pogodziliście się tak do końca...
- Hmmm... interesujące – zamyśliłam się. - Wiem co masz na myśli i muszę przyznać, że to świetny pomysł, który może zadziałać. Jeśli Louis się zgodzi to... pomożesz mi wybrać idealny kolor i przy okazji pomożesz w remonciku? - zapytałam z nadzieją.
- No jasne, że tak. To dla mnie czysta przyjemność – zaśmialiśmy. - Skoro jesteśmy przy tym temacie... O co się pokłóciliście? - spoważniał.
- Yyy... - nie wiedziałam co mam powiedzieć... prawda odpada od razu! - Louis postanowił już na wejściu postawić mi kilka ultimatów. Zdenerwowało mnie to i... trochę mu dogadałam.
- Jesteś jego młodszą siostrą, to logiczne, że się o ciebie troszczy.
- Ale nie powinien przesadzać. Stwierdził, że nie powinnam z wami w ogóle rozmawiać. Wyobrażasz to sobie? Z własnymi kumplami!
- On nas doskonale zna i... wie do czego jesteśmy zdolni... Może chciał cię w ten sposób ochronić przed zidioceniem?
- Oj, na pewno nie jest aż tak źle. Poza tym zabronił rozmawiać mi z chłopakami.
- Nie chce żeby ci się stała krzywda...
- Przez zwykłą rozmowę? On mnie bardziej krzywdzi.
-Wiesz, powinnaś z nim o tym pogadać, ale tak na spokojnie. Wysłuchaj tego co ma ci do powiedzenia, a potem przedstaw swoje zdanie i pójdźcie na kompromis. Nie możecie się kłócić przez cały twój pobyt tutaj.
- Masz rację – wywróciłam oczami.
- Zawsze ją mam – uśmiechnął się cwaniacko.
- To mój tekst – wystawiłam język. Rozejrzałam się po lokalu i coś mi się przypomniało. - Ej, nie mówiłeś czasem, że często wpadacie na fanów?
- Bo tak jest, a co? - zapytał zainteresowany.
- Jakoś jeszcze nikt nas nie zatrzymał, a jesteśmy tu z pół dnia – stwierdziłam.
- I dobrze. Wiesz, kiedyś poprosiłem fanów by dali mi czasem trochę prywatności zwłaszcza gdy z kimś wychodzę.
- Nie to żeby coś, ale czy to nie jest trochę samolubne?
- Niby czemu ma być? To raczej nie moja wina, że chcę mieć spokój gdy z kimś jestem...
- W sumie racja...
- Ale jestem pewien, że mimo iż nas nie zatrzymują, to i tak są gdzieś w pobliżu. Pewnie nam cykają fotki, które będą zaraz w internecie i prasie – wywrócił oczami.
- Poważnie? Zawsze tak jest? - zapytałam zaskoczona.
- Tak. Bardzo rzadko udaje nam się wyjść gdzieś po kryjomu. Najlepiej udaje się to Harremu. Potrafi zniknąć i nikt nie wie gdzie jest, a z reguły jest wtedy w domu – zaśmiał się.
- Ciekawe – stwierdziłam.
- To co teraz będziemy robić?
- Może jakiś spacer, ale taki bez zwiedzania...
- Możemy się przejść po Hyde Parku, tylko ostrzegam, że możemy wpaść na jakieś fanki.
- Nie przeszkadza mi to. To część twojego życia.
- Jesteś niesamowita – rzucił.
Spojrzałam na niego zaskoczona i zobaczyłam, że się lekko zarumienił.
- Dzięki – uśmiecham się nieśmiało.
- Chodźmy – otrząsa się, chwyta mnie za rękę i wychodzi przed budynek.
Powoli zmierzamy do parku. Nie wiem czemu, ale Liam cały czas trzyma mnie za rękę. Przez całą drogę nie odzywamy się do siebie, ale nie jest to krępująca cisza, a taka... przyjemna. Co jakiś czas zerkam na chłopaka i czasami nasze spojrzenia się krzyżują, i oboje posyłamy sobie wtedy uśmiechy. Widać, że on także mi się czasem przygląda. Jestem strasznie ciekawa o czym myśli... Może kiedyś mi powie... Nagle moją uwagę przykuła grupka dziewczyn przyglądająca się nam... a raczej Liamowi. Jestem raczej pewna, że od tak do nas nie podejdą. Liam wspominał o tym...
- Może usiądziemy? - zapytałam zwracając na siebie jego uwagę.
