- Chcę pogadać – odezwał się nieśmiało.
- Chyba wczoraj wyraziłeś się jasno – uśmiechnęłam się kwaśno.
- Oj Vanessa, przestań. Doskonale wiesz, że to nie tak miało zabrzmieć. Chcę żebyś była szczęśliwa i bezpieczna. Więc... no... Przepraszam.
- Niech ci będzie. Nie chcę się kłócić, wybaczam ci – na jego twarzy pojawił się uśmiech i mocno mnie do siebie przycisnął. - Ale to nie oznacza, że będę tolerowała takie zachowanie i nie myśl sobie, że tak po prostu o tym zapomnę – odsunął się ode mnie.
- Ta sytuacja się nie powtórzy – obiecał z powagą na twarzy, a na moją wkradł się uśmiech.
- Mam nadzieję...
- Co mogę zrobić żebyś o tym zapomniała?
- Sama nie wiem... Jak coś wymyślę to dam ci znać.
- Okej. A teraz słuchaj. Mamy dziś dzień wolny, więc może chcesz pozwiedzać ze mną Londyn? Zawsze tego chciałaś.
- Racja chciałam i z chęcią go pozwiedzam, ale... nie z tobą. Nie obraź się braciszku, ale jak na razie mam cię dosyć, a poza tym nie chcę mieć na karku nadopiekuńczego brata.
- Przecież cię przeprosiłem.
- Tak, ale to nie zmienia sytuacji. Musisz pokazać, że nie jesteś nadopiekuńczy.
- Rób jak chcesz – mruknął.
- Taki mam zamiar, a teraz przepraszam, jestem strasznie głodna – wyminęłam go i weszłam do pustej kuchni.
Wstawiłam wodę na kawę i podeszłam do lodówki. Zajrzałam do środka urządzenia i zaczęłam się zastanawiać co mogę zjeść. Nagle poczułam jak ktoś staje za mną i kładzie głowę na moje ramie.- Co tak patrzysz? - zapytał Liam, tak to był on.
- Zastanawiam się co by tu zjeść – odpowiedziałam, a chłopak zdjął głowę z mojego ramienia i sięgnął po mleko jednocześnie przybliżając się do mnie.
Nasze ciała przyjemnie się ocierały, a po moich plecach przebiegły dreszcze.- Nie pomogę ci. Chociaż... Jesteś siostrą Louisa, więc może masz ochotę na coś z marchewkami? Louis ma masę takich przekąsek.
- Ale ja nie lubię marchewek – przyznałam.
- Co?! - usłyszałam zaskoczony głos nie tylko Liama, ale także Harrego, Zayna i Nialla.
Musieli w międzyczasie przyjść. Liam odsunął się ode mnie, więc odwróciłam się do nich przodem. Byli tu wszyscy łącznie z moim bratem.- Dziwna jest nie? Jak można ich nie lubić? - zapytał pasiasty.
- I ty jesteś jego siostrą? - dopytywał Harry.
- Kiedy się o tym dowiedziałem też tak zareagowałem.
- Żartujesz? Przez tydzień próbowałeś mnie przekonać do marchewek, co jeszcze bardziej wzmocniło moją nienawiść do nich – wtrąciłam się.
- Co zrobił? - zapytał zaciekawiony Liam.
- Wpychał je we mnie! Podrzucał mi do każdego posiłku, w każdej chwili... Nie mogłam nawet normalnie posiedzieć sobie w pokoju, bo wpadał i siłą wciskał mi je do budzi.
- To nie moja wina, że ich nie lubisz. Przecież to nie normalne! Jesteś moją siostrą, powinnaś je kochać!
- Jak widać to na szczęście też nas różni. Musi to do ciebie w końcu dotrzeć!
- Nigdy nie dotrze! Ich rozumiem – pokazał na całą czwórkę – nie są ze mną spokrewnieni, ale ty tak.
- Ogarnij się już – przerwał nam Liam. - Ma prawo nie lubić marchewek.
- Dziękuję Liam – uśmiechnęłam się do niego.
