Hej, jest tu ktoś jeszcze?
Doskonale zdaję sobie sprawę, że po raz kolejny Was zawiodłam. Niestety na rozdział będziecie musieli jeszcze poczekać, ale obiecuje, że na pewno się on pojawi.
W tym roku szkolnym będę w 3 liceum, co oznacza, że czeka mnie matura, przez co mam dużo mniej czasu na pisanie. Rozdział 11 mam już częściowo napisany i gdy tylko go skończę, a postaram się to zrobić wkrótce, od razu go dodam.
Mam też pewną sprawę. Myślałam nad tym by umieścić mojego bloga również na wattpadzie, ale nie oznacza to, że przestanę go publikować również tutaj. Rozdziały nie będą pojawiały się zbyt często, ale mam szczerą nadzieję, że przy mnie zostaniecie.
Pozdrawiam Wszystkich i do zobaczenia xx
czwartek, 6 sierpnia 2015
piątek, 27 lutego 2015
Rozdział 10
- Hej, mała – Liam rzucił się na
kanapę tuż obok mnie przeszkadzając mi w oglądaniu mojego
ukochanego serialu „Lie to me”.
- Hej – mruknęłam z powrotem
skupiając się na telewizorze.
- Ubieraj się, wychodzimy – wyrwał
mi z ręki pilot i wyłączył ekran.
- Ej! - krzyknęłam. - Oglądałam to!
- Obejrzysz powtórkę, a teraz idź do
siebie i się przyszykuj, wychodzimy.
- Co? Gdzie? - zmarszczyłam czoło.
- Zabieram cię do kina – przysunął
się do mnie bliżej – na randkę – wyszeptał mi do ucha i z
powrotem się odsunął by na mnie spojrzeć.
- Serio? - zdziwiłam się. - A co na
to Louis?
- Powiedziałem mu prawdę, no poza tym
ostatnim i się zgodził – wyszczerzył się.
- Nie spodziewałam się tego po nim...
- pokręciłam głową na potwierdzenie moich słów.
- Widać nie będzie aż tak trudno się
ukrywać – uśmiechnął się łobuzersko. - A teraz idź się
szykować. Musimy wyjść za 40 minut by się nie spóźnić.
- Okej – uśmiechnęłam się i
wstałam z sofy.
Już miałam wchodzić po schodach, ale
Li złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął mnie do siebie.
- Ubierz coś ładnego – przygryzł
wargę i puścił mnie, a ja lekko zaskoczona, ale również i
szczęśliwa, wspięłam się po schodach i weszłam do mojego
pokoju.
Od razu udałam się do garderoby i
zaczęłam się zastanawiać co mam włożyć. Czasami jak się ma
tak dużo ciuchów jak ja teraz, ciężko jest się zdecydować.
Stwierdziłam, że założę sukienkę, więc podeszłam do części
z sukienkami. Przeglądałam wszystkie, przy okazji zapoznając się
z zawartością garderoby, i zdecydowałam się na zwiewną czarną
sukienkę w kwiatki sięgającą do kolan. Dobrałam do niej czarną
torebkę, botki na obcasie i biżuterię. Wraz ze wszystkim wróciłam
do pokoju i przebrałam się, a następnie zrobiłam smoky eye i
nałożyłam na usta pomadkę o różowo-pomarańczowym odcieniu.
Dobrze się złożyło, że rano zrobiłam manicure, który idealnie
pasuje do kompletu. Włosy postanowiłam upiąć. Z lewej strony
zaplotłam dobieranego i gdy doszłam już do tyłu głowy, związałam
wszystko w kucyk.
Przejrzałam się w dużym lustrze i
stwierdziłam, że wyglądam ładnie. Kiedy miałam sprawdzić
godzinę, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – zawołałam i spojrzałam
na otwierające się drzwi, zza których wychylał się Liam.
- Gotowa? - zapytał lustrując mnie
wzrokiem od góry do dołu.
- Jak najbardziej – uśmiechnęłam
się i podeszłam do drzwi, podczas gdy Li otworzył je szerzej tak
bym mogła wyjść.
Przyjrzałam się mojemu towarzyszowi i
stwierdziłam, że wygląda bardzo przystojnie. Założył czarne
jeansy, które zwisają mu luźno z bioder, biały T-shirt w serek i
na to jasnobrązowy płaszcz. W milczeniu zeszliśmy po schodach i
udaliśmy się do drzwi wyjściowych.
- Vanessa, po co się tak wystroiłaś?
- Louis wyjrzał na korytarz ze zmarszczonymi brwiami.
- Idziemy do kina, pamiętasz? Mówiłem
ci o tym – odezwał się zmieszany Payne.
- No tak, ale nie widzę powodu,
dlaczego Van ma tak wyglądać – wzruszył ramionami.
- W końcu wychodzimy na miasto i
ludzie mnie zobaczą, a nie chcę wam przynieść obciachu, a poza
tym mam tyle ładnych ciuchów w szafie, że aż szkoda ich nie
włożyć – posłałam mu uspokajający uśmiech.
- Skoro tak mówisz... Tak w ogóle to
ślicznie wyglądasz – również się uśmiechnął. - Bawcie się
dobrze, ale grzecznie...
- Jasna sprawa – przytaknął mu
brunet i otworzył przede mną drzwi.
Wyszliśmy i udaliśmy się do
stojącego przed garażem czerwonego Land Rovera Evoque. Kiedy
chciałam otworzyć drzwi, Liam przywarł mnie do boku samochodu.
Między naszymi ciałami było zaledwie kilka centymetrów. Chłopak
pochylił się do mojej szyi i zaczął jeździć po niej nosem.