- Dobrze – uśmiechnął się i razem usiedliśmy na ławce.
- Tam są jakieś dziewczyny, które się na ciebie patrzą – szepczę cicho.
- A może patrzą na ciebie? - uśmiecha się jeszcze szerzej patrząc mi w oczy. Czy on ze mną flirtuje?
- Raczej nie – kręcę rozbawiona głową. - To ty jesteś sławny, nie ja.
- Ty też jesteś sławna. No może nie jak ja, ale kurcze, jesteś siostrą Louisa.
- Tyle, że nikt ,poza całym moim miasteczkiem rodzinnym, o tym nie wie. Dla nich mogę być twoją dziewczyną... lub coś – wzruszam ramionami.
- To niedługo się dowiedzą – mruczy konspiracyjnie i po chwili podchodzi do nas grupka dziewczyn. Wyglądają na moje rówieśnice.
- Liam? Możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie? – odzywa się pierwsza brunetka.
- I dałbyś nam swoje autografy? - dodaje jedyna blondynka.
- Mogę cię przytulić – pyta druga brunetka.
Chłopak zerka na mnie, po czym uśmiecha się do grupki dziewczyn i wstaje z ławki.
- Oczywiście – odpowiada, a one wydają z siebie nieśmiały chichot przemieszany z piskiem.
Przez następne 5 minut jest całkowicie pochłonięty zajmowanie się swoimi fankami. Robił sobie z nimi zdjęcia, dawał autografy, przytulał, śmiał się, rozmawiał... A podczas tego wszystkiego wyglądał tak słodko. To nie była udawana radość, a taka prawdziwa. Liam kocha swoich fanów i jestem pewna, że mimo iż czasami jest mu ciężko, cieszy się ze sławy.
- Kim ona jest? - dociera do mnie pytanie blondynki, która mi się przygląda.
- Jestem Vanessa, siostrą Louisa – uśmiecham się.
- Serio? - nie może uwierzyć i patrzy pytająco na Liama, a ten kiwa głową.
- Możemy zdjęcie? - pyta pierwsza z brunetek.
Nie chcę robić z siebie gwiazdy... Nie po to tu przyjechałam. Nie zależy mi na tym, ale skoro to będzie coś dla nich znaczyć, to chyba mogę się zgodzić, prawda?
- Okej – uśmiecham się niepewnie. - Ale nie chcę być na nich tylko ja, niech Liam będzie z nami, okej? Ja nie jestem sławna...
- Jesteś szczęściarą! Każda z nas chciałaby mieć takiego brata! - zaczęły się przekrzykiwać.
- Uwierzcie, nie – zaczęłam się śmiać, a Liam mi zawtórował.
Zrobiliśmy sobie kilka fotek i ruszyliśmy z Liamem w stronę domu. Czeka nas dłuuuga podróż samochodem.
- I właśnie zyskałaś sławę – uśmiecha się patrząc mi w oczy, gdy stoimy na światłach.
- Niezasłużenie – burczę. - To czysty przypadek, że jestem jego siostrą. Nie mam zamiaru tego wykorzystywać.
- Wiem – jego uśmiech się zmienił. Nie jest już taki szeroki, a wręcz nieśmiały. - Po prostu teraz już wszyscy wiedzą, że jesteś siostrą Louisa. Czasami sytuacja będzie się powtarzać... Chyba nie będziesz odmawiać fankom zdjęć, co?
- Jeśli będą chciały je mieć to raczej nie, ale... no nie wiem. Czuję się jakbym wykorzystywała sławę brata.
- Tak nie jest i nie będzie. Zapamiętaj, a teraz pomyśl jak przekonać brata na malowanie pokoju.
Odpowiadam mu uśmiechem i już nie drążę dalej tematu.
 
______________________________________________________________________________________________
Hejka :D
No i jest kolejny rozdzialik :)
Bardzo dziękuję za dotychczasowe komentarze i liczę na kolejne pod tym postem :)
Powiedzcie czy wam się podoba i czy chcecie bym dalej to pisała :)
Do zobaczenia MOŻE za tydzień.
Pozdrawiam i całuję xx

Kontakt:
TT: @Love_Paula1D
GG: 7534371
informuję o rozdziałach :)

sobota, 2 marca 2013

Rozdział 2

Od samego rana Louis wariował. Latał po całym domu i na wszystko się darł. Nie pasowało mu, że chodzimy w bokserkach po domu, albo, że ktoś coś gdzieś zostawił. Dostawał totalnej furii. Ja nie wiem o co mu chodzi. W końcu to tylko jego siostra. Zrozumiałbym gdyby to byli rodzice, no bo trzeba im pokazać, że dajemy sobie sami radę, ale, że siostrze? No bo ile ona może mieć? Z 10? 12 lat? Dobra, rozumiem, że może nasze chodzenie w samych bokserkach nie jest zbyt odpowiednie, ale przecież zdążymy się ubrać do jej przyjazdu...

