niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 5

Kiedy budzik zadzwonił byłam strasznie niewyspana. Wieczorem, po umeblowaniu mojego pokoju zrobiliśmy sobie wspólny wieczór filmowy, no i trochę to trwało. Gdy już skończyliśmy było po północy, więc od razu zwinęłam się do siebie. Dodatkowo nim zasnęłam przeniosłam kilka swoich ciuchów do szafki przy łóżku. Tak, więc nie spałam za długo. Uznałam, że najlepiej będzie jeśli będę wstawała tak jak oni, ale to chyba nie jest dobry pomysł... Chociaż wolę wstawać wcześniej niż być budzoną w jakiś dziwny sposób...
Półprzytomna wstałam z łóżka, związałam włosy w luźny kucyk i zeszłam na dół do kuchni. Na wejściu zobaczyłam Louisa stojące tyłem do mnie przy lodówce oraz pozostałą czwórkę siedzącą przy stole.
- Louisku, zrób mi kawę – mruknęłam.
- Dobrze siostrzyczko – przytaknął nawet na mnie nie patrząc, podczas gdy chłopaki wlepiali we mnie swoje gały.
Nie wiem o co im chodzi... Postanowiłam się tym nie przejmować i zająć się szykowaniem śniadania. Zaczęłam zastanawiać się co mogę zjeść i uznałam, że nie jestem aż tak bardzo głodna. Otworzyłam szafkę, by sięgnąć po pudełko z płatkami. Jako, że półka leżała dość wysoko musiałam się nieźle wyciągnąć, co spowodowało, że moja bluzka poszła trochę do góry. Kiedy już zgarnęłam to co chciałam, usiadłam na blacie kuchennym i zaczęłam jeść płatki na sucho. Spojrzałam na chłopaków, a oni wciąż patrzyli się na mnie, nie zmieniając swoich póz ani o milimetr. Spojrzałam na brata, który właśnie odwrócił się w ich stronę i gdy zobaczył ich miny od razu spojrzał na mnie zaskoczony. Uśmiechnęłam się niewinnie, gdy na jego twarzy zaczęła malować się złość.
- Chcesz trochę? - zapytałam ziewając.
- Co ty masz na sobie? - zapytał olewając moje pytanie.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam swoją piżamę składającą się z szarej koszulki na ramiączka oraz krótkich spodenek.
- Wydaje mi się, że piżamę – wzruszyłam ramionami.
- To ma być piżama? Chyba sobie żartujesz – oburzył się.
O nie, będzie afera. Przy nich?
- Louis, ogarnij się, nie jesteśmy tu sami.
- No właśnie. Ze względu na to nie powinnaś się tak ubierać.
- Nam to nie przeszkadza... - odezwał się Harry przygryzając wargę.
- Nie odzywaj się i nie patrz tak na moją siostrę! - walnął go w głowę. - Vanessa, idź się przebrać, natychmiast.
- Nie jesteś moim ojcem – od razu się rozbudziłam.
- Masz rację, nie jestem, ale mieszkasz pod moim dachem i masz to zrobić, teraz.
- To nie tylko twój „dach”. Chłopakom nie przeszkadza, prawda? - zwróciłam się do oniemiałej czwórki.
- Tak – odpowiedzieli chórkiem i przytaknęli.
- Chłopaki! - warknął na nich, a oni od razu odwrócili ode mnie wzrok. - Vanessa, idź się przebrać, bo porozmawiamy inaczej...
- No to słucham – skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Jeśli nie pójdziesz na górę, zadzwonię do mamy – spiorunował mnie wzrokiem.
- Chyba sobie jaja robisz... - spojrzałam na niego, ale nie śmiał się. Jego wzrok był całkowicie poważny. - Nie ośmielisz się – szepnęłam.
Posłał mi spojrzenie mówiące „zdziwisz się”, po czym sięgnął po swój telefon i zaczął w nim szperać. Przyłożył telefon do ucha i poczekał chwile.
- Cześć mamo, co tam u ciebie? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
Patrzyłam na niego zdziwiona i pełna strachu. Wiem, że jeśli powie wszystko mamie, to będę musiała wracać do Doncaster, a... ja nie chcę wracać. Jestem tu zaledwie 3 dni? Nie... to zdecydowanie za wcześnie na powrót.
- Okej – syknęłam i wkurzona udałam się do swojego pokoju.
Zrezygnowana chwyciłam pierwszą lepszą bokserkę oraz spodnie dresowe i bieliznę i udałam się do łazienki by się przebrać. Ogarnięta usiadłam na łóżku i zaczęłam zastanawiać się, co mam teraz zrobić. Na pewno nie zejdę na dół. To jest pewne. Louis zrobił mi awanturę. W normalnych okolicznościach miałabym to gdzieś, ale nie tym razem. On mi zrobił awanturę przy nich! Przy swoich kumplach! Co on sobie wyobrażał? Jak ja im teraz spojrzę w oczy? No ludzie, mam tu spędzić całe wakacje! To zdecydowanie przegięcie.
Moje rozmyślenia przerwało delikatne pukanie do drzwi.
- Nie chcę z tobą gadać, Louis! Jestem zła! - warknęłam na tyle głośno, by mój brat usłyszał.
- Tyle, że to nie Louis – w uchylonych drzwiach dostrzegłam głowę uśmiechającego się Payne'a. - Mogę? - w odpowiedzi przytaknęłam głową, a on wszedł do pokoju i usiadł obok mnie. - Uznałem, że może będziesz chciała wypić swoją kawę oraz zjeść śniadanie tutaj.
Dopiero teraz dostrzegłam, że w rękach trzyma tacę, na której znajduje się mój kubek z kawą, miska pełna płatków, które jadłam na dole, obok stał dzbanuszek z mlekiem oraz cukiernica i łyżka oraz łyżeczka.
- Dziękuję – oddałam uśmiech i wzięłam od niego tacę, a następnie położyłam na łóżku.
Jakoś zrobiło się dziwnie. Liam był przy tym... totalna porażka...
- Nie przejmuj się Louisem – odezwał się brunet, jakby czytał mi w myślach.
- Liam, on mi zrobił przy was awanturę. Jak ja mam się nie przejmować?
- Przerabialiśmy to już kilka razy, on...
- Tak, wiem, martwi się o mnie – przerwałam mu. - Momentami żałuję, że tu przyjechałam...
- Nie mów tak! - podniósł lekko głos. - Bardzo się cieszymy, że przyjechałaś. Wnosisz do tego domu powiew świeżości...
- Świeżości? Skąd taki pomysł?