- Nie zgadzam się z Louisem –
wyszeptał z seksowną chrypką, na co wzięłam głęboki wdech. -
Wyglądasz gorąco, seksownie, ale na pewno nie ślicznie – dodał,
a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Ty też wyglądasz przystojnie –
wyszeptałam łamiącym się głosem.
Bałam się go podnieść, chociaż
wiedziałam, że nikt nas nie słyszy i nie widzi. Payne złożył
krótki pocałunek w miejscu, które przed chwilą dotykał i odsunął
się. Otworzył drzwi od pasażera, na co zareagowałam dopiero po
chwili, gdyż wciąż byłam zaskoczona tym co się przed chwilą
stało. Gdy zajęłam miejsce, zamknął drzwi i obiegł samochód by
po chwili siedzieć na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i
wyjechaliśmy z posiadłości.
- Jesteś może głodna? - jego wzrok
zwrócił się w moją stronę gdy stanęliśmy na światłach.
- Hm – zamyśliłam się. - Właściwie
to tak – przytaknęłam mu, na co na jego ustach pojawił się
uśmiech.
- To dobrze – odpowiedział
tajemniczo i z powrotem skierował wzrok na ulicę, gdyż światło
się zmieniło.
Przez chwilę się do siebie nie
odzywaliśmy, co spowodowało, że w aucie zapanowała cisza i nagle
coś we mnie uderzyło.
- Wiesz co? - zwróciłam na siebie
uwagę chłopaka. - Zauważyłam, że przy tobie zaczynam milczeć –
na jego twarzy pojawiło się niezrozumienie. - W sensie, jestem
bardzo rozgadana i wręcz nie znoszę ciszy, a w twoim towarzystwie
jest... inaczej. Ale to lubię, lubię tą ciszę.
- Też ją lubię – posłał mi
uśmiech, który oddałam, ale tylko przez chwilę i spuściłam oczy
na dłonie, które miałam na kolanach.
Z jeden strony cieszyłam się, że
podoba mu się po prostu przebywanie ze mną, ale z drugiej zasmuciło
mnie to, że nie lubi jak o czymś mówię... co prawda nie
powiedział tego w prost, ale umiem czytać między wierszami, a ja
naprawdę lubię mówić i to bardzo... Nagle do moich dłoni
dołączyła jeszcze jedna, która złapała je obie i ścisnęła.
Spojrzałam na właściciela ręki, który pochwycił mój wzrok.
- Ale zdecydowanie bardziej wolę
słuchać twojego głosu – uśmiechnęłam się na jego słowa i
zarumieniłam. - Cisza mi nie przeszkadza, ale wolę z tobą
rozmawiać jeśli mam taką sposobność. W ciszy mogę sobie pobyć
w samotności, z tobą? Nie mam takiego zamiaru – puścił mi oczko
i z powrotem patrzył na drogę.
- Dziękuję – mruknęłam.
- Nie dziękuj, taka jest prawda –
wzruszył ramionami, jakby to było oczywiste. - To część ciebie,
a ja nie chcę nic w tobie zmieniać i nie chcę byś sama się
zmieniała. Tak jest idealnie.
- Przestań, bo się zaraz zarumienię
– zaśmiałam się i walnęłam go lekko w ramię.
- Ała! - zawołał. - Chcesz żeby mi
ręka odpadła?
- Dramatyzujesz – przewróciłam
oczami. - Lżej cię uderzyć nie mogłam, więc jesteś mięczakiem
– pokazałam mu język.
- No chyba sobie żartujesz, mała –
oburzył się. - Nie jestem mięczakiem! Jak w ogóle możesz tak
mówić?
- Okej, spokojnie. Nie chciałam urazić
twojej dumy – uniosłam ręce do góry w geście obronnym.
Po
kilku minutach, Liam zatrzymał samochód, przed budynkiem, który
zdecydowanie nie przypominał kina.
-
Jesteśmy - chłopak uśmiechnął się.
-
Czekaj, co? - zapytałam, ale mnie nie usłyszał, bo już zdążył
wysiąść.
Obserwowałam
Payne jak obchodzi samochód i podchodzi do moich drzwi. Otworzył je
i wystawił do mnie rękę, by pomóc mi wysiąść, którą od razu
chwyciłam i opuściłam pojazd.
-
Wiesz, to mi nie przypomina za bardzo kina - stwierdziłam oczywiste.
-
Mówiłaś, że jesteś głodna - położył rękę na moich plecach
i pokierował nas w stronę jakiejś drogiej restauracji.
Weszliśmy
do holu i zostaliśmy przywitani przez kelnera.
-
Dzień dobry, rezerwacja na nazwisko Payne - przywitał się mój
towarzysz, a ja patrzyłam na niego zdziwiona.
Czy
on to wcześniej zaplanował?
-
Tak, stolik dla dwojga, proszę za mną - odpowiedział mu mężczyzna
około 30 i udał się przez salę do wyznaczonego dla nas stolika.
-
Zaplanowałeś to? - spytałam Liama szeptem, ale w odpowiedzi
dostałam jedynie łobuzerski uśmiech. - Nie jestem odpowiednio
ubrana - westchnęłam patrząc na pozostałych gości w galowych
sukniach i drogich garniturach.
-
Daj spokój, wyglądasz idealnie, a oni mogą się przy tobie schować
- pogładził mnie po plecach kiwając głową w stronę innych.
-
Dziękuję - zarumieniłam się i postanowiłam skupić się bardziej
na wnętrzu restauracji.