Vanessa

Jestem niesamowicie podekscytowana i jednocześnie przerażona. Już dziś spotkam mojego kochanego Louiska. Tak bardzo się za nim stęskniłam... W dniu kiedy wyjechał straciłam najlepszego przyjaciela. Mimo iż jesteśmy rodzeństwem, jesteśmy też kumplami. Zawsze mogłam z nim pogadać i nie zawsze patrzył na wszystko jako mój brat, ale także jako przyjaciel. Nie mogę się już doczekać spotkania z nim, ale... Również jestem przerażona co do reszty. Dziś tak jakby po raz pierwszy poznam chłopaków z One Direction, a co mi w tym pomaga? Wiadomość, że będę z nimi mieszkała... Dno... Mam nadzieję, że mnie polubią. Nigdy nie chcieli mnie poznać, bo myśleli, że jestem jakimś małym brzdącem, ale ja też nie chciałam ich poznać. Mam co do nich pewne wąty. Może wszystko potoczyłoby się inaczej gdyby nie zabrali mi brata! Przez te 2 lata nie miałam z nim prawie żadnego kontaktu. Na początku często do mnie dzwonił i opowiadał o chłopakach i jak mu się z nimi pracuje, jednak kontakt się urwał. Teraz odzywał się tylko po powrotach z zagranicy dając znak życia. Kiedy się dowiedziałam, że mogę z nimi zamieszkać strasznie się ucieszyłam. Będę miała okazję poznać lepiej chłopaków i sprawdzić na własne oczy, czy mój braciszek jest szczęśliwy.
Po 3 godzinnej jeździe pociągiem, dotarłam do Londynu. Obiecałam mamie, że zadzwonię po Louisa, żeby po mnie przyjechał, jednak chciałam mu zrobić niespodziankę. Całe szczęście znam jego dokładny adres. Co i raz wysyła nam pocztówki z okazji jakichś świąt i zawsze jest przy nich adres gdzie można odesłać odpowiedź. Nie zawsze jest to ich dom w Londynie, ale ten adres też był. Po wyjściu z pociągu, zabrałam swoją walizkę i udałam się na postój dla taksówek. Już po chwili mknęłam ulicami nie znanego mi dotąd Londynu. Wiem, może to dziwne, w końcu mieszkam w Anglii, ale naprawdę, nigdy nie byłam w stolicy. Jakoś tak... nigdy nie było okazji. Jak byłam młodsza, Louis obiecał mi, że kiedyś mnie zabierze do Londynu, ale teraz ma zespół i za bardzo nie miał okazji.
Dość sprawnie przejechaliśmy przez centrum Londynu i wjechaliśmy w tak zwane 'bogate dzielnice'. W tych dzielnicach mieszkają różne gwiazdy, między innymi mój braciszek.
Kiedy taksówka się zatrzymała wyjrzałam przez okno i zobaczyłam bardzo dużą wille. Mogłam się tego spodziewać... Za bardzo starałam się tym nie przejmować. Czym? A ty, że mój starszy braciszek jest dziany! Nie to żeby mi i pozostałej części rodziny żyło się źle. Mama ma dobrze płatną pracę, a odkąd Lou tak dużo zarabia, wspiera nas finansowo i można powiedzieć, że rozpieszcza. Nie można narzekać.
Wzięłam swoją walizkę i powoli udałam się w stronę drzwi. Kiedy przed nimi stanęłam, odetchnęłam głęboko i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili drzwi się otworzyły i moim oczom ukazał się chłopak w loczkach. Zgadując z opisu to jest to Harry.
- Hej. W czym mogę pomóc? - zapytał uśmiechając się zalotnie. Powaga?
- Ja do Louisa – również się uśmiechnęłam.
Chłopak obczaił mnie od góry do dołu.
- Wejdź, zaraz go zawołam – uśmiechnął się przepuszczając mnie w drzwiach.
Kiedy znalazłam się w środku, chłopak odwrócił się do mnie plecami.
- Louis! - wydarł się na cały dom. - Jakaś ślicznotka do ciebie!