- No wiesz, jesteś piękną dziewczyną, przy której musimy się hamować. Twoja obecność sprawia, że jesteśmy bardziej wyrachowani.
- Czyli moja obecność was ogranicza...
- Skąd – zaprzeczył. - Do tej pory mieliśmy niesamowitą swobodę i nikt nie potrafił nas okiełznać, a ty pomagasz nam się uspokoić i wyzwolić te pozytywne emocje.
- Wow, ładnie to ująłeś, jednak nie uważam by to była moja zasługa...
- Ale jest – przysunął się bliżej mnie i spojrzał głęboko w oczy. - Jesteś mądra, radosna... masz w sobie tak dużo pozytywnej energii oraz jesteś śliczna. Kiedy tylko pojawiasz się w pomieszczeniu, wszyscy od razu tracimy rozumy i zapominamy o wszystkim, poza tobą...
- Liam... - mruknęłam cichutko, gdy ten zaczął zbliżać do mnie swoją twarz.
W momencie gdy nasze usta miały się złączyć, ktoś zapukał do pokoju. Przerażona odskoczyłam od Liama i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, drzwi uchyliły się i pojawiła się w nich głowa moje braciszka.
- Liam, musimy pogadać – powiedział bardzo poważnym tonem. - Teraz – dodał groźnie.
Liam nie spuszczając ze mnie wzroku, przytaknął mu i wstał z łóżka. Posłał mi lekki uśmiech, po czym opuścił mój pokój. W lekkim szoku, położyłam się na łóżko i zaczęłam analizować co tu się przed chwilą wydarzyło. Liam uważa, że jestem śliczna! Powiedział, że jestem mądra oraz napełniona pozytywną energią... Ale czy to oznacza, że mu się podobam?

Liam
 
Podążyłem za Louisem do jego pokoju. Że też musiał wybrać sobie taki moment na wparowanie do pokoju. Gdyby przyszedł chwilę później, możliwe, że w końcu byśmy się pocałowali, co mam ochotę zrobić odkąd zamieniłem z nią kilka słów. Vanessa jest niesamowita, ale wiem, że to nie ma sensu. Nie będziemy mogli być razem... Ona na pewno nic do mnie nie czuje. Czemu Louis nie przyszedł chwilę wcześniej? Może nie powiedziałbym tych kilka słów za dużo.
Louis zamknął za nami drzwi, po czym zgromił mnie wzrokiem.
- W co ty pogrywasz, co? - zapytał z wyrzutem.
- Ale o czym ty mówisz? - odpowiedziałem pytaniem zupełnie zbity z tropu.
- Doskonale wiesz co. Czy ty nie masz żadnych zasad? Siostra kumpla, to świętość!
- Co?
- Masz zostawić Vanesse w spokoju, jasne? Ona ma 16 lat, a ty prawie 20! Nie sądziłem, że akurat ty będziesz do tego zdolny...
- Louis, ja nic nie zrobiłem... - zacząłem się bronić.
- Ale chciałeś. Mącisz jej w głowie... Nie chcę żeby później cierpiała, dlatego zabraniam ci się do niej zbliżać, a tym bardziej bym sam na sam.
- Ona mi się podoba – wyznałem. Sądziłem, że może to zmiękczy jego serce.
- Nie pieprz głupot! Masz ją zostawić w spokoju! - warknął.
- Nie zabronisz mi! Nie masz takiego prawa – nie wytrzymałem.
- Okej – mruknął i wyciągnął telefon z kieszeni, po czym zaczął w nim szperać.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałem zbity z pantałyku.
- Masz rację, nie mogę ci zabronić, ale Paul może – przyłożył słuchawkę do ucha.
- Nie dam się nabrać... - pokręciłem rozdrażniony głową.
- Hej Paul, nie przeszkadzam? - odezwał się do telefonu nie spuszczając ze mnie wzroku. - To dobrze. Słuchaj, jest taka sprawa. Liam przystawia się do mojej siostry. Możesz coś z tym zrobić?... To moja siostra! Ona ma 16 lat!... Na to wygląda – prychnął. - Pogadasz z nim?... Okej, już ci go daję – wyciągnął do mnie rękę. - Paul do ciebie.
- Nie udawaj – wywróciłem oczami i wziąłem od niego słuchawkę. - Paul?
- Liam, czy cię posrało?! Co ty odwalasz? - usłyszałem głos managera.
- Mam prawo spotykać się z kim chcę...
- Ona jest siostrą Louisa!! I jest od ciebie o 4 lata młodsza!
- I co z tego? Jest jego siostrą, a nie moją, a ja nie jestem z nim spokrewniony. A wiek to tylko liczba.
- Zgadzam się, ale ona jest niepełnoletnia. Jeśli ją tkniesz, to może to być gwałt, nie rozumiesz? Poza tym kiedy prasa dowie się, że chodzisz z siostrą swojego kumpla, wybuchnie skandal, a jest on nam nie potrzebny.
- Wyolbrzymiasz. Nie zrobię jej przecież krzywdy...
- Nawet jeśli Louis, ani jego rodzina, nie doniosą na ciebie, to media się tym zajmą. Możesz pójść za to siedzieć nawet jeśli nikt nie będzie miał nic przeciwko. Niech to do ciebie dotrze!
- Media się nie muszą dowiedzieć... To może zostać naszą tajemnicą.
- Nie! Zawsze wszystko wychodzi na jaw. Masz ją zostawić w spokoju, albo uznamy, że złamałeś zasady umowy!
- Nie zrobisz mi tego! - warknąłem.
- Nie pozostawiasz mi innego wyboru. Ja może i bym ci to odpuścił, bo cię dobrze znam, ale wiesz jaka jest reszta. Cały Modest nigdy się ze mną nie zgadza... Masz ją zostawić w spokoju. Louis doniesie mi o każdym twoim posunięciu.
- A co jeśli to ona zrobi pierwszy krok?
- Módl się by tego nie zrobiła – rzucił i się rozłączył.
Roztargniony rzuciłem telefonem w Louisa i wyszedłem z pokoju. Nie sądziłem, że tak to się może skończyć. Do tej pory sądziłem, że nie będziemy razem z powodu nieodwzajemnionych uczuć, a teraz grozi mi więzienie i kara zawarta w umowie... Mam przekichane.
W drodze do swojego pokoju napotkałem Vanesse. No pięknie.
- Liam, pomożesz mi z tymi ciuchami? Sama ich raczej nie dam rady udźwignąć oraz zejdzie mi się pewnie samej aż do późnego wieczora.