Sięgnęłam do szafki i wyciągnęłam płatki, a z drugiej miskę. Zgarnęłam też od Liama mleko.- Gdzie macie łyżki? - zapytałam.
- Nie wymawiaj tego słowa – odpowiedział mi Liam.
- Co? Dlaczego?
- Bo on się boi rzeczy na 'Ł' – odpowiedział mi Niall.
- Serio? Lepszej komedii nie słyszałam – zaczęłam się śmiać.
- To nie jest śmieszne – obruszył się Liam.
- Boisz się łyżek i to ma nie być śmieszne? - znów się zaśmiałam. - Błagam.
- Po pierwsze nie śmiej się ze mnie, a po drugie w tym domu nie wymawia się słowa na 'Ł'.
- Jesteś komiczny. Dorosły facet boi się łyżek – mało nie wylądowałam ze śmiechu na podłodze.
- To wcale nie jest śmieszne – upierał się.
Spojrzałam na niego i znów wybuchłam śmiechem. Chłopak ewidentnie miał tego dosyć, bo rzucił krótkie 'ach tak?' i rzucił się na mnie z gilgotkami.- Nie Liam, nie – śmiałam się, ale teraz nie z jego fobii.
- Skoro tak ci do śmiechu... - zaśmiał się i nasilił łaskotki.
Wszyscy się nam przyglądali i śmiali z nas. W pewnym momencie udało mi się wyrwać Liamowi, jednak nie na długo. Czym prędzej zaczęłam uciekać, ale był ode mnie szybszy i złapał mnie w salonie wznawiając łaskotki. Byliśmy teraz sami, bo reszta została w kuchni. Po chwili miałam dosyć śmiania się, bo aż brzuch mnie bolał.- Poddaje się! - krzyknęłam przez śmiech. - Liam... Poddaje się... - piszczałam. - Proszę... przestań...
- A co za to będę miał? - zapytał na chwile zaprzestając swoich czynów, jednak cały czas trzymał mnie w objęciu.
- Będziesz mógł spędzić ze mną cały dzień zwiedzając Londyn – uśmiechnęłam się kusząco.
- A nie miałaś iść z Lou?
- No tak, ale... wczoraj się trochę posprzeczaliśmy i jakoś nie mam ochoty na jego towarzystwo – chłopak mnie puścił.
- Okej, a skąd pomysł, żebym chciał?
- Nie no, jeśli nie chcesz to okej... - zrobiłam smutną minkę.
- Dobra, to zróbmy tak. Pokażę ci Londyn, a w zamian dasz się zaprosić na shake'a i odpowiesz na każde moje pytanie oraz opowiesz mi o sobie – wyszczerzył się.
- Ale, że każde? - spanikowałam.
- No dobra, będę w stanie pominąć ten punkt.
- W takim razie zgoda – odwzajemniłam uśmiech.
- Jakimś dziwnym cudem jesteś mało podobna do brata, i dobrze – zaśmialiśmy się – więc muszę zapytać. Ile czasu zajmie ci szykowanie się?
- A ile zajmuje Louisowi?
- Z pół godziny... - zastanawiał się.
- Taa, faktycznie nie jesteśmy podobni... Daj mi godzinkę – uśmiechnęłam się.
- To za godzinę widzimy się tutaj – oddał uśmiech, ale po chwili spoważniał. - Mówiłaś Louisowi?
- Powiedziałam mu, że nie idę z nim... O tobie nie wie.
- To ja mu powiem. Nie chcę żebyśmy potem mieli z nim problem – znów się uśmiechnął.
- Oki – oddałam uśmiech i pobiegłam na górę do swojego pokoju.
Kiedy znalazłam się w pokoju od razu weszłam do łazienki wziąć prysznic. Następnie wysuszyłam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Kolejnym – chyba najtrudniejszym – punktem jest wybranie ubrań. Za oknem o dziwo świeci słońce i wydaje się być ciepło... Takiej pogody nie można zmarnować zwłaszcza, że może się częściej nie powtórzyć... Dlatego też w końcu zdecydowałam się na krótkie, podarte, jeansowe spodenki, luźną białą bluzkę z czarnym sercem na środku na grubych ramiączkach i czarne buty supra. Byłam już prawie gotowa. Pociągnęłam jeszcze rzęsy tuszem i pomalowałam usta bezbarwnym, malinowym błyszczykiem. Dodałam jeszcze kilka bransoletek, po czym przejrzałam się w lustrze i uznałam, że jestem gotowa. Po drodze zgarnęłam telefon i udałam się na dół. Liam już na mnie czekał.- Ładnie wyglądasz – uśmiechnął się.