Lokal
jest w stonowanych ciemnych kolorach, ściany obramowane są ciemnym
drewnem, co komponuje się z stolikami, również wykonanymi z
ciemnego drewna. Z sufitu zwisają imponujące żyrandole.
Całokształt wygląda bardzo wykwintnie i drogo, ale również
przytłaczająco.
Zostaliśmy
zaprowadzeni na sam koniec restauracji, do stolika, który jest tak
usytuowany, że jesteśmy niewidoczni dla pozostałych, a także nie
ma w pobliżu żadnego okna. Nie powiem, ale trochę mnie to
zdziwiło.
-
Dziękuję, damy już sobie radę – odezwał się Liam, a blondyn
ze skinieniem nas opuścił.
Zmarszczyłam
brwi i spojrzałam na bruneta skołowana. On się tylko do mnie
uśmiechnął i odsunął mi krzesło, na którym usiadłam, a on
zajął miejsce naprzeciwko mnie.
-
Chciałem załatwić nam trochę prywatności, bez żadnych gapiów
czy paparazzi. Po prostu my, tacy jacy jesteśmy – chłopak splótł
nasze dłonie i nieświadomie odpowiedział na nurtujące mnie
pytanie. - Jak ci się tu podoba?
-
Brak mi słów by opisać ten lokal, ale uważam, że jest za drogi –
wyznałam mu.
-
Ile razy trzeba ci to powtarzać? Cena nie gra roli – pokręcił
głową. - Wolę wydać trochę kasy na ciebie niż na coś czego nie
potrzebuje – wzruszył ramionami.
-
Nie musisz na mnie wydawać dużo pieniędzy, mogliśmy pójść
nawet do McDonald's czy czegoś podobnego.
-
Widzę, że żadne z nas nie odpuści, więc pójdźmy na kompromis.
Postaram się ograniczyć wydawanie na ciebie forsy, a ty pogodzisz
się z tym, że czasami pójdziemy do jakiegoś droższego miejsca
lub ci coś kupię – zaproponował.
-
Okej – westchnęłam, bo wiedziałam, że jestem na straconej
pozycji, a ten układ to najlepsze co mi się mogło przydarzyć w
tej sytuacji i zaczęłam przeglądać kartę dań, która była
trochę dziwna, bo nie było w niej cen, ale to olałam, tak jak
obiecałam.
-
Na co masz ochotę? - zapytał po chwili brązowooki.
-
Sałatka z kurczakiem brzmi dobrze – posłałam mu uśmiech, a do
naszego stołu podszedł kelner.
-
Są już państwo gotowi, by zamówić? - zapytał grzecznie.
-
Dla damy poproszę sałatkę z kurczakiem, a ja poproszę roladki z
kurczaka z bukietem surówek – złożył zamówienie mój
towarzysz.
-
Coś do picia? Mamy bardzo dobre wina – zaproponował.
-
Czego się napijesz? - to pytanie zostało skierowane do mnie.
-
Poproszę wodę gazowaną – posłałam kelnerowi lekki uśmiech.
-
Dla mnie to samo – przytaknął mi Payne i zostaliśmy sami.
-
Nie pijesz? - zapytałam ze zdziwieniem.
-
Prowadzę – wzruszył ramionami. - A ty czemu nie pijesz?
Oczywiście, poza faktem, że jesteś niepełnoletnia – puścił mi
oczko.
-
Po pierwsze nie mam ochoty, a po drugie... nie byłam pewna czy byś
mi na to pozwolił, więc zdecydowałam się by nie próbować –
posłałam mu nieśmiały uśmiech.
-
Wiesz, Louisowi i tak nie mógłbym się poskarżyć, bo by się
dowiedział o tej kolacji i możliwe, że skojarzyłby fakty... a
jeśli chodzi o mnie, to myślę, że na jedną lampkę wina mógłbym
ci pozwolić – oddał uśmiech.
-
Jakiś ty hojny – zironizowałam.
-
Nie mam zamiaru poić nieletnich alkoholem – wyjaśnił.
-
Jakby sami nie mogli tego zrobić – wywróciłam oczami.
-
Czy ty coś sugerujesz? - zmarszczył brwi.
-
Nie – westchnęłam. - Zmieńmy temat, nie chcę się kłócić.
-
Nie kłócimy się, tylko rozmawiamy, ale okej. To może... -
zamyślił się – opowiedz mi coś o sobie? - uśmiechnął się.
-
Po co? - zdziwiłam się.
-
Mówiłaś, że musimy się lepiej poznać, a to najlepszy sposób.
-
Okej – mruknęłam niechętnie, ale po chwili wzięłam głęboki
oddech i się zamyśliłam. Co ja niby mogę mu o sobie powiedzieć?
- No to... Nazywam się Vanessa, mam 16 lat i jestem siostrą Louisa
Tomlinsona, który jest członkiem znanego zespołu One Direction. Co
jeszcze... Moim ulubionym kolorem jest fioletowy. Jak byłam mała
byłam baletnicą, a później gimnastyczką, co już wiesz i teraz
trenuję Street Dance. W Doncaster mam grupę, z którą tańczę,
ogólnie ludzie są super mili i utalentowani. Koleguje się z każdym
z nich, nawet nasz trener jest super, oczywiście jest wymagający,
ale da się znieść – uśmiechnęłam się na samą myśl o
treningach. - Niektórzy na to narzekają, ale ja kocham tańczyć,
więc wysiłek mi nie przeszkadza. Hmm... Nie wiem co jeszcze mogę
powiedzieć – pokręciłam głową.
-
Może będę ci zadawał pytania – zaproponował.
-
A może teraz ty opowiesz mi o sobie, a później pogramy w 20 pytań?
- podsunęłam.