- Ja... - mruknąłem zastanawiając się co powiedzieć. Spojrzałem za nią i zobaczyłem srogą twarz Louisa kiwającego głową na nie. - Nie mogę. Coś pilnego mi wypadło. Przepraszam – spuściłem głowę i wszedłem do swojego pokoju.
- Spoko, rozumiem – usłyszałem jeszcze jej smutny głos.
Z westchnieniem walnąłem się na wyro i pogrążyłem się w myślach, jak to teraz rozegrać.

Vanessa

Nie powiem, zrobiło mi się smutno, gdy Liam powiedział, że mi nie pomoże. Rzecz jasna nie winię go za to. Z mętną miną udałam się do pokoju na końcu korytarza gdzie są moje rzeczy. Wyjęłam wszystko z szafy i zaczęłam pakować wszystko do walizki by jakoś przenieść za jednym zamachem. Kiedy już wszystko spakowałam, usłyszałam jak kto mnie woła.
- Van, gdzie jesteś?!
- Tutaj – odkrzyknęłam, a po chwili do pokoju wszedł Zayn.
- Co robisz? - zapytał stając obok mnie.
- Pakuję walizkę, by przenieść wszystkie rzeczy do swojego pokoju – wzruszyłam ramionami.
- Pomóc ci? - zapytał podnosząc walizkę.
- Skoro chcesz - uśmiechnęłam się i razem wyszliśmy z pokoju.
- Dlaczego Liam ci nie pomaga, myślałem, że się wczoraj umówiliście... - rzucił od niechcenia na progu moje pokoju.
- Tak było, ale coś mu wypadło... - skrzywiłam się.
- To ja go zastąpię – uśmiechnął się i ja również. - Louis już ci pokazał garderobę?
- Nie, jeszcze nie. Nawet nie mam do niej klucza. Nie wiem po co on ją trzyma zamkniętą...
- Ponieważ bał się twojej reakcji – uśmiechnął się lekko.
- Na to, że mam garderobę? Przecież to nie jego wina, że tak został zbudowany dom... Bo chyba nie robiliście remontu przed moim przyjazdem...
- Nie. Tu raczej chodzi o to co tam znajdziesz... Poczekaj – rzucił i zostawiając walizkę na łóżku, wyszedł z mojego pokoju.
Od razu zaczęłam się zastanawiać co Zayn miał na myśli... Co mogę znaleźć w garderobie? Nim zaczęłam się nad tym bardziej zastanawiać, wrócił Zayn z kluczykiem w ręce i zaczął otwierać drzwi.
- Tylko nie bądź na niego zła. Starałem się wybić mu ten pomysł z głowy, ale się nie dało. Ale przynajmniej wywalczyłem z nim parę rzeczy, bo on uznał, że lepiej będzie jak będziesz wyglądać jak zakonnica...
- O czym ty mówisz?! - zdziwiłam się. - Otwieraj te drzwi!
Chłopak otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Pomieszczenie było wielkości mojego pokoju w Doncaster. Po prawej stronie wbudowana w ścianę była chyba komoda, po lewej również znajdowały się jakieś szuflady, ale również tak jak i na wprost od wejścia, rozsuwane drzwi, które pewnie były szafą. Całość była wykonana z jasnego drewna oświetlonego halogenowymi lampkami wbudowanymi w sufit. Na środku znajdowała się okrągła beżowa pufa, a na niej leżał jakiś pilocik. Podeszłam do pufy i wzięłam do ręki przyrząd.
- To pilot. Wszystko w tym pokoju jest zmechanizowane. Każdy numer oznacza inną szufladę lub inne drzwi od szafy.
- Mówisz poważnie? Przecież tego jest... dużo! Jak ja mam zapamiętać numery?
- Tu na ścianie – pokazał jakąś kartkę obok drzwi. - Masz zarys całej garderoby oraz numery przyporządkowane każdej skrytce.
- O mój boże! - wytrzeszczyłam oczy. Jak ja sobie poradzę?
- Wciśnij numer 6 – wymruczał mi do ucha.
Nawet nie zainteresowało mnie, że chłopak jest tak blisko mnie. Wykonałam jego polecenie i zobaczyłam jak otwierają się jedne z drzwi. Za nimi znajdowała się masa różnokolorowych sukienek. On sobie żartuje?! Oniemiała podeszłam do tej części szafy i przejrzałam sukienki. Wszystkie były w moim rozmiarze. Były to suknie wieczorowe oraz jakieś dzienne czy takie na różne imprezy.
- Co to ma być?! - zapytałam z wyrzutem odwracając się w stronę Zayna.
- Twoje nowe ubrania – uśmiechnął się.
- Co?! Kiedy?! Jak?! - wypytywałam zdziwiona znów przeglądając sukienki.
- Kiedy wczoraj wraz z Liamem pojechaliście do sklepu, Louis zwołał ekipę i kazał im wynieść wszystkie meble z twojego pokoju z domu poza szafą, którą wynieśli do pokoju gościnnego, a następnie wziął mnie i zawiózł do naszej stylistki. Potem, gdy ty malowałaś swój pokój, my byliśmy na zakupach dla ciebie.
- Czyli to wszystko dla mnie? I jest tego więcej?! - zapytałam zaskoczona.
Z jednej strony jestem na maksa wściekła na brata, ale z drugiej to niesamowite, że to wszystko jest moje!
- Tak i tak. Masz tu jakieś dżinsy, spódnice, koszulki, bieliznę...
- Kupiliście mi bieliznę?! - zapytałam zawstydzona i z niedowierzaniem.
- No... tak, jest po twojej prawej. Natomiast po lewej masz biżuterię i różne ozdoby. Musisz to wszystko przejrzeć.
- A gdzie mam schować swoje rzeczy?
- Nie zapełniliśmy całej szafy. Znajdziesz gdzieś na nie miejsce.
- Okej – przytaknęłam i zaczęłam analizować kartkę przy drzwiach oraz wszystkie podane przez Zayna informacje.
- Nie jesteś zła? - zapytał niepewnie.
- Jestem – spojrzałam na niego. - Ale z drugiej strony jestem strasznie podekscytowana – posłałam mu uśmiech. - Te sukienki są piękne – przytuliłam się do niego. - A co miałeś na myśli mówiąc, że walczyłeś z nim, bo uznał, że powinnam wyglądać jak zakonnica? - zapytałam gdy się od siebie odsunęliśmy.