- Czekam na telefon! - odwarknął mu mój brat.
- No chodź! Liam ci powie jak będzie dzwonić!
- No dobra, idę! - wrzasnął i już po chwili zobaczyłam jak ktoś schodzi po schodach.
Kiedy okazało się, że to mój brat, wyszczerzyłam się i czekałam na jego reakcję. Zobaczył mnie w połowie schodów. Przystanął i patrzył na mnie oszołomiony. Po chwili również się wyszczerzył i zaczął do mnie biec.
- Vanessa! - wydarł się.
- Louis – jeszcze szerzej się uśmiechnęłam i już po chwili byłam ściskana przez Louisa.
- Boże, jak ja się za tobą stęskniłem!
- Ja bardziej! - przedrzeźniałam go.
Odsunął mnie na odległość ramion i spojrzał prosto w oczy.
- Chyba śnisz – wystawił mi język i oboje się zaśmialiśmy. - Dlaczego nie zadzwoniłaś? Miałem cię odebrać – zrobił się poważny.
- Oj przestań, nie jestem dzieckiem. Poza tym jak widzisz, dotarłam cała i zdrowa – uśmiechnęłam się.
- Moment – odezwał się Harry i oboje spojrzeliśmy na niego. - To jest twoja młodsza siostra?! - wytrzeszczył oczy.
- Nie mów, że mówiłeś im, że jestem młoda! Jeszcze sobie pewnie pomyśleli, że mam 10 lat! - spojrzałam desperacko na Louisa.
- Nie chciałem by cię i mnie nękali...
- Ale wiedziałeś, że jak tu przyjadę to wszystko się wyda, nie? - zapytałam z nadzieją.
- No wiesz... - zawstydził się.
- Z kim ja żyję – westchnęłam rozczarowana i odwróciłam się do loczka. - Jestem Vanessa, młodsza siostra Louisa – uśmiechnęłam się.
- Harry – odwzajemnił niemrawo uśmiech.
- Okej, Louis, kolega się nam zawiesił. Może zaprosisz mnie do środka?
- No jasne! Chodź, poznasz resztę! - zapiszczał i pociągnął mnie do salonu, gdzie znajdowała się pozostała 3. - Chłopaki, to jest moja siostra Vanessa. Van to Liam, Zayn i Niall – pokazał po kolei bruneta, mulata i blondynka.
- To jest twoja siostra? - zapytał Zayn.
- Was też miło poznać – uśmiechnęłam się. Serio kiedyś uduszę pasiastego...
- Przepraszam za nich – odezwał się Liam. - Są zaskoczeni. Spodziewali się...
- Dziesięciolatki? - przerwałam mu, a on potwierdził skinieniem głowy. - Louis, jesteś martwy.
- No co? Przecież nic nie wspomniałem o tym ile lat jesteś młodsza... - próbował się tłumaczyć.
- Nie jesteście podobni – stwierdził Niall. Jak się okazało dogłębnie mi się przyglądał.
- Miałabym być takim paszczurem? - zapytałam pokazując na braciszka.
- Chyba ja to powinienem powiedzieć – wystawił mi język. Oczywiście odpowiedziałam mu tym samym.
- I wszystko jasne – zaśmiał się Harry. - Identyko.
- Nie przejmuj się nim. Zawsze gada głupoty – pocieszał mnie Louis.
- Dlaczego nam nie powiedziałeś, że masz tak ładną siostrzyczkę? - zapytał Zayn i poruszył śmiesznie brwiami.
- Ona ma 16 lat. Odpuść – upomniał go.
- Szesnaście? - zapytał Niall. - Wyglądasz na więcej...
- Dzięki? - nie wiedziałam czy to był komplement czy nie.
- On miał na myśli, że wyglądasz dojrzalej niż przeciętna szesnastolatka – wytłumaczył Liam. Chyba będzie moim tłumaczem, tylko kto wytłumaczy jego słowa?
- A Liam chciał ci powiedzieć, że to był komplement – dodał Zayn.
Może jednak nie będzie aż tak źle...
- Dobra, a teraz powiedz co tam u ciebie? - zapytał Louis sadzając mnie na sofie.
- Nic ciekawego, lepiej opowiadaj co tam u ciebie. Słyszałam kilka plotek i mam nadzieję, że je zdemontujesz lub potwierdzisz. Chcę być na bieżąco – uśmiechnęłam się. - To prawda, że masz dziewczynę?
- Nie, nie mam. Gdybym miał, to ty byś się jako pierwsza dowiedziała – przytulił mnie.