-
Okej, jestem Liam i mam 19 lat. Wraz z twoim bratem jestem w zespole,
mój ulubiony kolor to również fioletowy. Mam 2 starsze siostry
Ruth i Nicole i to chyba tyle. Moje życie jest raczej nudne...
-
Nudne?! - przerwałam mu zaskoczona. - Chyba żartujesz! Przecież
podróżujesz po całym świecie, masz miliony fanów i śpiewasz na
największych scenach i dla ogromnej ilości publiczności! Nazywasz
to nudą?
-
Nie to miałem na myśli. Wiadomo życie gwiazdy jest fajne...
mówiłem o moim życiem prywatnym.
-
Jeszcze ani razu nie zauważyłam byś był znudzony – pokręciłam
głową.
-
Ponieważ w twoim towarzystwie nie da się nudzić – uśmiechnął
się uroczo, na co zareagowałam rumieniąc się.
Czemu
on tam na mnie działa? To już kolejny raz kiedy się przy nim
rumienię i najgorsze jest to, że nie mam zielonego pojęcia co mam
mu odpowiedzieć. Na całe szczęście z opresji wyciągnął mnie
kelner, który przyszedł z naszymi zamówieniami. Podziękowaliśmy
mu i żeby wciąż nie musieć odpowiedzieć na jego komentarz,
zaczęłam jeść sałatkę.
-
Przepyszne – spojrzałam na chłopaka, który bacznie mnie
obserwował.
Mam
nadzieję, że chociaż nie jestem już czerwona jak pomidor.
-
Cieszę się, że ci smakuje – uśmiechnął się, na co
westchnęłam z ulgą, że nie wraca do swoich wcześniejszych słów.
- Mieliśmy zagrać w 20 pytań – przerwał kilku minutową ciszę.
-
Tak, masz rację – przytaknęłam. - Ty pierwszy.
-
Dobrze... Ilu miałaś chłopaków? Bo na pewno jakiegoś musiałaś
mieć – puścił mi oczko, a ja od razu załapałam o co mu chodzi,
co pokazały moje zaróżowione policzki.
-
Jednego – zgodziłam się. - Ile miałeś dziewczyn?
-
Dwie – odpowiedział, na co nieźle się zdziwiłam. - Nie jestem
flirciarzem – wyjaśnił gdy zobaczył moją minę.
-
Nie to miałam na myśli, po prostu jesteś... myślałam, że nie
możesz się opędzić od dziewczyn...
-
Ze względu na sławę może i tak, ale tak to... - pokręcił głową.
- Nie łatwo mi zaufać innym przez... to wszystko – położył
nacisk na „to”.
-
Oh, okej. W takim razie twoja kolej – przypomniałam mu.
-
Pierwszy pocałunek? - uśmiechnął się chytrze.
-
Mogłam się tego spodziewać – westchnęłam. - Miałam 14 lat
jeśli chodzi o ten prawdziwy. Byłam wtedy w 2 klasie gimnazjum.
Chłopak, z którym się całowałam podobał mi się w sumie od
zawsze i jak się później okazało z wzajemnością. Jest ode mnie
starszy o rok i od tamtego wydarzenia byliśmy parą przez 2 lata.
-
Wow – wytrzeszczył oczy. - To musi byś świeża sprawa...
-
Czy ja wiem? Rozstanie nie było bolesne...
-
Był twoim pierwszym... - zaczął, ale mu przerwałam.
-
Prawdziwym pierwszym, bo pierwszy raz chłopak pocałował mnie jak
miałam 4 latka, ale to był raczej zwykły buziak.
-
To było do przewidzenia – przytaknął. - Jakbym cię spotkał w
przedszkolu to też bym cię pocałował. Na pewno byłaś uroczym
dzieckiem – mrugnął.
-
A i owszem – zachichotałam. - A co z tobą?
-
Taki prawdziwy to jakoś jak miałem z 13 lat. Dziewczyna jest w moim
wieku i w sumie to było jednorazowe.
-
Co, nie podobało ci się? - zapytałam.
-
Teraz moja kolej, ale nie. Wtedy nie interesowały mnie dziewczyny,
poza tym jest moją przyjaciółką, więc to się nie liczy.
-
Oh, okej – wnioskując po jego wypowiedzi, wciąż się z nią
przyjaźni.
Ze
swoim pierwszym pocałunkiem... zaczęłam dłubać widelcem w
sałatce.
-
Dlaczego rozstałaś się ze swoim ex? - przerwał na chwilę i gdy
już chciałam odpowiedzieć, on ponownie otworzył usta. - Najesz
się tą sałatką? - spojrzał na mój talerz posępnie.
-
Jest z kurczakiem, więc tak. Zresztą muszę się zdrowo odżywiać
– wzruszyłam ramionami.
-
Niech ci będzie...
~*~
Po
zaspokojeniu głodu i całkiem miłej pogawędce, wróciliśmy do
samochodu i skierowaliśmy się w stronę kina. Kiedy dotarliśmy na
miejsce, okazało się, że nie ma w budynku zbyt wielu ludzi, co
było trochę dziwne, ale w końcu mamy środek tygodnia. Podeszliśmy
bliżej do kasy, a chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie.
-
Na co chciałabyś iść?
-
Myślałam, że wybrałeś film – zmarszczyłam brwi.
-
Nie chciałem strzelać w ciemno, więc na co masz ochotę?
-
Pewnie pójdziemy na horror. Faceci zawsze uważają, że to dobry
sposób by dziewczyna się do nich kleiła – wzruszyłam ramionami.