- Był strasznie krytyczny pod względem długości sukienek oraz ich kroju... No wiesz, on wolał byś miała same golfy oraz spódnice do ziemi, ale z nim porozmawiałem i się w końcu zlitował i postanowił zaufać mi i Lou.
- Lou to wasza stylistka? - zapytałam dla pewności. Na samą myśl, że wynajęli jakąś specjalną stylistkę, budził się we mnie strach i złość.
- Tak. Mam nadzieję, że ci się to wszystko spodoba – uśmiechnął się.
- Na pewno! Ej, kiedy mówiłeś wczoraj, że muszę wybrać się na zakupy i kupić sobie jakieś sukienki na wasze imprezy, wiedziałeś o tym?!
- No jasne, że tak. Wszystko się zgadza, no poza zakupami. Louis też uważa, że powinnaś z nami wychodzić. Będziesz miała szansę posmakować naszego życia oraz się zabawić.
- To chyba będzie moja jedyna szansa na zabalowanie... tyle że pod okiem braciszka.
- Nad tym się popracuje – puścił mi oczko.
Posłałam mu uśmiech i zaczęłam przeglądać po kolei szafki. Znalazłam dużo rzeczy, tak jak mówił Zayn. Na szczęście nie zabrakło luźniejszych strojów, które postanowiłam umieścić w swoim pokoju w komodzie. Kiedy wszystko przejrzałam, z pomocą Zayna zaczęłam się rozpakowywać. W międzyczasie zostaliśmy zawołani na obiad, na którym byli wszyscy, nawet Liam, który był trochę przygnębiony.
- Liam, wszystko w porządku? Załatwiłeś ze swoje pilne sprawy? - zagaiłam.
Chłopak spojrzał na mnie, po czym na mojego brata, który pokiwał lekko głową i znów spojrzał na mnie.
- Tak, wszystko załatwiłem. Przepraszam, że ci nie pomogłem. Rozpakowałaś się? - uśmiechnął się lekko, ale z dającym się wyczuć dystansem. O co chodzi?
- Nic się nie stało. Zayn mi pomógł i już mamy prawie wszystko porozkładane. Wiedziałeś, że Louis nakupował mi masę ciuchów? - zapytałam, a ten pokręcił głową. - Właśnie, LouLou – zwróciłam się do brata. - Dziękuję ci. To wszystko jest cudowne, ale i tak jestem na ciebie trochę zła.
- To miała być niespodzianka – wyszczerzył się. - Ale ci się podoba?
- Oczywiście, że tak. Tylko kiedy ja to wszystko założę? Będę tu tylko do końca wakacji...
- To oznacza, że będziesz musiała tu częściej przyjeżdżać – puścił mi oczko Zayn.
- Albo zabrać, rzeczy do Doncaster – rzucił beznamiętnie Liam.
- A gdzie bym to tam nosiła? Większość sukienek się nie nadaje... - skrzywiłam się.
- Więc musisz tu przyjeżdżać – uśmiechnął się Louis. - Będziemy mogli dzięki temu spędzać więcej czasu razem.
- Nie wiem, czy to wytrzymam... - udałam przerażenie.
- Bardzo śmieszne – wystawił mi język, a ja się zaśmiałam.
Po zjedzonym posiłku udałam się do pokoju, tym razem sama, i dokończyłam układanie oraz przeglądanie rzeczy. Kiedy wróciłam do pokoju, było już ciemno. Zapaliłam moje nowe lampki, które Zayn pomógł mi porozwieszać i teraz zrobiło się tak bardzo uroczo, wręcz romantycznie. Zdecydowanie teraz lepiej będzie mi się tu przebywało.
Wykąpana położyłam się na łóżku i zaczęłam się zastanawiać o co chodzi Liamowi. Podczas pobytu ze mną Zayna, nie byłam w stanie o nim myśleć, a teraz nagle wszystko na mnie spłynęło. Rano był taki słodki i uroczy, i prawie mnie pocałował, a potem zrobił się taki nieobecny i mam wrażenie, że się od siebie oddaliliśmy. Czy on się boi, że gdyby mnie pocałował, to bym go odtrąciła? Nie. To na pewno nie to. On na pewno nie chciał mnie pocałować. A może to ja? Może on myśli, że ja coś do niego czuję, gdy on nie? No prawda, czuję, ale to nie powoduje, że nie możemy się przyjaźnić... Już sama nie wiem. Muszę z nim porozmawiać... O ile się do mnie odezwie.




Cześć :)
Bez względnych ceregieli, jest nowy rozdział, piszcie w komentarzach co o nim myślicie oraz głosujcie w ankiecie o Larrym – to pilne.
Kolejny rozdział dodam za tydzień, ale nie wiem czy w niedzielę, czy w poniedziałek.
Jeszcze dodam, że BARDZO dziękuję za komentarze. Naprawdę miło się je czyta.
Kocham was i życzę miłego weekendu
KOMENTUJCIE xx
Całuski xx

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 4

- Jak ci się podoba ten odcień? - wyrwał mnie z rozmyśleń Liam.
Jesteśmy właśnie w trakcie wybierania farby do mojego nowego pokoju. Louisa nie trzeba było nawet, aż tak długo przekonywać, jakby się wydawało. Kiedy powiedziałam, że chciałabym przemalować ściany, zaczął się wahać, ale Liam podrzucił, że może to pozwoli mi mu wybaczyć. To go przekonało. Wzruszyłam ramionami.
- O czym tak myślisz? - zapytał zerkając mi w oczy.
Te jego sarnie oczy...
- Wciąż do mnie nie dociera, że Louis się zgodził. Myślałam, że urządzi jakąś wojnę, a tu zwykłe okej...
- Zależy mu na tobie, dlatego się zgodził – uśmiechnął się.
- No spoko, ale dlaczego zaproponował, że masz iść ze mną? Wcześniej miał obiekcje co do naszej... przyjaźni...
- Może uznał, że powinien nam zaufać – poszerzył uśmiech i pokazał mi jakiś odcień fioletu. - Co myślisz o tej?
- Za jasny – skrzywiłam się. - Wolałabym raczej taki bardziej ciemny... Chociaż ten może być na sufit.
- To może – przeleciał wzrokiem po puszkach z farbami. - Ten? - pokazał jedną z praktycznie czarną farbą.
- Bez przesady – zaśmiałam się. - O ten jest idealny! Jak myślisz? - pokazałam farbę o kilka odcieni jaśniejszą.
- Fajny. Nie za jasny, nie za ciemny... Taki intensywny fiolet....
- Tak, bierzemy – uśmiechnęłam się do chłopaka, a on zapisał numer farby.