- Dziękuję – oddałam uśmiech. - Powiedziałeś Louisowi, że wychodzimy?
- Tak, wszystko załatwione. Możemy iść.
- Okej – odpowiedziałam. - Cześć! - krzyknęłam do wszystkich.
- Cześć – odkrzyknęli Niall, Zayn i Harry.
- Liam tylko uważaj na nią, a no i na paparazzi – na korytarz wyszedł Lou. - Weź bluzę.
- Nie jesteś moją matką – upomniałam go.
- Ja wezmę i nie martw się, będę grzeczny – Liam uśmiechnął się do niego, sięgnął po bluzę i klucze, i obejmując mnie w tali, wyprowadził mnie z domu.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam go kiedy już zamknął drzwi.
- Nie chciałem żebyście się znów kłócili – wytłumaczył.
- Jak to znowu? - Louis chyba im nie powiedział o naszej kłótni.
- Słyszałem wczoraj fragmenty waszej 'rozmowy', a poza tym wczoraj byłaś w złym humorze tak samo jak Lou.
- Podsłuchiwałeś naszą kłótnie? - zapytałam przerażona. Poniekąd mówiliśmy o nim...
- Nie. Po prostu słyszałem wasze podniesione głosy. Nie wiem o co chodziło.
- Okej – odetchnęłam z ulgą, a chłopak podszedł do samochodu.
- Jakie cudeńko – uśmiechnęłam się widząc bordowy pojazd.
- Chłopaki mi go kupili – uśmiechnął się i otworzył drzwi od strony pasażera. - Zapraszam.
- Jaki dżentelmen... - puściłam mu oczko i wsiadłam do auta. - Nie żebym miała coś przeciwko temu autu, ale... No wiesz, w Anglii z reguły pada i nie sądzę, żeby samochód bez dachu często się tu przydawał...
- Masz rację – przytaknął zasiadając obok. - Dlatego kupiłem sobie inne auto. Nie za bardzo lubię takie rzucające się w oczy pojazdy.
- To dlaczego nim jeździsz ?
- Dostałem go od chłopaków, więc nie wypada go nie używać. No i można powiedzieć, że oni też na tym korzystają. A jeśli chodzi o dzisiaj to wiesz, jest ładna pogoda więc czemu by nie – uśmiechnął się, a chłopak odpalił silnik.
- Tak z ciekawości. Sam na to wpadłeś? - zapytałam podejrzliwie.
- Tak w sumie, to Louis mnie przekonał – wyjechaliśmy z posiadłości.
Tak myślałam... A to gnida jedna! Zrobił to specjalnie! Nie ufa mi... - Coś nie tak? - zapytał przejęty.
- Nie, wszystko okej – uśmiechnęłam się.
Przez całą podróż się wygłupialiśmy i gadaliśmy. Jednak większość czasu przeznaczyliśmy na śpiewanie piosenek lecących w radiu. Bardzo dobrze się bawiłam w towarzystwie Liama. Chyba jeszcze przy nikim nie czułam się tak dobrze, po tak krótkiej znajomości.Kiedy dojechaliśmy do Londynu, zostawiliśmy auto na parkingu i ruszyliśmy w trasę.
- To dokąd idziemy? - zapytał Liam.
- Co proponujesz? - również zapytałam.
- Może na początek trochę zwiedzania, potem poszlibyśmy do MilkShake City, a później się coś wymyśli. Co ty na to?
- Jak najbardziej mi pasuje – uśmiechnęłam się.