- Mam taką nadzieję. Powiedz mi w takim razie jak tam wasza trasa? Opowiadaj wszystko – uśmiechnęłam się.
Nagle Liam poderwał się ze swojego miejsca i z kwaśną miną udał się na górę.
- A temu co? - zapytałam gdy zniknął za ścianą.
- Ma doła – odpowiedział mi zmartwiony blondynek, a mój brat zaczął opowiadać o swojej karierze.
Nie wiem czemu, ale jakoś nie miałam teraz ochoty słuchać opowieści 4/5 One Direction. Moje myśli cały czas krążyły wokół Liama i powodu dlaczego wyszedł. Czy powiedziałam coś nie tak? Przecież zapytałam tylko o ich karierę... Nie rozumiem tego. Jedynym wyjściem bym przestała się
tym zadręczać, jest dowiedzenie się o co chodzi.
- Co się dzieje z Liamem? - przerwałam opowieść Louisa.
- Skąd mam wiedzieć? Nie gada z nami. Nie przejmuj się nim, przejdzie mu – uśmiechnął się.
Wstałam z kanapy, a mój brat poszedł w moje ślady.
- Dokąd idziesz? - zapytał.
- Znasz mnie. Muszę się dowiedzieć co się stało...
- Niech ci będzie. Schodami na górę, pierwsze drzwi na lewo.
- Dzięki braciszku – dałam mu buziaka w policzek i poleciałam do wskazanego pokoju.
Jeszcze wychodząc usłyszałam jak Harry jęczy, że też tak chce, a potem jęczy z bólu, co oznacza, że oberwał od mojego brata. Zaśmiałam się pod nosem i gdy stałam już przy właściwych drzwiach, delikatnie w nie zapukałam.
- Zostawcie mnie – warknął ktoś po drugiej stronie.
Taa, dobrze trafiłam. Uchyliłam delikatnie drzwi i zajrzałam do środka.
Siedział po turecku na łóżku i patrzył w okno. Kiedy zorientował się, że ktoś wszedł do pokoju, zaczął się odwracać.
- Ja nie jestem nimi – uśmiechnęłam się gdy chłopak na mnie spojrzał. - Mogę?
- Vanessa? Jasne wejdź – odpowiedział, a ja posłusznie weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. - Tylko wiedz, że nie jestem w nastroju do pogawędek o swojej karierze.
- Spoko, nie przyszłam żeby z tobą o tym gadać – usiadłam obok niego na łóżku.
- Skoro tak, to co cię tu przygnało – zapytał ewidentnie rozluźniony i zaciekawiony.
- Chciałabym się dowiedzieć co powiedział lub zrobiłam nie tak, że uciekłeś tutaj – udałam zmartwioną, to zawsze działa.
- Po pierwsze to nie twoja wina, a po drugie to wcale nigdzie nie uciekłem – uśmiechnął się.
- W takim razie dlaczego sobie poszedłeś? - zapytałam wprost. Nie może mi odmówić wyjaśnień.
- Nie chcę cię tym zanudzać...
- Ale ja z chęcią posłucham. Mam dużo czasu – uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Niech ci będzie. Chodzi o to, że chciałaś słuchać o tym jak toczy się nasza kariera, a mi... Jakoś nie umiem o tym gadać. To wszystko to zwykła monotonia. Poza muzyką wszystko mnie nudzi... Zresztą sam nie wiem...
- Ciekawe – stwierdziłam. - Może ci pomogę – zaoferowałam się.
- W czym? - zapytał skołowany.
- Pomogę ci pozbyć się monotonii. Musisz mi wszystko opowiedzieć, wyżal się.
- Co mam ci powiedzieć? - zapytał sfrustrowany.
- Wszystko. Co cię nudzi, co ci się podoba w twojej karierze, wszystko co z nią związane.
- Skoro chcesz, to proszę. Najbardziej podoba mi się to, że mogę tworzyć muzykę, śpiewać i robić to wszystko dla fanów. Kocham muzykę od zawsze i ta pasja nigdy nie zniknie.
- A co ci się nie podoba?
- Wszystko mi się podoba. Koncertowanie... nagrywanie płyt... to wszystko jest niesamowite i męczące, jednak nie przeszkadza mi to. Jestem w stanie zarwać tyle nocy ile potrzeba. Jednak bycie gwiazdą nie polega tylko na tym. Jest jeszcze promocja. Musimy brać udział w nudnych wywiadach, sesjach. To wszystko jest okropne. Albo wyobraź sobie. Idziesz sobie na spacer, a tu napada na ciebie 20 fanek i chce autografy, zdjęcia... Nie mamy w ogóle prywatności. To jest straszne.