Następnie udaliśmy się do kasy i kupiliśmy 1 puszkę jaśniejszej farby na sufit, 2 puszki ciemniejszej farby na ściany, kilka pędzli i taśmy malarskiej, po czym udaliśmy się do samochodu. Podróż nie trwała długo, albo przynajmniej mi się tak wydawało. Jestem bardzo podekscytowana tym malowaniem i nie potrafię się na niczym skupić. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, wzięliśmy wszystkie zakupione rzeczy i wnieśliśmy do domu.
- Czy ta farba zdąży wyschnąć do wieczora? Bo wiesz, gdzie bym wtedy spała?
- Spokojnie, na pewno się wyrobimy – uśmiechnął się do mnie brunet.
- Okej – oddałam uśmiech. - Przydałoby się przebrać w coś... luźniejszego. Coś co może się zniszczyć.
- Masz rację. Louis mówił, że wyniesie wszystkie meble do pokoju na końcu korytarza. Tam powinnaś znaleźć swoje ciuchy.
- Dobra – odwróciłam się i udałam do wskazanego pokoju.
Przez chwilę zastanawiałam się jak Louisowi udało się wyciągnąć resztę ferajny z łóżek. Jest przecież dopiero 10, a oni są strasznymi śpiochami. Z drugiej strony jest bardzo cicho, co raczej oznacza, że wynieśli wszystko z mojego pokoju i wrócili do spania. Kiedy weszłam do wskazanego pokoju, zastałam w nim tylko szafę, ale nic więcej... ciekawe...
Przejrzałam swoje ciuchy i uznałam, że założę krótkie, ciemne dżinsowe spodenki i obcisły top na krótki rękaw. Nic gorszego nie mam. Gdy gotowa wyszłam z łazienki, w pokoju spotkałam Liama przygotowującego farby.
- Nie szkoda ci tej bluzki do malowania? Możesz się pochlapać...
- Nie mam nic... gorszego.
- Poczekaj – rzucił i wyszedł z pokoju.
Po 2 minutach wrócił z czymś w ręce.
- Włóż to – podał mi szary T-shirt.
- Nie szkoda ci koszulki? - zapytałam.
- Oj tam, mam takich dużo. Mam wyjść?
- Nie, wystarczy, że się odwrócisz.
Chłopak posłał mi uśmiech i odwrócił się do mnie tyłem.
- Tylko nie podglądaj! - rzuciłam.
- Okej, okej – uniósł ręce w geście poddania.
Odłożyłam na ziemię koszulkę chłopaka i ściągnęłam swoją bluzkę. Założyłam T-shirt, poprawiłam włosy i spojrzałam na siebie. Ta koszulka jest zdecydowanie za duża. Postanowiłam zawinąć rękawy do ramion oraz związać koszulkę w pasie po lewej stronie. Włosy związałam w luźny kucyk i położyłam włosy na prawym ramieniu.
- Gotowe – zawołałam do Liama.
- Świetnie wyglądasz – uśmiechnął się lustrując mnie spojrzeniem.
- Dzięki – zarumieniłam się lekko. Dlaczego on tak na mnie działa? - Bierzemy się do roboty?
- Jasne – zmieszał się lekko. - Czyli jak? Ciemny na ściany, jasny na sufit?
- Tak – uśmiechnęłam się jak jakieś dziecko niemogące się doczekać zabawki.
Nawet nie wiem, dlaczego tak reaguję... W sumie to może dlatego, że lubię sztukę? Zdecydowanie nie.
- Proszę – Liam podaje m pędzel.
- Dzięki – biorę od niego przedmiot. - No to zaczynamy – mruknęłam i już podchodziłam do puszki z farbą gdy coś mnie trafiło. - Zaczekaj. Czegoś tu brakuje... - zamyśliłam się. - Wiem! Poczekaj chwilę – uśmiechnęłam się i wyszłam z mojego pokoju, i udałam się do pokoju, gdzie były moje rzeczy.
Rozejrzałam się po nim i napotkałam wzrokiem to czego szukałam, a mianowicie granatowo-szary odtwarzacz z wejściem na iPoda. Wzięłam go, poszukałam jeszcze mojego fioletowego iPada i udałam się do mojego pokoju. Nawiasem mówiąc, oba te przyrządy dostałam od mojego kochanego braciszka jako jeden z prezentów na moje urodziny. Nie to żebym się nie cieszyła, ale naprawdę nie musiał wydawać tyle kasy... Weszłam do mojego pokoju i pomachałam w powietrzu urządzeniami.
- Muzyka – uśmiechnęłam się do Liama.
- Pamiętam jak pomagałem, Louisowi, wybrać dla ciebie prezent urodzinowy – odezwał się gdy podłączałam urządzenia. - Zaproponowałem mu żeby kupił obie rzeczy fioletowe, co byłoby dobrym wyjście, bo to twój ulubiony kolor, ale się nie zgadzał, więc poszliśmy na kompromis. Zagraliśmy w papier, kamień, nożyce i wyszło, że ja wybieram kolor iPada, a on odtwarzacza.
- W sumie zastanawiałam się kilka razy skąd taki dobór kolorów... Ale i tak uważam, że Louis nie potrzebnie zawracał sobie głowę drogimi prezentami...
- Wiesz, że chce żebyś była szczęśliwa.
- Tak, wiem, ale nie oznacza to, że musimy mi fundować drogie prezenty.
- Masz rację – zaskoczył mnie tym. - Ale pomyśl też o tym tak. Skoro to daje mu szczęście, to ty też udawaj szczęśliwą. Nie chwaląc się, mamy dużo kasy i Louisa strać na takie rzeczy.
- Dobrze, nie będę wybrzydzać, ale ma nie przesadzać.
- Przekażę mu – uśmiechnął się.
- Dobra, więc co puścić? Jakieś życzenia? - zapytałam przeglądając playlistę.
- Zaskocz mnie.
Spojrzałam na niego i nagle mnie olśniło. Wybrałam odpowiednią piosenkę i ją puściłam. Z głośników zaczęły płynąć dźwięki Magic.
- Hmmm, ciekawy wybór – posłał mi uśmiech. - Kto to śpiewa?
- Może słyszałeś o takim zespole One Direction? Podobno są bardzo fajni.
- Coś tam świta... Ale nie znam ich za dobrze, a ty?
- Znam i nawet z nimi mieszkam – wyszczerzyłam się, po czy zaczęliśmy się śmiać.