-
Jeśli nie chcesz iść na horror, możemy iść na jakąś
komedię... nawet się poświecę dla jakiejś komedii romantycznej,
jeśli chcesz... - uśmiechnął się.
-
Nah, już wolę horror.
-
Na pewno? Nie będziesz się bała? - przyjrzał mi się uważnie.
-
Na pewno – przytaknęłam. - Faceci zwykle nie wiedzą, że sporo
dziewczyn lubi horrory, albo że są na to przygotowane. My też
lubimy przytulać się chłopaków, którzy nam się podobają –
puściłam mu oczko i podeszłam do kasy, co również zrobił Liam.
-
W czym mogę pomóc? - zapytała kasjerka.
-
Mamy rezerwację na nazwisko Payne – spojrzałam na niego zdziwiona
gdy to powiedział.
Przecież
dopiero co ustaliliśmy film...
-
Jaki film? – kobieta od razu się wyprostowała na swoim miejscu
gdy tylko usłyszała nazwisko chłopaka i na niego spojrzała.
-
Anabelle.
-
Sala numer 3, życzę miłe seansu – uśmiechnęła się i wskazała
nam, w którą stronę mamy się udać.
Podążyliśmy
za jej wskazówkami i znaleźliśmy się w sali, która była
całkowicie pusta.
-
Które mamy miejsca? - zapytałam i spojrzałam na, jak zgaduję,
bilet, który mój towarzysz trzymał w dłoni.
-
Które chcesz – pokazał ręką i schował świstek do tylnej
kieszeni spodni.
-
Co? - zapytałam zbita z tropu.
-
Możemy usiąść gdzie chcemy, wynająłem całą salę – wzruszył
ramionami.
-
Ty co?! - podniosłam głos.
-
Wynająłem całą salę – powtórzył. - Będziemy mieli spokój...
i lepiej tego nie komentuj – dodał gdy tylko zobaczył, że chcę
go za to ochrzanić.
-
Okej – westchnęłam i odliczyłam. - 2 rzędy nad środkowym i 2
miejsca idealnie pośrodku.
-
Widzę, że to przemyślana strategia – Li zajął miejsce tuż
obok mnie.
-
A jakże by inaczej – przytaknęłam, bo cóż innego mogłam
zrobić? - Można powiedzieć, że jestem lekką pedantką.
-
Oh, nie wpadłbym na to. Dzięki za ostrzeżenie – puścił mi
oczko. - Ale w sumie, to dobrze się składa, bo mam pewien ustalony
od dawna plan...
Odwróciłam
się przodem do niego i dokładnie mu się przyjrzałam. Czy on sobie
ze mnie kpie?
-
Naprawdę? - pochyliłam się w jego stronę by mu się jeszcze
lepiej przyjrzeć, gdyż na sali zrobiło się już ciemno.
-
A i owszem – również się pochylił i niespodziewanie połączył
nasze usta w lekkim lecz czułym pocałunku.
-
Mieliśmy się nie śpieszyć – wyszeptałam gdy oparliśmy o
siebie nasze czoła.
-
I tak jest. Po prostu odkąd cię zobaczyłem w tej sukience miałem
ochotę to zrobić... Kusisz mnie...
-
Taki był mój zamiar – uśmiechnęłam się i ponownie połączyłam
nasze usta w pocałunku.
Hej
:)
Rozdział
spóźniony...
Miałam
mega dużo na głowie i szczerze to nie wiem, kiedy pojawi się
kolejny.
Mam
nadzieję, że się wam spodobał mimo tak długiego oczekiwania.
Proszę
skomentujcie – dla was to
zaledwie
minuta, a dla mnie wielka motywacja
Do zobaczenia (oby
szybko) xx
czwartek, 1 stycznia 2015
Rozdział 9
Czytasz
= Komentujesz
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Bip...Bip...
Ze snu
wyciągnął mnie dźwięk dochodzący z mojego telefonu.
Półprzytomna sięgnęłam ręką do szafki i na oślep próbowałam
znaleźć brzęczące urządzenie. Kiedy je wymacałam, uniosłam się
na łokciach i otworzyłam wiadomość.
Liam: Hej mała ;) jak się
spało? Chciałbym Cię obudzić osobiście... :(
Uśmiechnęłam
się na zawartość wiadomości i postanowiłam mu odpisać.
Ja: Hej :) Też żałuję, że
nie mogłeś tego zrobić :(
Na
odpowiedź nie musiała czekać długo.
Liam: Mam nadzieję, że kiedyś
to się zmieni ;) Za chwilę Lou przyjdzie Cię zawołać na
śniadanie x
Ja: Też na to liczę :)
Liam: Myślę, że musimy
porozmawiać... no wiesz, o tym co się ostatnio dzieje...
Ja: Zgadzam się z tym :) Ale
jak to rozegramy? Louis nam na to nie pozwoli...
Liam: Musimy się wydostać z
domu... Mam pomysł :D
~*~
Liam w
kilku wiadomościach wyjaśnił mi swój plan. Przyznam, że był on
genialny! Ubrałam się w spodnie z motywem Anglii oraz czarną
koszulkę na szerokie ramiączka zawiązaną na dole w kokardkę i
zeszłam na dół.
Weszłam
do kuchni, gdzie byli wszyscy z wyjątkiem Liama – taki był plan.
Starałam się być spokojna i by wyglądać jakby to co się wczoraj
stało, mnie nie obchodziło. Zajrzałam do lodówki i potwierdziłam
słowa Li, że lodówka jest prawie pusta. Bez słowa wróciłam na
górę, zrobiłam lekki makijaż, rozpuściłam falowane włosy,
wzięłam telefon i zeszłam na dół.
-
Wychodzę – zawołałam, gdy zakładam buty w korytarzu.