- Czyli masz ochotę być normalnym chłopakiem – stwierdziłam.
- Tak, ale równocześnie nie chcę stracić kumplów. Cieszę się, że ich poznałem i, że powstało One Direction...
- No tak. Gadałeś z nimi?
- Powiedzmy. Upierają się, że potrzebna mi dziewczyna, ale to idiotyczne...
- To wcale nie jest idiotyczne – spojrzał na mnie z pytaniem wymalowanym w oczach. - No posłuchaj. Poniekąd w twoim życiu zapanowała monotonia. Gdybyś miał dziewczynę w życiu by się to nie stało.
- Dlaczego?
- Facetowi to trzeba wszystko tłumaczyć jak dziecku – mruknęłam, a Liam wywrócił oczami. - Kobieta zmienną jest. Przy dziewczynie nigdy nie będziesz się nudził. Jeśli ją kochasz to starasz się robić wszystko by ją uszczęśliwić. Dziewczyna ma swoje humorki. Raz jest wesoła, raz smutna, wszystko to powoduje, że dla jej szczęścia robić różne rzeczy.
- No okej. Przyznam, to ma sens, ale to nie zmienia faktu, że to jest niemożliwe.
- Czemu? - mruknęłam poirytowana. Czy faceci zawsze muszą wszystko komplikować?
- Bo jestem sławny. Każda dziewczyna, która zwróci na mnie uwagę, poleci na moją kasę i sławę, a nie dlatego, że coś do mnie poczuje. Nie, sorry, poczuje, pociąg do mojego portfela.
- Jesteś kretynem – skomentowałam. - Nie przesadzasz? Nie wszystkie dziewczyny są takie. Spójrz na swoje fanki. Kochają cię za to kim jesteś, nie tylko za to, że jesteś sławny lub wyglądasz jak ciacho...
- Wyglądam jak ciacho? - przerwał mi uśmiechając się zadziornie.
- Oj wiesz co miałam na myśli – zarumieniłam się.
- Ale powiedz, uważasz, że jestem ciachem? - poruszył zabawnie brwiami przysuwając się bliżej do mnie.
Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Liam jest mega seksowny, ale mu przecież tego nie powiem!
- No yyy... no wiesz... tak na pewno myślą wasze... no te... fanki! - wydukałam. Jestem pewna, że wyszłam na kretynkę.
- Może i tak, ale ja chcę znać twoje zdanie – przysunął się jeszcze bliżej.
Teraz siedzieliśmy centralnie naprzeciwko siebie i nasze kolana się stykały. Trochę mnie to rozpraszało.
- Okej, niech ci będzie – westchnęłam. - Jesteś całkiem przystojny, zadowolony?
- Nawet bardzo – wyszczerzył się triumfalnie, a ja wywróciłam oczami.
- Wróćmy do tematu – chciałam zakończyć ten temat. - Na czym skończyliśmy? - zapytałam samą siebie. - Widzisz? Przez ciebie straciłam wątek! - udałam obrażoną.
- Nie przesadzaj – zaśmiał się. - Mówiłaś za co kochają mnie fanki.
- O, no właśnie! Więc tak jak już powiedziałam, one nie kochają was tylko za sławę i wygląd – zawiesiłam się na moment – ale za to jacy jesteście. Kręcicie różne filmiki, na których jesteście sobą, albo organizujecie Twitcamy. W ten sposób fani poznają was lepiej i są w stanie wybrać swojego 'ulubieńca'. Jestem przekonana, że znajdziesz kiedyś dziewczynę, która cię pokocha za to, że jesteś Liamem, a nie Liamem Paynem z One Direction.
- Może masz rację – skomentował.
- Ja zawsze ją mam – wystawiłam mu język, na co się zaśmiał. - Więc nie przejmuj się, znajdziesz swoją miłość. Musisz na nią po prostu poczekać. Teraz musisz czymś zastąpić tą pustkę.– uśmiechnęłam się przyjaźnie, co odwzajemnił.
- Ej, ty też masz swojego 'ulubieńca'? - zmienił temat.
- Nie jestem waszą fanką – skomentowałam.
Po części to nie było kłamstwo. Nie jestem ich fanką, ale zawsze lubiłam ich zespół. Na początku ze względu na brata, ale potem... Chłopak na chwilę przygasł, ale po chwili znów ożył.