Wyciągnęłam pędzel z kieszeni, wsadziłam go tam, gdy szłam po odtwarzacz, zamoczyłam go w farbie i podśpiewując zaczęłam malować jedną ze ścian. Liam podążył w moje ślady.
- But baby you got me moving too fast
'Cause I know you wanna be bad
And girl when you’re lookin‘ like that
chłopak zanucił swoją zwrotkę, a mnie się zrobiło ciepło na sercu.
Może to ze względu na tekst? Niee...
- Jak na kiepską znajomość zespołu i piosenki, dobrze zaśpiewałeś. Wręcz można by rzec, że jak oryginał – uśmiechnęłam się do niego i machnęłam pędzlem brudząc go niechcący. - O, przepraszam.
- Mam wrażenie, że zrobiłaś to specjalnie – zrobił obrażoną minę, po czym machnął na mnie pędzlem i ja również zostałam pochlapana. - Ups – uśmiechnął się i głośno się zaśmiał.
Potem zaczęliśmy się chlapać farbą po całym pokoju. Chłopak w pewnym momencie mnie złapał i zabrał mi pędzel, więc byłam bezbronna... jednak nie na długo. Szybko podbiegłam do puszki z farbą zamoczyłam w niej rękę i podeszłam do Liama i pogłaskałam go po policzku zostawiając fioletowy ślad.
- O, tu już przegięłaś – złapał mnie w pasie i zaczął łaskotać.
Opierałam mu się, jednak był ode mnie silniejszy i nie miałam z nim szans. Co i raz udało mi się go maznąć farbą, ale on nie zwracał na to uwagi. Podprowadził nas pod puszkę z farbą, w której zanurzył rękę i dotknął nią mój nos, a potem resztę twarzy.
- No wiesz co? - zaśmiałam się i się mu wyrwałam.
Liam jednak wyczuł moje zamiary i złapał mnie za nadgarstki i przysunął do siebie. Bardzo blisko...
- Jest remis, może to tak zostawimy? - zaproponował nie orientując się jak blisko siebie jesteśmy.
Gdy to zrobił, w jego oczach pojawił się względnie niewinny błysk. Patrzyłam mu to w oczy, to na usta. On robił to samo. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zaczęliśmy się do siebie przybliżać. Nasze usta prawie się spotkały, gdy do pokoju wparował Zayn. Od razu od siebie odskoczyliśmy.
- Hejka – uśmiechnął się do mnie na wejściu. Chyba nic nie zauważył... - Robicie imprezkę beze mnie? - zapytał.
- To tylko akompaniament do malowania – odezwał się Liam.
- Czy wy czasem nie mieliście malować ścian? Jesteście cali w farbie.
- Amerykę odkryłeś – zaśmiałam się. - Mieliśmy małą... potyczkę?
- Lepiej bierzmy się za to malowanie, bo nigdy tego nie skończymy... - zaproponował Liam, po czym podał mi mój pędzel, a swój zamoczył w farbie i zaczął malować.
- Chcesz nam pomóc? - zapytałam Zayna trzymając dla niego wałek do malowania.
- Czemu nie – uśmiechnął się i wziął ode mnie przedmiot, a następnie zamoczył go w farbie i zaczął malować. - Ciekawy odcień. Nie uważasz, że będzie za ciemno?
- Nie sądzę. Drzwi balkonowe wlewają do środka bardzo dużo światła.
- A wieczorem?
- Nie myślałam o tym za bardzo... Może powiesi się jakieś lampki... jeszcze nie wiem – uśmiechnęłam się, a chłopak oddał uśmiech.
Wciągu 2 godzin udało nam się pomalować cały pokój. Chłopaki się trochę sprzeczali, kiedy chodziło o malowanie sufitu, ale jakoś się dogadali i wszystko się udało. Przez cały czas Zayn nie odpuszczał mnie na krok. Chodził za mną, trącał, rozśmieszał i tym podobne. Robił też wszystko by oddalić mnie od Liama, który nie był tym zadowolony... Ciekawe dlaczego się tak zachowują? Bo przecież nie przeze mnie.
- Chłopaki, bardzo wam dziękuję – przytuliłam ich.
- Przyjemność po naszej stronie – rzucił Zayn, a ja i Liam zaczęliśmy się śmiać.
- Teraz trzeba tu ogarnąć i zacząć przynosić meble – odezwał się Liam, kiedy się od siebie odsunęliśmy. - Gdzie je zanieśliście? - zwrócił się do Zayna.
- My je.... - mulat się zaciął jakby coś sobie przypomniał. - Zapytajcie Louisa, on wam wszystko powie.
- Co on znów wykombinował? - westchnęłam i podeszłam do drzwi. - LOUIS, CHODŹ TU! - wrzasnęłam i po chwili do pomieszczenia wpadł mój braciszek.
- Co się stało? - zapytał, po czym rozejrzał się po pokoju. - Nieźle, nie za ciemno?
- Nie. Gdzie są meble? - od razu przeszłam do sedna sprawy.
- Meble... Cóż, mam dla ciebie niespodziankę – uśmiechnął się.
- Co? Musimy dokończyć... później, proszę – jęknęłam.
- Nie, teraz. Przebierz się w coś czystego i ogólnie doprowadź się do porządku. Za 20 minut widzimy się na dole.
- Okej, ale Liam może jechać z nami? Jakoś ci nie ufam, a nie chcę w razie czego sama wracać... - zrobiłam poważną minę.
Louis spojrzał na Liama, a potem z powrotem na mnie. Na jego twarzy malowała się niechęć.
- No dobra, niech ci będzie. Jeśli Liam chce się zabrać, to może – westchnął.
- Liam? - zwróciłam się do bruneta.
- Żaden problem – uśmiechnął się.
- To ja idę się ogarnąć... Pół godzinki? - spojrzałam prosząco na brata.
- Miało być 20 – spiorunował mnie wzrokiem. - Okej – wywrócił oczami.
- Jej! - krzyknęłam i pobiegłam do pokoju, w którym chwilowo były moje rzeczy.
Kiedy dotarłam na miejsce od razu wyjrzałam przez okno by zorientować się jaka jest pogoda. W Anglii ciągle się ona zmienia. Rano by całkiem ciepło, a teraz jest pochmurno i zanosi się na deszcz. Postanowiłam, że założę sweterek na długi rękaw w biało-błękitne, szerokie paski, szare, dżinsowe rurki oraz czarne vansy. Wzięłam wszystkie potrzebne przybory i udałam się do łazienki. Tam zmyłam farbę z twarzy, umalowałam się na nowo, czyli nałożyłam na usta malinową pomadkę, wytuszowałam rzęsy oraz nałożyłam drobną ilość różu na policzki, a na końcu się ubrałam. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Gdy już wszystko było gotowe, przejrzałam się w lustrze. To co zobaczyłam, było tym czego oczekiwałam, a mianowicie wyglądałam jednocześnie normalnie i na luzie, ale także atrakcyjnie. Aby tą ostatnią cechę osiągnąć, miałam konkretne powody...