- Dokąd?
- z kuchni wyjrzał Louis.
- Do
sklepu. Lodówka świeci pustkami – uśmiechnęłam się do niego.
- Wiesz
gdzie? - zapytał i nim mu odpowiedziałam, Liam zszedł po schodach.
- Mogę
ją zawieść i tak miałem wpaść na chwilę na siłownię –
zaproponował.
- Nie –
zaprzeczyłam.
- Louis,
dasz nam chwilę? - zwrócił się do mojego brata.
- Okej –
zgodził się Lou. - Trzymaj – wyjął z portfela 200 £,
podał mi je i wrócił do kuchni.
- Nie
musisz mnie nigdzie zawozić. Dam sobie radę – fuknęłam
wystarczająco głośno by pasiasty to usłyszał.
- Musimy
porozmawiać – prosił.
- Chyba
już wszystko powiedziałeś – rzuciłam udając wkurzoną.
-
Proszę, nie chcę stracić naszej przyjaźni... Daj nam szansę –
dalej prosił.
- Dobra
– westchnęłam. - Wychodzę – krzyknęłam do Lou i chciałam
otworzyć drzwi, ale Li mnie ubiegł.
Chłopak
przepuścił mnie w drzwiach, wziął klucze i zaprowadził mnie do
samochodu, lecz tym razem było nim białe Audi R8. Otworzył przede
mną drzwi pasażera. Zajęłam miejsce, co po chwili zrobił również
Payne i ruszyliśmy w stronę, jak sądzę sklepu.
- Udało
się – uśmiechnęłam się do towarzysza.
- To
było łatwe – spojrzał na mnie i oddał uśmiech, a później z
powrotem zwrócił wzrok na drogę. - Może wpadniemy po drodze do
kawiarni? Nie jadłaś śniadania i będziemy mogli... pogadać?
-
Świetny pomysł – przytaknęłam i zwróciłam głowę w stronę
okna.
~*~
Liam
otworzył drzwi prowadzące do wnętrza kawiarni. Przepuścił mnie w
przejściu, gdzie ujrzałam przestronne pomieszczenie. Kawiarnia była
w ciemnych kolorach, głównie zieleni, brązie i czerni, a lampy
świeciły przytłumionym światłem. Przy ścianach stały 2-3
osobowe stoliki wykonane z ciemnego drewna oraz kilka boksów
zapewniających odrobinę prywatności. Dało się słyszeć cichy
szmer rozmów i dźwięk ekspresu do kawy. Li zaprowadził mnie do
jednego z wolnych boków. Po chwili podeszła do nas kelnerka i z
uśmiechem, podała nam menu, a następnie odeszła mówiąc, że
przyjdzie za chwilę po nasze zamówienia. Odkąd weszliśmy do
pomieszczenia, ani ja, ani mój towarzysz nie odezwaliśmy się do
siebie, ale nie była to krępująca cisza. Myślę, że każde z nas
chciało na spokojnie przemyśleć wszystko o czym chcemy
porozmawiać. Przejrzałam kartę i zdecydowałam się na mrożony
napój, gdyż na dworze jest ciepło.
-
Zdecydowaliście już co chcecie zamówić? - obok nas ponownie
pokazała się kelnerka i spoglądała to na Liama, to na
mnie.
Jestem pewna, że go rozpoznała.
Jestem pewna, że go rozpoznała.
- Na co
masz ochotę? - chłopak zwrócił się do mnie.
-
Poproszę White Mocha Frappuccino – posłałam uśmiech kelnerce,
która zanotowała moje zamówienie i spojrzała na Payne'a, który
wciąż patrzył na mnie.
- Nie
chcesz nic do jedzenia? - zapytał.
- Nie
jestem głodna – mruknęłam.
-
Powinnaś coś zjeść – rzucił i zwrócił się do czekającej
dziewczyny. - Poproszę Caramel Frappuccino i jakieś dobre ciastko.
-
Dobrze, za kilka minut przyniosę wasze zamówienie – dziewczyna
uśmiechnęła się i odeszła.
- Dobra,
więc może na początek podsumujmy na czym stoimy? - odezwał się
jak tylko kelnerka nas zostawiła.
- Okej –
przytaknęłam niepewnie.
- Okej –
powtórzył po mnie i posłał mi uśmiech. - No więc, podobam ci
się... - zrobił przerwę, podczas której chciałam zaprzeczyć,
ale z drugiej strony i nie chciałam, więc pozwoliłam mu
kontynuować. - A ty podobasz się mi – zakończył co mnie trochę
zaskoczyło.
Patrzyłam
na niego z szeroko otwartymi oczami i zaczęłam wszystko
przetwarzać. Czyli jednak mu się podobam? Przecież właśnie to
powiedział, idiotko, odezwała się moja podświadomość.
- Tak –
westchnęłam i otrząsnęłam się z szoku. - Nie owijasz w
bawełnę...
- A co
tu owijać? Oboje wiemy na czym stoimy – uśmiechnął się
łobuzersko.
- Wasze
zamówienie – przerwała nam kelnerka za co jestem jej wdzięczna,
bo i tak nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Postawiła
przed nami nasze zamówienia i oddaliła się. Sięgnęłam po swoją
kawę, co również uczynił mój towarzysz i popchnął talerzyk z
ciastem w moją stronę na co zmarszczyłam brwi.
-
Proszę, zjedz – naciskał widząc moją minę.
-
Mówiłam, że nic nie chcę – skrzywiłam się i odsunęłam
talerzyk w jego stronę
- A ja
mówiłem, że powinnaś coś zjeść – zaznaczył wciąż ze
spokojnym głosem.