- Ale i tak możesz go wybrać. Powiedz, gdybyś była Directioner to kogo byś wybrała?
- Liam, nie znam was. Jedyną osobą, która na pewno nie będzie moim 'ulubieńcem' jest Louis.
- Do przewidzenia. To by było takie trochę... dziwne – skrzywił się na samą myśl o tym. - A ja? Miałbym jakieś szanse?
- Jak pozostała 3 – uśmiechnęłam się.
Bardzo przyjemnie mi się rozmawia z Liamem. Jest taki miły i uroczy... Wróć, tego nie miałam powiedzieć. Cieszę się, że go poznałam. Ten wyjazd chyba nie będzie taki koszmarny.
- A oni też są twoim zdaniem przystojni? - wyrwał mnie z rozmyśleń. Na serio nie mam pojęcia o co mu chodzi.
- Proszę cię, daruj.
- No weź, powiedz – prosił.
- Dlaczego cię to tak interesuje?
- No... bo... tak? - zapytał.
- Jesteś śmieszny – zachichotałam.
- Vanessa, no weź. Powiedz! Skoro nas tak dobrze nie znasz, to możesz sprawiedliwie ocenić!
- Nie powiem ci! - oburzyłam się i wstałam z łóżka. - Na mnie już czas.
- Zostań jeszcze chwile – złapał mnie za rękę. - Dobrze mi się z tobą gada.
- Mi z tobą też, ale... muszę się rozpakować.
- Masz na to dużo czasu. Chcesz uniknąć odpowiedzi? Nie możesz powiedzieć mi, kto jest twoim zdaniem najprzystojniejszy? - nie dawał za wygraną.
- Liam, nie bądź dziecinny – spojrzałam na niego złowrogo, na co chłopak mnie puścił.
Odwróciłam się do niego plecami i podeszłam do drzwi. Cały czas czułam na sobie jego spojrzenie.
- Ty – rzuciłam spoglądając na niego.
Patrzył na mnie zaskoczony. Puściłam mu oczko i z uśmiechem na twarzy wyszłam z jego pokoju. Kiedy znalazłam się sama na korytarzu, oparłam się o ścianę i starałam się wszystko przemyśleć. Co mnie podkusiło żeby mu to powiedzieć? No tak, prawdomówna ja, ale serio? Nienawidzę w sobie tego. Muszę się nauczyć trzymać język za zębami. W sumie Liam mi się podoba... ja tego nie powiedziałam...
Odetchnęłam głęboko i zeszłam na dół. Cała czwórka była na swoim miejscu, czyli w salonie.
- O, jesteś – uśmiechnął się Harry.
- Coś długo cię nie było – odezwał się bardzo poważnie Louis.
- No wiesz, rozmawialiśmy – uśmiechnęłam się.
- Rozmawialiście? - zapytał podejrzliwie.
- O czym? - wtrącił blondasek.
W oczach całej czwórki widać było zainteresowanie.
- Głównie to o Liamie – zastanowiłam się.
- Konkrety – upomniał Lou. Ah ta jego wścibskość.
- Oj no, próbowałam się dowiedzieć co mu się stało i dałam mu kilka rad – uśmiechnęłam się.
Chłopaki pokiwali ze zrozumieniem głowami. W tym samym czasie po schodach zbiegł uśmiechnięty Liam i gdy tylko mnie zobaczył podszedł do mnie.
- Zapomniałem ci podziękować – uśmiechnął się i dał mi buziaka w policzek. Zarumieniłam się.
- Nie ma za co – odwzajemniłam uśmiech.
- Ej, nie miałaś się czasem rozpakowywać? - zapytał z wyrzutem.
- No tak... - zaczęłam, ale mój braciszek mi przerwał.
- Właśnie idzie – odpowiedział za mnie, chwycił walizkę stojącą przy ścianie i łapiąc mnie drugą ręką, zaprowadził na schody.
Będąc już na górze zorientowałam się, że mój pokój jest zaraz obok Liama. Miło. Weszliśmy do odpowiedniego pokoju. Rozejrzałam się i przyznam pokój jest całkiem całkiem. Mam własną łazienkę, dużą szafę, biurko, telewizor, sofę z fotelami i ogromne łóżko. Mój pokój podobny jest do pokoju Liama, co chyba oznacza, że większość tak wygląda. Jedynym szczegółem, który mi się nie podoba, jest kolor ścian. Może uda mi się przekonać braciszka do małego remonciku. Louis rzucił moją walizkę na łóżko, po czym wyjrzał za drzwi i je zamknął.