Chłopak podstawił mi rękę, którą chwyciłam i udaliśmy się w drogę. Przyznam, że całkiem świetnie się bawiłam. Przez całą 'wycieczkę' widzieliśmy Big Ben, Buckingham Palace, Millennium Bridge, Tower of Lyndon i wiele innych.- Co powiesz na przejażdżkę Diabelskim Młynem? - zagadnął Liam, gdy przechodziliśmy tuż obok London Eye.
Jestem tak zmęczona tym całym chodzeniem, że chyba więcej nie wytrzymam... - skrzywiłam się i oparłam o ramię chłopaka.
- Myślę, że tam będziemy mogli odpocząć - zamyślił się.
Zatkało mnie. Spojrzałam na niego zaskoczona. Widać nie wspominałam mu, że mam malutki lęk wysokości... no dobra, nie malutki. OGROMNY! Na pewno nie wejdę na na to koło! O nie!- Wiesz... To chyba nie jest dobry pomysł... - wyjąkałam. Nie lubię się przyznawać do swoich strachów...
- Dlaczego? Z samej góry jest niesamowity widok... - przekonywał mnie.
- Zobacz jaka długa kolejka! - zauważyłam. - Zmarnujemy tylko czas. Może kiedy indziej... - a raczej nigdy – dodałam w myślach.
- Może masz rację... - stwierdził. - To chodźmy do MilkShake City – uśmiechnął się i pociągnął mnie w stronę lokalu.
Kiedy doszliśmy na miejsce, zajęłam stolik, a Liam poszedł zamówić dla nas szejki. Wrócił po kilku minutach i zajął miejsce naprzeciw mnie.- I jak ci się podoba Londyn? - zagadnął.
- Cudowne miasto. Zawsze chciałam tu przyjechać, ale jakoś nie miałam okazji...
- Czyli wycieczkę można zaliczyć do udanych?
- Z tobą nawet najnudniejsze miasteczko stałoby się istnym cudem – palnęłam. - No... w sensie... z tobą jako przewodnikiem... wiesz co miałam na myśli... - zarumieniłam się.
- Tak, rozumiem – uśmiechnął się, a w jego oczach pojawiła się iskierka.
Nawiasem mówiąc, mówiłam kiedyś jakie jego oczy są niesamowite? Wyglądają jak sarnie paczadełka. Takie duże i intensywnie brązowe... można w nich utonąć... otrząśnij się!- Wczoraj nie powiedziałaś mi czy twój pokój ci się podoba – zmienił temat za co byłam mu wdzięczna.
- Racja, jest całkiem spoko, tylko... przemalowałabym w nim ściany. Tak to wygląda tak ponuro – zadrżałam. - Aż strach tam siedzieć.
- W sumie masz rację. A na jaki kolor?
- Zastanawiałam się nad jakimś odcieniem fioletu...
- Fioletowy to mój ulubiony kolor – uśmiechnął się ukazując swoje śnieżnobiałe ząbki.
- Mój też – odwzajemniłam go. - Jednak nie wydaje mi się czy Louis się zgodzi... - zasmuciłam się.
- Wiesz, możesz go zawsze po szantażować – spoważniał.
- Jak? - zapytałam zainteresowana.
- No wiesz, Louisowi na tobie bardzo zależy, a wczoraj się pokłóciliście i z tego co mówiłaś, nie pogodziliście się tak do końca...
- Hmmm... interesujące – zamyśliłam się. - Wiem co masz na myśli i muszę przyznać, że to świetny pomysł, który może zadziałać. Jeśli Louis się zgodzi to... pomożesz mi wybrać idealny kolor i przy okazji pomożesz w remonciku? - zapytałam z nadzieją.
- No jasne, że tak. To dla mnie czysta przyjemność – zaśmialiśmy. - Skoro jesteśmy przy tym temacie... O co się pokłóciliście? - spoważniał.
- Yyy... - nie wiedziałam co mam powiedzieć... prawda odpada od razu! - Louis postanowił już na wejściu postawić mi kilka ultimatów. Zdenerwowało mnie to i... trochę mu dogadałam.
- Jesteś jego młodszą siostrą, to logiczne, że się o ciebie troszczy.
- Ale nie powinien przesadzać. Stwierdził, że nie powinnam z wami w ogóle rozmawiać. Wyobrażasz to sobie? Z własnymi kumplami!