- Już
się rządzisz? - zakpiłam.
- Nie
rządzę się, dbam o ciebie – z powrotem przysunął do mnie
deser. - Po prostu to zrób – w odpowiedzi tylko pokręciłam głową
na nie z grymasem na twarzy. - Okej, skoro chcesz się zachowywać
jak dziecko, to tak będę cię traktował.
Zmarszczyłam
brwi w zmieszaniu, a Li przesunął ciastko na środek, wziął
widelczyk, ukroił kawałek i gdy myślałam, że chce go zjeść,
podsunął go w moją stronę, na co otworzyłam szeroko oczy. Czy
on sobie żartuje?
- Co ty
robisz? - odsunęłam się lekko od jego ręki.
- Jeśli
sama nie chcesz jeść to cię nakarmię – posłał mi uśmiech.
- Chyba
sobie żartujesz – zakpiłam.
- Jestem
poważny. Masz zjeść ten kawałek ciasta po dobroci lub nie.
Pokręciłam
głową. Liam przekrzywił głowę na jeden bok i sam zjadł kawałek
ciastka, nie spuszczając ze mnie oczu.
- Mmm, -
mruknął zadowolony – pyszne. Powinnaś tego spróbować.
Wywróciłam
oczami i chciałam wyciągnąć z jego ręki widelczyk, ale mi na to
nie pozwolił.
- Aa –
pokręcił głową. - Miałaś swoją okazję, teraz już za późno
– ukroił kawałek słodyczy i podsunął w moją stronę.
Westchnęłam
i uchyliłam usta, by chłopak mógł w nie włożyć widelczyk z
deserem. Muszę przyznać, że miał rację, torcik jest
przepyszny... ale to nie zmienia faktu, że to trochę dziwne...
jednak myślę, że jestem w stanie to wytrzymać.
- Hm,
miałeś rację – uśmiechnęłam się. - Ale na pewno nie zjem
tego sama...
- To
żaden problem – oddał uśmiech i wziął sobie następny kawałek,
a ja już wiedziałam co miał przez to na myśli.
Czy to
czasami nie przypomina randki? Oczywiście, wiem, że nią nie jest,
ale Li trochę się tak zachowuje... Może to u niego normalne?
Nie znasz go! Jak zwykle moja podświadomość ma rację. Nie
znam Liama za dobrze i nie mogę nic pochopnie stwierdzać. Możliwe,
że to dla niego nic nie znaczy...
- O czym
tak myślisz? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Hm? -
zapytałam.
- Co
zaprząta twoją uroczą główkę – zarumieniłam się na jego
komplement.
- Nic
takiego – uśmiechnęłam się.
- A
wiesz co? Moją głowę też zaprząta pewna myśl... Wiem, że to
może trochę dziwne, ale... Co myślisz o naszym pocałunku w parku?
- zapytał co mnie zaskoczyło.
Nie
spodziewałam się takiego pytania...
- Emm...
Ja.... - zmarszczyłam brwi nie za bardzo wiedząc co powiedzieć.
Prawdę? A może skłamać?
- Bądź
ze mną szczera – powiedział jakby czytał mi w myślach.
-
Podobał mi się – wyszeptałam nie chcąc by to usłyszał, ale
nie poszło po mojej myśli.
- Mi też
się podobał – uśmiechnął się szeroko. - I mam nadzieję, że
niedługo uda nam się to powtórzyć...
-
Liam... - westchnęłam chcą coś powiedzieć, ale mi przerwał.
- Tak,
wiem, że to za wcześnie, że się nie znamy... Ale słuchaj. Będę
z tobą teraz całkowicie szczery – przytaknęłam, dając mu znać,
że go słucham. - Podsłuchiwałem twoją i Louisa rozmowę 4 dni
temu. Byłaś w kiepskim nastroju i chciałem się dowiedzieć o co
chodzi.
- Mogłeś
zagadać – wymsknęło mi się.
-
Uwierz, chciałem. Lou tak jakby zabronił mi z tobą rozmawiać i
nim powiesz, że mogłem to olać, to nie mogłem, ale nie mogę ci
powiedzieć dlaczego... Wracając. Słyszałem jak mówiłaś, że ci
się podobam, co bardzo mnie ucieszyło... ale nie to jest
najważniejsze. Wszystko co twój brat mówił było kłamstwem. Jak
już mówiłem podobasz mi się i nie uważam cię za małolatę, ani
za dziecinną – pokręcił głową.
Przyznam,
że na początku nie wiedziałam jak to przyjąć. Z jednej strony
podsłuchiwał prywatną rozmowę, co prawda miał dobre intencje...
Z drugiej strony trochę mi ulżyło. Naprawdę bałam się, że to
co powiedział mi Louis było prawdą... teraz wiem, że nie do końca
miał rację. Choć z częścią o której Li nie wspomniał raczej
miał.
- Dobrze
wiedzieć – przytaknęłam.
- Teraz
kiedy znasz prawdę, muszę się dowiedzieć co robimy z tym dalej? –
przygryzł wargę.
- Myślę,
że powinniśmy najpierw lepiej się poznać – wzruszyłam
ramieniem. - Nie wiemy o sobie prawie nic i... może to spowoduje, że
się do siebie zbliżymy.
-
Świetny pomysł – przytaknął z uśmiechem. - Najlepiej rozegrać
to powoli. Jednak jeśli chcemy to zrobić, musimy być ostrożni...
Lou nie bardzo podoba się wizja nas dwojga...
- Możemy
udawać, że się tylko przyjaźnimy. Powiemy Tommo, że się
pogodziliśmy i postawiliśmy na przyjaźń i nic poza tym.
- To
może się udać – przytaknął. - Na pewno tego chcesz? Oszukać
brata?
- Już
nie raz namieszał w moim życiu... Poza tym nie okłamiemy go.
Jedynie nie powiemy mu wszystkiego, ale jeśli masz wątpliwości...
- Skąd!
- zaprzeczył. - Jestem gotów zaryzykować, jeśli ma to spowodować,
że będę mógł z tobą przebywać.
- Czyli
ustalone – uśmiechnęłam się, a chłopak to oddał.
Siedzieliśmy
w kawiarni jeszcze przez kilka minut. W tym czasie wypiliśmy swoje
kawy i wspólnie zjedliśmy ciastko. Nie obyło się bez rozmów na
przeróżne tematy, a także ustalenia historyjki dla Louisa. Trochę
się zasiedzieliśmy w kawiarni, więc kiedy dostaliśmy się do
supermarketu, bo tak powiedzieliśmy mojemu bratu, rozdzieliliśmy
się by zrobić jak najszybciej zakupy. Po jakimś czasie, okazało
się to nie być tak korzystne, bo zdarzało nam się przynosić to
samo, więc na dalsze zakupy ruszyliśmy razem. Skończyło się na
tym, że siedziałam w koszu pchanym przez Liama, wrzucając
potrzebne moim zdaniem rzeczy lub to co kazał mi wziąć Li, do
kosza. Ogólnie było śmiesznie, bo Payne kilka razy nie wyrobił
się na zakręcie i wpadaliśmy wtedy na szafki. Kiedy mieliśmy już
względnie wszystko, brunet postanowił, jeszcze zawieść nas na
alkohole i wziąć kilka sześciopaków piwa. Prawie zapomniałam, że
są pełnoletni. Następnie ruszyliśmy do kasy. Małe zakupy okazały
się bardzo wielkie i tylko dzięki wózkowi udało nam się je
zanieść do auta naraz. Po kilkuminutowej podróży pełnej
śpiewania piosenek lecących w radiu i wypełnionej śmiechem,
dotarliśmy do domu. Wysiedliśmy z auta i oboje skierowaliśmy się
do bagażnika by wziąć torby z zakupami. Gdy już chciałam po
jedną sięgnąć, Li mnie zatrzymał.
- Dam
sobie radę, idź do środka.
- Chyba
sobie żartujesz – oburzyłam się. - Nie zaniesiesz tych siatek
sam.
- Nie
będziesz nic dźwigać – zaprzeczył.
- Wiesz,
nie mam 10 lat i nie jestem w ciąży, ani połamana, więc mogę ci
pomóc.
- Skoro
tak bardzo chcesz, to proszę – westchnął i podał mi siatkę, w
której były dwie paczki chipsów.
- Co,
lżejszej się nie dało? - prychnęłam, gdy wzięłam od niego
torbę.
- Masz
rację, 2 to za dużo – przytaknął i już chciał mi zabrać
przedmiot, ale mu na to nie pozwoliłam.
- Dobra
– fuknęłam i poszłam w stronę drzwi wejściowych, słysząc za
sobą śmiech bruneta.
Przynajmniej
jednej osobie jest do śmiechu. Weszłam do domu, gdzie zastałam
wszystkich chłopaków w salonie.
-
Pomóżcie Liamowi przynieść zakupy z samochodu – rzuciłam i
poszłam do kuchni zostawić siatkę.
- I jak?
Pogadaliście? – usłyszałam za sobą i gdy się odwróciłam
dostrzegłam Louisa stojącego w framudze.
- Nie
poszedłeś pomóc Liamowi? - zmarszczyłam brwi.
-
Chłopaki mu pomogą. Więc jak? - wszedł do pomieszczenia i usiadł
na krześle przy barku i poklepał drugi.
Zajęłam
miejsce z uśmiechem.
-
Wszystko w porządku – przytaknęłam. - Wyjaśniliśmy sobie
wszystko i... postanowiliśmy zostać przyjaciółmi.
- Tak?
Co ci powiedział? - dopytywał.
- Ah, no
wiesz. Przeprosił mnie za wczoraj i ogólnie za wszystko co się
ostatnio działo. Powiedział, że to jego wina, że niepotrzebnie
robił mi nadzieje... I ja też go przeprosiłam. A później
postanowiliśmy się przyjaźnić. Li jest niesamowity i mimo
wszystko nie chcę stracić z nim kontaktu, on uważa tak samo o
mnie.
- Czyli
jesteś szczęśliwa? - zapytał jakby z ulgą.
- Jak
tylko jest to możliwe w takiej sytuacji. Jasne, wolałabym gdyby to
było coś więcej, ale co poradzić – mruknęłam i skierowałam
się do mojego pokoju, w tym samym czasie, w których pozostała
czwórka weszła do domu.
Wzrokiem
odnalazłam Payne'a i puściłam do niego oczko na znak, że wszystko
poszło po naszej myśli... no może poza tym co dodałam na
zakończenie. Chciałam by mój braciszek wiedział, że mnie zranił
tym co zrobił.
________________________________________________________________________________
Witam w
Nowym Roku oraz po dłuuuugiej przerwie :D
Wraz z
nowym rokiem powracam z tą historią z nową ilością pomysłów.
W sumie
to planowałam dodać rozdział rano, ale moje plany się trochę
pozmieniały i nie miałam zbytnio czas...
Mam
nadzieję, że notka Wam się spodobała :) i czekam na KOMENTARZE,
one bardzo motywują.
Kolejny
rozdział powinien pojawić się 16/17.01 :)
Całuski
xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)