Gotowa zeszłam na dół gdzie już czekali na mnie chłopcy.
- No na reszcie, ile można czekać? - zaczął narzekać Louis, po czym obejrzał mnie od góry do dołu. - Coś się tak odpicowała?
- Po pierwsze musiałam zmyć farbę z twarzy, a to nie takie łatwe, a po drugie, wcale się nie odpicowałam. Nie powiedziałeś dokąd masz zamiar mnie zabrać, więc wybrałam taki strój by pasował do każdego miejsca, oczywiście oprócz imprez. Wiem, że byś mnie na takową nie zabrał – skrzywiłam się.
- Spryciula – pokiwał głową. - Okej, idziemy.
- Powiesz dokąd? - zapytałam z nadzieją, ale wiedziałam, że i tak się nie dowiem.
- Nie, załóż kurtkę, jest zimno – skwitował.
Wzięłam czarną skórę i wyszłam razem z moim braciszkiem i Liamem, który nawiasem mówiąc jest strasznie cicho, i udaliśmy się do samochodów.
- Proszę – Liam otworzył mi tylne drzwi jak przystało na prawdziwego dżentelmena.
Wsiadłam jak prosił i sam również chciał usiąść obok mnie, ale Louis go zatrzymał.
- Może usiądziesz z przodu? - zapytałam, ale w tym pytaniu dało się słyszeć pomruk rozkazu.
- Nie, dzięki – Li uśmiechnął się do niego i usiadł obok mnie.
Przez całą drogę milczeliśmy. Miałam ochotę porozmawiać z Liamem, ale oboje czuliśmy się dość nie komfortowo w towarzystwie mojego braciszka.
- Dojeżdżamy – zawołał Louis.
- Cokolwiek to będzie, nie reaguj zbyt agresywnie. Pamiętaj, że on cię kocha i się o ciebie troszczy – wyszeptał mi na ucho Liam, gdy już się zatrzymaliśmy.
Przytaknęłam mu i opuściliśmy samochód. Znajdowaliśmy się przed dość dużym i wydaje mi się, że bardzo luksusowym sklepem meblowym. Nie wiem skąd takie uczucie, ale takie mam wrażenie...
- Po co mnie tu ściągnąłeś? - zapytałam nie kryjąc zaskoczenia.
- Chodź – złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę sklepu.
Kiedy znaleźliśmy się w środku, Louis puścił moją rękę, wziął z lady pewną karteczkę oraz długopis, a Liamowi kazał wziąć wózek. Następnie pociągnął mnie w głąb sklepu i dopiero wtedy na mnie spojrzał, a na jego twarzy kwitnął przeogromny i szczery uśmiech.
- Więc o co chodzi? - zapytałam widząc, że nie ma zamiaru mi, nic sam z siebie, wytłumaczyć.
- Uznałem, że przydadzą ci się meble do twojego nowego pokoju – nie mógł opanować radości.
- Co? Jak to? - wciąż nic nie rozumiałam...
- Normalnie – wystawił język. - Wywaliłem wszystkie meble z twojego pokoju, no poza szafą, bo nie chciało mi się ciebie pakować i teraz możesz sobie kupić cokolwiek będziesz chciała mieć w swoim pokoju.
- Naprawdę? - zapytałam szczęśliwa. Może to dziwne, ale skoro już chciał żebym miała tu swój pokój, to wolałabym go sama urządzić, a nie zdawać się na instynkt jakiegoś dekoratora. A właśnie...- Poczekaj... Nie opłaca się kupować wszystkiego co mi się podoba, bo ja przecież zostaję tu tylko do końca wakacji...
- To prawda, ale uznałem, że oddam ci ten pokój. Będziesz mogła przyjeżdżać do nas kiedy tylko będziesz chciała i będziesz miała swój własny kącik.
- Ale to także dom chłopaków... Zgodzili się na to?
- No jasne, że tak, nie mieliśmy nic przeciwko. Polubiliśmy cię, chociaż znamy cię 2 dni.
- Nic dziwnego, że tak jest. Jesteś moją siostrą, ale wiesz... i tak daleko ci do mnie. Mnie pokochali w ciągu jednego dnia – wystawił język.
- No tak, mistrza nie pokonam – wywróciłam oczami, a Liam się zaśmiał.
- Zgadza się – posłał mi triumfalny uśmiech. - A ty się nie śmiej – zwrócił się do Liama, po czym znów do mnie. - Wybieraj co chcesz. Cena nie gra roli.
- Dziękuję – przytuliłam brata. - Ale i tak uważam, że wydajesz na mnie za dużo kasy.
- Jeśli będziesz marudzić, to wynajmę dekoratora i będę kazał mu wydać jak najwięcej!
- Dobra, dobra – zaśmiałam się. - Po co ci ta kartka? - pokazałam na skrawek papieru w jego ręce.
- Tu będę zapisywał numerki większych mebli. Takich których Liaś sam nie udźwignie – wyjaśnił uśmiechając się.
- Słucham? - zapytał brunet.
- Jesteś tu jako tragasz... Jak coś to miej pretensje do Van – wzruszył ramionami.
- Co? Ale... - zaczęłam, ale nie dane mi było dokończyć, ponieważ Louis zaczął mnie gdzieś ciągnąć. To będzie ciekawe...

Po 3 godzinach włóczenia się po sklepie, wybraliśmy wszystko. Starałam się wybierać nie za drogie meble, ale jednocześnie ładne, jednak Louis czasami mi na to nie pozwalał i wciskał mi dużo droższe i dużo bardzie ładne lub nawet takie same meble. Tak więc po wielu kłótniach i męczących pogawędkach kupiłam białe łóżko z fioletowo-białą pościelą, fioletową toaletkę, szafę na podręczne ubrania, bo jak się okazało mam swoją własną garderobę. Znajduje się ona za zamkniętymi drzwiami w moim pokoju i Louis obiecał, że zabierze mnie na zabójcze zakupy by ją czymś wypełnić. Kupiliśmy też fioletowy dywanik, lampki halogenowe, by w pokoju nie było tak ciemno, wrzosowe biurko oraz inne potrzebne meble. Kolejnym celem był sklep z elektroniką, który znajdował się tuż obok. Louis bez żadnej konsultacji ze mną kupił mi lawendowego notebooka – nie znam się na tych sprzętach, więc nie wiem jaki model, ale był on bardzo drogi, iPhona5, telewizor plazmowy oraz kino domowe. Myślałam, że go utłukę, ale Liam mnie powstrzymywał. Naprawdę nie chciałam tego wszystkiego, a on mi to wszystko tak po prostu kupił.