- On nas doskonale zna i... wie do czego jesteśmy zdolni... Może chciał cię w ten sposób ochronić przed zidioceniem?
- Oj, na pewno nie jest aż tak źle. Poza tym zabronił rozmawiać mi z chłopakami.
- Nie chce żeby ci się stała krzywda...
- Przez zwykłą rozmowę? On mnie bardziej krzywdzi.
-Wiesz, powinnaś z nim o tym pogadać, ale tak na spokojnie. Wysłuchaj tego co ma ci do powiedzenia, a potem przedstaw swoje zdanie i pójdźcie na kompromis. Nie możecie się kłócić przez cały twój pobyt tutaj.
- Masz rację – wywróciłam oczami.
- Zawsze ją mam – uśmiechnął się cwaniacko.
- To mój tekst – wystawiłam język. Rozejrzałam się po lokalu i coś mi się przypomniało. - Ej, nie mówiłeś czasem, że często wpadacie na fanów?
- Bo tak jest, a co? - zapytał zainteresowany.
- Jakoś jeszcze nikt nas nie zatrzymał, a jesteśmy tu z pół dnia – stwierdziłam.
- I dobrze. Wiesz, kiedyś poprosiłem fanów by dali mi czasem trochę prywatności zwłaszcza gdy z kimś wychodzę.
- Nie to żeby coś, ale czy to nie jest trochę samolubne?
- Niby czemu ma być? To raczej nie moja wina, że chcę mieć spokój gdy z kimś jestem...
- W sumie racja...
- Ale jestem pewien, że mimo iż nas nie zatrzymują, to i tak są gdzieś w pobliżu. Pewnie nam cykają fotki, które będą zaraz w internecie i prasie – wywrócił oczami.
- Poważnie? Zawsze tak jest? - zapytałam zaskoczona.
- Tak. Bardzo rzadko udaje nam się wyjść gdzieś po kryjomu. Najlepiej udaje się to Harremu. Potrafi zniknąć i nikt nie wie gdzie jest, a z reguły jest wtedy w domu – zaśmiał się.
- Ciekawe – stwierdziłam.
- To co teraz będziemy robić?
- Może jakiś spacer, ale taki bez zwiedzania...
- Możemy się przejść po Hyde Parku, tylko ostrzegam, że możemy wpaść na jakieś fanki.
- Nie przeszkadza mi to. To część twojego życia.
- Jesteś niesamowita – rzucił.
Spojrzałam
na niego zaskoczona i zobaczyłam, że się lekko zarumienił.- Dzięki – uśmiecham się nieśmiało.
- Chodźmy – otrząsa się, chwyta mnie za rękę i wychodzi przed budynek.
Powoli zmierzamy do parku. Nie wiem czemu, ale Liam cały czas trzyma mnie za rękę. Przez całą drogę nie odzywamy się do siebie, ale nie jest to krępująca cisza, a taka... przyjemna. Co jakiś czas zerkam na chłopaka i czasami nasze spojrzenia się krzyżują, i oboje posyłamy sobie wtedy uśmiechy. Widać, że on także mi się czasem przygląda. Jestem strasznie ciekawa o czym myśli... Może kiedyś mi powie... Nagle moją uwagę przykuła grupka dziewczyn przyglądająca się nam... a raczej Liamowi. Jestem raczej pewna, że od tak do nas nie podejdą. Liam wspominał o tym...- Może usiądziemy? - zapytałam zwracając na siebie jego uwagę.
- Dobrze – uśmiechnął się i razem usiedliśmy na ławce.
- Tam są jakieś dziewczyny, które się na ciebie patrzą – szepczę cicho.
- A może patrzą na ciebie? - uśmiecha się jeszcze szerzej patrząc mi w oczy. Czy on ze mną flirtuje?
- Raczej nie – kręcę rozbawiona głową. - To ty jesteś sławny, nie ja.
- Ty też jesteś sławna. No może nie jak ja, ale kurcze, jesteś siostrą Louisa.
- Tyle, że nikt ,poza całym moim miasteczkiem rodzinnym, o tym nie wie. Dla nich mogę być twoją dziewczyną... lub coś – wzruszam ramionami.
- To niedługo się dowiedzą – mruczy konspiracyjnie i po chwili podchodzi do nas grupka dziewczyn. Wyglądają na moje rówieśnice.
- Liam? Możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie? – odzywa się pierwsza brunetka.
- I dałbyś nam swoje autografy? - dodaje jedyna blondynka.
- Mogę cię przytulić – pyta druga brunetka.
Chłopak zerka na mnie, po czym uśmiecha się do grupki dziewczyn i wstaje z ławki.
- Oczywiście – odpowiada, a one wydają z siebie nieśmiały
chichot przemieszany z piskiem.
Przez
następne 5 minut jest całkowicie pochłonięty zajmowanie się
swoimi fankami. Robił sobie z nimi zdjęcia, dawał autografy,
przytulał, śmiał się, rozmawiał... A podczas tego wszystkiego
wyglądał tak słodko. To nie była udawana radość, a taka
prawdziwa. Liam kocha swoich fanów i jestem pewna, że mimo iż
czasami jest mu ciężko, cieszy się ze sławy.- Kim ona jest? - dociera do mnie pytanie blondynki, która mi się przygląda.
- Jestem Vanessa, siostrą Louisa – uśmiecham się.
- Serio? - nie może uwierzyć i patrzy pytająco na Liama, a ten kiwa
głową.
-
Możemy zdjęcie? - pyta pierwsza z brunetek. Nie chcę robić z siebie gwiazdy... Nie po to tu przyjechałam. Nie zależy mi na tym, ale skoro to będzie coś dla nich znaczyć, to chyba mogę się zgodzić, prawda?
- Okej – uśmiecham się niepewnie. - Ale nie chcę być na nich tylko ja, niech Liam będzie z nami, okej? Ja nie jestem sławna...
- Jesteś szczęściarą! Każda z nas chciałaby mieć takiego brata! - zaczęły się przekrzykiwać.
- Uwierzcie, nie – zaczęłam się śmiać, a Liam mi zawtórował.
Zrobiliśmy sobie kilka fotek i ruszyliśmy z Liamem w stronę domu. Czeka nas dłuuuga podróż samochodem.
- I właśnie zyskałaś sławę – uśmiecha się patrząc mi w oczy, gdy stoimy na światłach.
- Niezasłużenie – burczę. - To czysty przypadek, że jestem jego siostrą. Nie mam zamiaru tego wykorzystywać.
- Wiem – jego uśmiech się zmienił. Nie jest już taki szeroki, a wręcz nieśmiały. - Po prostu teraz już wszyscy wiedzą, że jesteś siostrą Louisa. Czasami sytuacja będzie się powtarzać... Chyba nie będziesz odmawiać fankom zdjęć, co?
- Jeśli będą chciały je mieć to raczej nie, ale... no nie wiem. Czuję się jakbym wykorzystywała sławę brata.
- Tak nie jest i nie będzie. Zapamiętaj, a teraz pomyśl jak
przekonać brata na malowanie pokoju.
Odpowiadam
mu uśmiechem i już nie drążę dalej tematu.Hejka :D
No i jest kolejny rozdzialik :)
Bardzo dziękuję za dotychczasowe komentarze i liczę na kolejne pod tym postem :)
Powiedzcie czy wam się podoba i czy chcecie bym dalej to pisała :)
Do zobaczenia MOŻE za tydzień.
Pozdrawiam i całuję xx
Kontakt:
TT: @Love_Paula1D
GG: 7534371
informuję o rozdziałach :)
Kobietooooo <3 Kocham Cię i pisz dalej : * /Oliwia.
OdpowiedzUsuńKochana to jest boskie ;*
OdpowiedzUsuń*_*
Już nie mogę wytrzymać! Kiedy nowy rozdział???????????????????????
Oby szybko! ;)
Huhuh, a to o ten fragmencik mnie pytałaś. : D Kocham, kocham, kocham, kocham, kocham <3 <3 <3 Dawaj dalej. *.* / Sylwia.
OdpowiedzUsuńWspaniały:3
OdpowiedzUsuń