- Co robisz? - zapytałam zaciekawiona.
- Musimy pogadać – stwierdził.
- Louis, dopiero co przyjechałam, a ty już chcesz stawiać mi jakieś ultimatum? Proszę cię, jutro.
- O co chodzi z Liamem? - olał moje słowa.
- O nic. Rozmawialiśmy i tyle.
- I dlatego cię pocałował? - zatkało mnie.
- To był pocałunek w policzek! Policzek! W ramach podziękowania! - teraz to go zatkało. - Odwala ci? Może mi jeszcze powiesz, że nie wolno mi się kolegować z twoimi kumplami, albo w ogóle z nimi gadać?
- Nie przesadzaj. Martwię się o ciebie – bronił się.
- Niepotrzebnie. Mam własny rozum i decyduję co chcę robić. Poza tym dopiero się poznaliśmy i... tylko się przyjaźnimy. Wyluzuj.
- Vanessa, masz tylko 16 lat, a ja jestem za ciebie odpowiedzialny. Muszę się martwić.
- Za 2 lata będę pełnoletnia, więc nie, nie musisz. Mama przysłała mnie tu, bo wie, że jestem samodzielna i dam sobie radę.
- Ale to nie zmienia faktu, że jesteś jeszcze niepełnoletnia, a ja jako twój brat i aktualnie opiekun muszę mieć na ciebie oko, a twoim obowiązkiem jest słuchanie mnie.
- Wiesz co? Zmieniłeś się. Kiedyś patrzyłeś na wszystko jako mój kumpel, a teraz zamieniłeś się w nadopiekuńczego ojca. Wiesz co? Dam ci radę. Zniknij jak on.
Chłopak patrzył na mnie zszokowany. Miałam go po dziurki w nosie. Przyjechałam tu by spędzić trochę czasu z bratem. A co z tego mam? Kłótnie, brak zaufania... Super, a to wszystko w ciągu jednego dnia.
- Vanessa... - chciał mnie dotknąć, ale się odsunęłam.
- Po prostu wyjdź. Mam tego dosyć – usiadłam na łóżko i schowałam twarz w dłonie.
Jak powiedziałam, tak zrobił. Kiedy usłyszałam zamykanie drzwi, opadłam na łóżko. Mimo tej kłótni z bratem, nie żałuję, że przyjechałam do Londynu. Oddaliłam się z LouLou, ale mimo to poznałam czterech wspaniałych chłopaków, z którymi z pewnością nie będę się nudzić.
Postanowiłam nie siedzieć i nie użalać się nad sobą, tylko się rozpakować. Po około godzinie wszystko już było na swoim miejscu. Nie powiem, zmęczyło mnie to trochę. Dla relaksu położyłam się na łóżku i lekko odpływałam, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Kto tam? - zapytałam.
- To ja – do środka zajrzał uśmiechnięty Liam. Odwzajemniłam uśmiech.
- Wejdź – chłopak zrobił jak poleciłam. - Co cię tu sprowadza?
- Przyszedłem zawołać cię na kolacje.
- Nie jestem głodna...
- Musisz coś jeść – przerwał mi.
- Jadłam obiad w drodze do was – skłamałam. - Poza tym jestem bardzo zmęczona i nie mam apetytu.
- Skoro tak uważasz... Jak ci się podoba pokój – próbował zagadać. Szkoda mi go zlewać, ale... muszę.
- Liam, pogadamy o tym jutro okej? Chciałabym się położyć...
- Dobrze. To miłych snów – uśmiechnął się.
- Wzajemnie – oddałam uśmiech, a chłopak opuścił pomieszczenie.
Udałam się do łazienki wziąć prysznic, a następnie położyłam się i po chwili już spałam.
__________________________________________________________________________________
Hej :)
To już 2 rozdział... Nie wiem dlaczego, ale wciąż się stresuję jak odbierzecie tę historię. Myślałam, że przy 2 blogu już tak się nie będę czuła, ale widzę, że nerwy nie odpuszczają :)
Więc może konkrety.
Bardzo chętnie was zapraszam do OBSERWOWANIA bloga oraz do KOMENTOWANIA.
To wiele dla mnie znaczy.
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, zostawcie swój kontakt w komentarzu lub skontaktujcie się ze mną:
Twitter: @Love_Paula1D
Gadu-Gadu: 7534371
Kolejny rozdział ukarze się prawdopodobnie za tydzień, ale nie gwarantuję :)
Całuski xx