- To było zbędne – odezwałam się gdy ruszyliśmy w stronę samochodu. - Nie masz na co wydawać kasy?
- Vanessa, mam dużo forsy i mogę ją wydawać na co chcę, a chcę na ciebie – odpowiedział otwierając mi drzwi od strony pasażera.
- Ale ja tego nie chcę! Zgodziłam się na te wszystkie meble, które nawiasem mówiąc były cholernie drogie i nie musiałeś płacić za dostarczenie ich gotowych, bo przecież 3 dni to szmat czasu. Mogłabym poczekać, ale nie. Muszą być dziś.
- Chciałem żebyś spała w swoim pokoju już dziś – zajął miejsce kierowcy.
- No dobra, ale z tym całym sprzętem przesadziłeś. Ja tego nie chcę! - mój głos zadrżał. Czułam jak do oczu cisną mi się łzy.
- Dlaczego? Takie gadżety to fajna sprawa. My też mamy takie sprzęty, bo je reklamujemy. Te ceny, które widniały na tym wszystkim i to co zapłaciłem to nam się zwróci. Płacą nam za reklamowanie tej całej elektroniki i dają nam ją za free.
- Ale ja nie należę do twojego zespołu! - warknęłam. - Już i tak wszyscy myślą, że wykorzystuję twoją sławę... - po moim policzku spłynęła łza. Tak, powiedziałam to.
- To nie prawda. My to wiemy i ty też. Nie daj sobie nic wmawiać – pogłaskał mnie po kolanie.
- Vanessa, nie przejmuj się. To był pierwszy i ostatni raz gdy Louis wydaje na ciebie tyle kasy – odezwał się z tylnego fotela Liam. Zapomniałam, że jest tu z nami...
- Serio? - zapytałam z nadzieją.
- Serio? - zapytał mój brat ze zdziwieniem.
- Tak, serio. Louis, nie możesz jej kupować nic na siłę. Daj jej czas do przywyknięcia...
- Może masz rację...
- Ma, nie możesz – przytaknęłam mu. - Dzięki Li, za wstawienie się za mną – odwróciłam się w fotelu by posłać mu wdzięczny uśmiech.
- Żaden problem – posłał mi promienny uśmiech.
Resztę drogi przejechaliśmy pogrążeni w rozmowie na lżejsze tematy. Głównie rozmawialiśmy o tym gdzie co postawię oraz o tym co działo się w Doncaster. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, postanowiłam ogarnąć w pokoju, bo mieliśmy to zrobić wcześniej, ale jakoś zabrakło czasu. Jako ochotnik zgłosił się Zayn.
- I jak poszły zakupy? - zapytał kiedy znaleźliśmy się już w pokoju.
- Świetnie, tyle, że Louis niepotrzebnie wydaje na mnie tyle kasy...
- Przyzwyczaisz się. Nam też na początku było trudno przywyknąć do tego, że mamy kasę, ale... Teraz to jak nic.
- Tak, macie wszystko czego chcecie...
- I ty teraz też. Żyjąc z nami powinnaś się z tym liczyć. Louis nie pozwoli ci odstawać.
- Niestety... Może jakoś się z nim dogadam i mi trochę odpuści...
- Może... Ale wiesz, czasami fajnie jest mieć kasę... Louis coś wspominał, że ma zamiar zabrać cię na zakupy. Trzeba będzie ci kupić jakieś ładne sukienki. Czeka nas kilka imprez itd.
- Was, nie mnie – zaprzeczyłam zbierając gazety z podłogi, podczas gdy Zayn zbierał puszki z farbą, pędzle i tym podobne.
- Ale z tobą będzie fajniej – uśmiechnął się. - Poza tym fajnie będzie mieć taką ładną towarzyszkę u boku – puścił mi oczko.
Zarumieniłam się i postanowiłam się już więcej nie odzywać. Po ogarnięciu pokoju udaliśmy się do kuchni na obiad przyrządzony przez Liama i Harrego, a później rozsiedliśmy się w salonie. Po niecałej godzinie przyjechały meble. Louis pomógł mi zadecydować co gdzie ma być i pod wieczór wszystko już było na swoim miejscu. Pokój niezwykle mi się podoba, jednak jest w nim trochę ciemno. Wraz z Liamem uznaliśmy, że jutro powiesimy lampki oraz, że pomoże mi przenieść moje rzeczy i wszystko poukładać. Cieszę się, że zaoferował mi swoją pomoc, bo pewnie gdybym robiła to sama, zajęłoby mi to cały dzień, plus dodatkowo będę mogła spędzić z nim trochę czasu...


No i jest :D
Po 2 tygodniowej przerwie udało mi się dodać rozdział. A jako, że obiecałam go dodać kiedy indziej, to bardzo was PRZEPRASZAM! Mam nadzieję, że mi wybaczycie i, że będziecie KOMENTOWAĆ.
Nowy rozdział planuję dodać za tydzień (prawdopodobnie też poniedziałek lub wtorek, ale wieczorem), jednak może mi się nie udać. Za niecały miesiąc mam egzaminy no i teraz mam katorgę w szkole. Tak strasznie nas męczą, że ledwo znajduję na cokolwiek czas oraz... jest mały stresik. Wiecie, muszę jeździć po szkołach by znaleźć sobie jakieś liceum i tak dalej. Dlatego miejmy nadzieję, do za tydzień.
Całuję xx
PS. Dołączajcie się do obserwujących oraz komentujcie. A i dodałam ankietę xx


ANKIETA:
Ankieta dotyczy LARREGO! Postanowiłam, że może w tym blogu będziecie chcieli trochę o nim poczytać. Są 3 opcje: Larry jako związek, Larry jako przyjaciele oraz totalny brak Larrego, czyli będą się traktować tak jak resztę. + Larry jako związek oznacza, że nie będzie Eleanor.
GŁOSUJCIE – ankieta NIE trwa długo!!


Kontakt:
Twitter: @Love_Paula1D
Gadu-Gadu: 7534371
informuję o rozdziałach oraz odpowiadam na pytania xx


Fragment pokoju Vanessy: